W meczu z Kotwicą Śląsk od pierwszej minuty kontrolował wynik, a nawet gdy goście bliscy byli odrobienia kilkupunktowych strat, to wrocławianie natychmiast włączali piąty bieg i znów odskakiwali na bezpieczny dystans. Szybko objęte prowadzenie 17:9 na koniec pierwszej kwarty stopniało do pięciu oczek, a na początku drugich dziesięciu minuty do zaledwie jednego. Po kolejnej udanej akcji Kotwica wyszła nawet na prowadzenie i trener Rajkvoić zmuszony był poprosić o czas. Jego uwagi przyniosły efekt i Śląsk wrócił na właściwe tory. Gospodarze zdobywali punkty na wiele sposób, prezentując urozmaiconą grę w ataku. Można jedynie żałować wielu niecelnych rzutów za trzy oddawanych z czystych pozycji, a zwłaszcza niewykorzystanych prób z linii rzutów wolnych (w całym meczu tylko 16/28).
Na półmetku rywalizacji Śląsk prowadził 46:36, a gdy w trzeciej kwarcie przewaga urosła do 14 punktów, kibiców bardziej niż boiskowa rywalizacja zaciekawiła obecność na trybunach bardzo lubianego we Wrocławiu Radosława Hyżego. Zawodnik drugoligowego WKS-u przywitany został burzą braw, choć kilka miesięcy temu nie najlepiej wypowiedział się o "drużynie pana Koelnera".
Tymczasem na parkiecie Śląsk powiększał przewagę, a kibice raczyli się kapitalnymi podaniami Roberta Skibniewskiego, efektownymi wsadami Aleksandara Mladenovicia i Piotra Niedźwiedzkiego czy skuteczną walką o zbiórki jak zwykle walecznego Bartosza Diduszki. W ostatniej kwarcie Kotwica traciła ponad 20 punktów, dzięki czemu trener Rajković mógł sobie pozwolić na wprowadzenie do gry Jakuba Koelnera, a nawet Kacpra Sęka. Ostatecznie Śląsk pokonał Kotwicę 82:60.
- Na początku meczu popełnialiśmy zbyt dużo błędów. I to głównie po nich Kotwica zdobywała punkty. Momentami brakowało też koncentracji, bo przez 20 sekund akcji dobrze broniliśmy, a w ostatnich czterech rywale trafili do kosza - mówił po końcowej syrenie Mladenović, który oprócz 14 punktów na swoim koncie zapisał także osiem zbiórek i cztery bloki. - Jestem zadowolony ze swojej gry, tym bardziej, że dopiero w czwartek wznowiłem treningi po przebytej chorobie - kontynuował popularny Aca.
- Myślałem, że mój zespół zagra na większym luzie, bo już wcześniej straciliśmy szansę na awans do pierwszej piątki tabeli. Wierzyłem też, że moi koszykarze będą chcieli się zrewanżować za porażkę z Basketem Poznań. Niestety zamiast tego w naszych poczynaniach była bojaźń i statyczność - skwitował z kolei opiekun gości Tomasz Mrożek, któremu wrocławscy dziennikarze przypominali o tym, jak ważne dla Śląsk jest zwycięstwo jego zespołu w meczu z Zastalem. - My nie mamy określonego celu na ten sezon. Dla nas liczy się każdy kolejny mecz i w niedzielę będziemy chcieli się przełamać po tej porażce ze Śląskiem - zakończył Mrożek.
Dodajmy, że wrocławianie w tym samym czasie zagrają w Orbicie z Basketem Poznań. - Nie powiedzieliśmy ostatniego słowa - zachęcał kibiców do dopingu coach Rajković.
Śląsk Wrocław - Kotwica Kołobrzeg 82:60 (24:19, 22:17, 15:9, 21:15)
Śląsk: Graham 16 (1), Maldenović 14, Calhoun 13 (3), Niedźwiedzki 9, Bogavac 7, Skibniewski 7, Wójcik 7 (1), Vairogs 5, Bochno 3 (1), B. Diduszko 1, Koelner 0, Sęk 0.
Kotwica: Harris 19 (1), Sapp 9 (1), Brown 8, Ł. Diduszko 8 (1), Wichniarz 6 (2), Djurić 5, Kęsicki 3, Rduch 2, Brandwein 0, Kwiatkowski 0, Złoty 0.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?