W poważne kłopoty wpędziły jednego z legnickich dzielnicowych źle ulokowane uczucia. Ta historia przypomina sceny z popularnych seriali o policjantach. Nasz zakochał się w kobiecie, której życiowy partner miał konflikt z prawem. Gdy trafił za kratki, ona została sama z dziećmi. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, kobieta znalazła pocieszenie w ramionach policjanta, który pracował jako dzielnicowy w jej okolicy.
Wspierał legniczankę nie tylko czułym gestem i dobrym słowem, ale także pomagał jej finansowo. Ona odwdzięczyła się w sposób zaskakujący dla zakochanego. Kilka dni temu poszła do prokuratury i złożyła zawiadomienie, że dzielnicowy wykorzystał ją seksualnie. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, policjant zmusił ją rzekomo do seksu oralnego. Czy to prawda? - Dla dobra postępowania nie mogę ujawnić żadnych szczegółów - mówi Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
- Do zdarzenia miało dojść 17 stycznia. Śledztwo zostało wszczęte dwa dni później, a 20 stycznia prokurator przedstawił funkcjonariuszowi zarzut wykorzystania stosunku zależności i doprowadzenie mieszkanki Legnicy do wykonania tzw. innej czynności seksualnej - potwierdza Liliana Łukasiewicz.
Sławomir Masojć, rzecznik legnickiej policji, nie chce rozmawiać o dzielnicowym. Z naszych ustaleń wynika, że kobieta pożałowała swego czynu. Nazajutrz wróciła do prokuratury i chciała wycofać zeznania, ale to okazało się niemożliwe - śledcza machina już ruszyła.
Skąd się wzięła jej rozterka? To pachnie melodramatem. Partner kobiety wyszedł z więzienia i wtedy wybrała się ona do prokuratury. Prawdopodobnie nazajutrz dotarło do niej, że pogrążyła mężczyznę, który ją pokochał.
Rozmawialiśmy z legnickim adwokatem, który jest obrońcą dzielnicowego. - Moim zdaniem zarzuty są wydumane i mam nadzieję, że postępowanie to wykaże - ucina rozmowę mecenas Przemysław Kulczycki.
Legniczanie bliżej znający policyjne środowisko mówią, że tutejsi stróże prawa ulegają dziwnej modzie - lubią pocieszać kobiety, których partnerzy trafiają za kraty. Niejeden związek został przez to nadszarpnięty lub zniszczony.
Tego typu historie nie należą do rzadkości. W konflikt z prawem popadł m.in. 39-letni funkcjonariusz Komisariatu Policji w Bielawie, który w sierpniu ubiegłego roku usłyszał zarzut rozboju. Napadł na piękną, młodą i zmieniającą mężczyzn jak rękawiczki mieszkankę Dzierżoniowa.
Poznał ją kilka tygodni wcześniej w pracy. Prowadził postępowanie przeciwko sutenerowi, który wykorzystywał ją i brutalnie traktował. Policjant zaproponował spotkanie, potem drugie i kolejne. Chciał, by z nim zamieszkała, obdarowywał prezentami. Gdy po kilku dniach kobieta spakowała swoje rzeczy i przeniosła się do kolejnego "narzeczonego", rozgoryczony mundurowy najpierw prosił, by wróciła, a potem zażądał, by oddała mu prezenty.
Kobieta nie chciała z nim rozmawiać, dlatego któregoś dnia zaczaił się pod jej blokiem. Kiedy wyszła, napadł na nią. Szarpał się z nią, krzyczał, w końcu wyrwał torebkę i zabrał dwa telefony komórkowe, a z nóg ściągnął jej buty, które wcześniej podarował. Poobijana kobieta zgłosiła sprawę na komisariat. Podczas śledztwa odkupił jej telefon, dał kwiaty i przeprosił. A ona zapewniła prokuratora, że już nie czuje żalu do mężczyzny.
Na ile policjant musi brać pod uwagę, z kim wchodzi w bliższe relacje? Kodeks etyki zawodowej tego nie reguluje. - Nie można ingerować w życie prywatne funkcjonariuszy, ale też oni nie mogą narażać na szwank dobrego imienia policji - mówi Paweł Petrykowski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. - Sami muszą czuć, czy dana znajomość nie koliduje z ich pracą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?