Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zemsta w mieście stu mostów. Odcinek nr 5

Zbigiew Kucia
Razem z czytelnikami piszemy wielką powieść kryminalną w odcinkach. Dziś prezentujemy piąty odcinek historii.

Zwoliński siedział sam w swoim gabinecie przy biurku zawalonym aktami spraw. W tym wszystkim panował jakiś chaos - dosłownie i w przenośni. Czas leciał , przybywało dokumentów, ale brakowało w tym jakiegoś łączącego je spoiwa, elementu, który by organizował całość. Śmierć Bielawy, znalezionego w Widawie, wiadomość od lekarza Borkowskiego, że bezpośrednią przyczyną zgonu był postrzał z bliskiej odległości, dziwny znak zachodzących elips z cytatem Arystotelesa, wypalony na ciele denata, morderstwo matki ofiary i tajemnicze zniknięcie blondynki, która zabrała notatki ofiary.
- Wydaje mi się, że trzeba wszystko zacząć od początku. - pomyślał Zwoliński.
- Proszę mnie połączyć z zakładem pieczątkarskim. - powiedział przez uchylone drzwi do sekretarki. Po chwili zadzwonił telefon.

- Halo - rzucił do słuchawki - czy to zakład pieczątkarski?
- Tak, słucham pana, czym mogę służyć?
- Chciałem się dowiedzieć czy mógłby pan wykonać pieczątkę …
- Oczywiście, - przerwał jakby chciał wyprzedzić pytanie. - możemy wykonać dowolny rodzaj pieczątki. Robimy pieczątki polimerowe, gumowe, beztuszowe, laserowe, preink, oraz inne.
- Właśnie to chciałem powiedzieć, że interesują mnie te inne pieczątki, którymi można by wypalać napis np. na skórze.
- Trochę mnie pan zaskoczył tym pytaniem, bo odkąd prowadzę ten zakład jeszcze nikt nie chciał wypalać napisu pieczątką, ale jest to możliwe, tylko musiało by być wykonane w technice metalowej.
Treść pieczątki jest grawerowana w metalowej płytce. Jest to metoda bardzo rzadko używana i wykorzystywana. Nie muszę dodawać, że jest to metoda bardzo kosztowna , ale za to trwała. Najczęściej są wykorzystywane przez Mennicę Państwową. Ja niestety takich pieczątek nie wykonuję, bo nie opłaca mi się zatrudniać grawera do takich sporadycznych zleceń jak pańskie. Obecnie zawód grawera jest coraz rzadszy, niszowy, tracący swoją odrębność - ale mógłbym polecić panu mojego, starego znajomego - grawera, który siedzi w tym fachu od lat. Proszę zapisać adres…
Zwoliński wstał od biurka, założył płaszcz i kapelusz i wyszedł. Zdążył jeszcze powiedzieć do sekretarki, że jedzie do miasta na godzinę.

Po dłuższej jeździe z ulicy Sołtysowickiej, poprzez zatłoczone o tej porze centrum miasta, dojechał na ulicę Krupniczą , gdzie mieścił się polecony zakład grawerski. Gdy otwierał drzwi zadzwonił poruszony dzwoneczek. Po chwili wyszedł z wnętrza pracowni, zza kotary starszy mężczyzna w okularach w szarym fartuchu.
- Nazywam się Zwoliński. Jestem prokuratorem.
- Pan pewnie po odbiór miniaturki Krzyża…
- No nie. Zbieram informacje w pewnej sprawie. Liczę, że mógłby mi pan pomóc.
- A o co chodzi, jeśli można spytać?
Zwoliński wyjął z kieszeni płaszcza zdjęcie wypalonego napisu na pośladku denata.
- Proszę dokładnie się przyjrzeć.
- Makabryczne. Takie rzeczy oglądałem dawno temu w kinie na westernach, gdy kowboje cechując bydło wypalali im na skórze swoje znaki, ale jeszcze nigdy nie widziałem czegoś takiego na skórze człowieka.

Wziął szkło powiększające i zaczął dokładnie przyglądać się zdjęciu.
- Napis trochę niewyraźny. Ciało dopiero się zaczęło goić. Myślę, że ten napis został wypalony pieczęcią metalową. Żaden inny materiał nie wytrzymałby takiej temperatury. Litery napisu, chyba greckie, rytował jakiś bardzo dobry fachowiec bo są idealnie wykonane. Wątpię, żeby mógł to zrobić któryś z moich kolegów po fachu. W tym środowisku dosyć elitarnym, wszystkich się zna.
Może trzeba zacząć szukać u Rosjan. Oni potrafią robić jeszcze większe cuda.
Jest jeszcze jedna możliwość bo technika wkracza i do naszych zakładów i większość procesów uległo automatyzacji i obecnie na równi z klasycznym rytowaniem specjalnie profilowanymi trzonami ze stali, stosuje się trawienie substancjami chemicznymi i rytowanie laserem. Tylko tyle mogę powiedzieć w tym temacie. Będę zadowolony jeżeli cokolwiek to panu pomoże.
Zwoliński podziękował . Wyszedł na ulicę. Czuł, że dalej wie, ze nic nie wie, ale był przekonany, że tej pieczątki użyto nieraz do wypalania cytatu z Arystotelesa. Kosztowało zbyt wiele zachodu sporządzenie takiej pieczątki, tylko po to, żeby użyć ją jeden raz akurat na tyłku Bielawy. Czuł, że kryje się za tym jakaś większa, zorganizowana grupa o zasięgu międzynarodowym. Trzeba będzie porozmawiać ze Starym i skontaktować się z Interpolem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska