Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Do kliniki dziecięcej tylko w kurtce i szaliku!

Paulina Czarnota
Magdalena Mazur z 2-letnią córką Sarą marznie w szpitalu
Magdalena Mazur z 2-letnią córką Sarą marznie w szpitalu Janusz Wójtowicz
Mróz daje w kość pacjentom kliniki pediatrii przy ul. Hoene-Wrońskiego 13c we Wrocławiu. Przez stare, nieszczelne okna, matki z dziećmi marzną czekając w zimnym korytarzu, aż przyjmie ich lekarz. A personel chodzi w grubych swetrach.

- Strasznie jest zimno na korytarzu. Siedzę w kurtce i szaliku od godziny i pilnuję kolejek. Bo stać trzeba nie w jednej a aż w trzech: do rejestracji, później do pielęgniarki, by zmierzyć dziecko i na końcu do lekarza- wzdycha Magdalena Mazur, która przyjechała wczoraj z 2-letnią córką Sarą do endokrynologa.

- Na korytarzu nie ma żadnego grzejnika. Czekałam ponad godzinę w założonej czapce na głowie, opatulona szalikiem i ubrana w kurtkę, żeby tylko zważyć się i zmierzyć- żali się 18-letnia Paulina Grzeszczuk, licealistka z Wrocławia. - W gabinecie lekarskim, co prawda jest ciepło, ale to dzięki nawiewom elektrycznym, które ogrzewają pomieszczenie- dodaje Paulina.

Zdenerwowana warunkami panującymi w szpitalu jest też Marta Kurzeja, która przyjechała do szpitala z 6-letnią córką Kingą na badania hormonów.

- Siedzimy w kurtkach, czekamy i marzniemy- mówi krótko pani Marta, która przyjechała do kliniki z Olszyny Lubańskiej.

Wtóruje jej też Agnieszka Buczek, która czekała z dwiema córkami (12-letnią Justyną i 5-letnią Moniką) przed gabinetem endokrynologa.

- To skandal, że jest tu tak zimno. Mogliby przenieść przychodnie np. do nowego szpitala przy ul. Borowskiej. Tam pacjenci nie muszą czekać w kolejce ubrani na cebulkę. - załamuje ręce pani Agnieszka.

Ale nie tylko problem widzą osoby czekające, aż lekarz przyjmie ich w przychodni. Również pacjentki z oddziału kardiologii narzekają na zimno. - W salach są grzejniki na olej, które mają ogrzać pomieszczenie. Ale i tak dalej jest zimno - mówią pacjentki.

Nic dziwnego. Budynek, w którym mieści się szpital ma już ponad 100 lat. Koniecznie powinien być wyremontowany. Przede wszystkim wymienione powinny być okna, które są drewniane i nieszczelne. Mimo, że pomieszczenia są ogrzewane grzejnikami olejowymi, a pielęgniarki uszczelniają okna to podczas niskich temperatur na dworze, w klinice i tak jest zimno.

Problem dobrze zna kierownik katedry pediatrii. I ma plan, jak go rozwiązać.

- Na generalny remont jak na razie nie ma co liczyć przez brak pieniędzy. Ale chcę przenieść rejestrację i przychodnię do pomieszczenia, w którym znajdowała się kiedyś kuchnia. We wtorek wysłałem pismo do dyrekcji szpitala z taką prośbą - mówi prof. Andrzej Boznański.

Nowe pomieszczenie, w którym mieliby być przyjmowani pacjenci ma ponad 100 metrów kw., znajduje się pół piętra niżej, w tym samym budynku co klinika.

- Zostały tam wymienione okna, więc jest cieplej. Żeby się przenieść trzeba wykonać jedynie pracę porządkowe, np. pomalowanie sufitu - mówi prof. Boznański. - Czekam na odpowiedź od dyrekcji, mam nadzieję że za kilka dni dostanę pozwolenie. I pacjenci nie będą już marznąć - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocław: Do kliniki dziecięcej tylko w kurtce i szaliku! - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska