Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afera ze sponsoringiem w Operze Wrocławskiej? Dyrektor broni umów i pracowników

Katarzyna Kaczorowska
Ewa Michnik: - Nasi pracownicy są rozgoryczeni bezpodstawnymi oskarżeniami
Ewa Michnik: - Nasi pracownicy są rozgoryczeni bezpodstawnymi oskarżeniami Paweł Relikowski
Sześć procent budżetu Opery Wrocławskiej - tyle wynoszą wpływy z umów sponsorskich, zawieranych przez pracowników tej instytucji startujących w ogłaszanych przez nią przetargach. Ewa Michnik na specjalnie zwołanej konferencji prasowej broniła swoich pracowników i idei płacenia prowizji od zawieranych umów.

- Dotacja, jaką otrzymujemy z urzędu marszałkowskiego, wystarcza tylko na pensje, bo już nie na składki zusowskie. Dotacja z ministerstwa kultury może być przeznaczona tylko na premiery. Dlatego nie tylko bronię, ale wręcz jestem dumna z tego, że naszym pracownikom udaje się ściągać do budżetu Opery pieniądze od sponsorów - mówiła Ewa Michnik, pokazując, w jaki sposób wpływy te rosły z roku na rok - po wprowadzeniu regulacji wewnętrznych, zezwalających pracownikom Opery na udział w przetargach na umowy sponsorskie.

W 2007 r. sponsorzy wsparli budżet Opery kwotą 112 tys. zł, rok później 304 tys. zł, a w 2009 r. 176 tys. zł. Po wprowadzeniu zasad umożliwiających pracownikom zdobycie prowizji od umów, wpływy od sponsorów zaczęły rosnąć. W 2010 roku było to 682 tys. zł, rok później ponad 1,4 mln zł, w 2012 ponad 1,9 mln zł, a w roku 2014 - ponad 1,4 mln zł.

- Wprowadziliśmy zasadę, że pieniędzy od sponsorów nie zdobywa ścisłe kierownictwo, a pracownicy startujący w przetargach dostają prowizję w wysokości 20 procent od wartości kontraktu. Ale prowizja jest wypłacana z naszych własnych dochodów, czyli ze sprzedaży biletów. Nie ma mowy, by poszły na nią pieniądze, jakie dają nam sponsorzy - podkreślała Ewa Michnik.
Dyrektor nie kryła, że wrocławskimi rozwiązaniami interesują się teatry warszawskie, bo dla porównania w budżecie Teatru Wielkiego Opery Narodowej wpływy z umów sponsorskich to zaledwie jeden procent.

- Kiedy pracowaliśmy nad regulacjami zasad sponsoringu, zgłaszały się do nas firmy gotowe współpracować. Jedna z nich prowizję szacowała na poziomie 30-50 procent. W ciągu kilku lat zdobyliśmy dodatkowe 8 milionów złotych. Po odliczeniu prowizji to jest i tak ponad 6 milionów w budżecie Opery, a tyle rocznie dostajemy z ministerstwa - podkreślała Ewa Michnik, która spokojnie czeka na wyniki kontroli przeprowadzanej w Operze Wrocławskiej przez urząd marszałkowski.

Jej zdaniem atmosfera wokół Opery to skutek konfliktu personalnego, w którym jedną ze stron jest zwolniony niedawno ze stanowiska zastępcy dyrektora Janusz Słoniowski. Ewa Michnik podkreśliła, że nie wycofuje się z zarzutów wobec niego (nadużyć finansowych), ale ujawnione nieprawidłowości będą punktem wyjścia do zmian w zasadach działania pracowni.

- Będziemy się wzorować na Teatrze Starym w Krakowie. Wprowadzimy regulamin określający zasady prywatnej pracy po godzinach, a więc odpłatności za prąd, korzystanie z pomieszczeń i amortyzację sprzętu. Nie ma i nie będzie zgody na dorabianie w godzinach pracy w Operze, a takie rzeczy miały miejsce ze strony osób niedawno zwolnionych - podkreśliła Ewa Michnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Afera ze sponsoringiem w Operze Wrocławskiej? Dyrektor broni umów i pracowników - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska