Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Człowiek zawsze może być świnią. Dziennikarz, polityk czy...

Arkadiusz Franas
Arkadiusz Franas, redaktor naczelny "Polski-Gazety Wrocławskiej"
Arkadiusz Franas, redaktor naczelny "Polski-Gazety Wrocławskiej"
Śmiać się można ze wszystkiego. Czy to z wysublimowanych monologów nieodżałowanego profesora mniemanologii stosowanej Jana Tadeusza Stanisławskiego, czy też (przepraszam za dosadność, ale każde inne określenie byłoby niepotrzebnym eufemizmem) z widoku gołej dupy. Wszystko zależy od kultury i wychowania, jakie nam dane było odebrać w rodzinnym domu.

Ta smutna refleksja dopadła mnie, gdy obserwuję dyskusje o jakże dramatycznym wypadku, czyli próbie samobójczej prokuratora wojskowego pułkownika Mikołaja Przybyła. I nawet nie wiem, kto zaczął ten spektakl w stylu danse macabre. Pewnie dziennikarze, o czym nieco później, ale jak zawsze w głównych rolach pojawili się politycy.

- Bardziej mi się chce płakać, niż śmiać - powiedział na przykład Zbigniew Ziobro, wskazując na "problem emocjonalny" prokuratora Przybyła. - Decyduje się on bardziej na samo-okaleczenie niż na próbę samobójstwa. Co gorsza, dzieje się to w czasie godzin pracy prokuratora. Pułkownik Przybył jest desperatem - ocenił.

Ja zwariowałem czy jeszcze niedawny "pieszczoch" Prawa i Sprawiedliwości, który postanowił wszcząć bunt w szeregach tej partii? Czyli sprawy by nie było, gdyby prokurator Przybył spróbował się zastrzelić w czasie wolnym?

Albo spójrzmy na inną wypowiedź. Byłego szefa kontrwywiadu Konstantego Miodowicza: "Czego by nie bronił prokurator Przybył, czynił to w sposób nie tyle dramatyczny, co tragikomiczny, świadczący nie tylko o wysokim poziomie frustracji, ale o nieumiejętności reagowania na trudne sytuacje. (...) Mamy do czynienia z jakąś groteskową dewaluacją prób samobójczych, w latach 20. strzelał do siebie generał Sosnkowski, ale protestował w ten sposób przeciwko ewentualności zmiany ustroju. Teraz strzela się do siebie, bo się obraziło na dziennikarzy".

Najpierw wyjaśnienie kwestii historycznej. Generał Kazimierz Sosnkowski z niewyjaśnionych przyczyn podczas zamachu majowego w 1926 roku próbował popełnić samobójstwo, strzelając sobie w serce. Trafił w płuco. Prawdopodobnie nie mógł się pogodzić z odsunięciem przez Piłsudskiego na boczny tor. Przez co nie wiedział o przygotowanym zamachu i wysłał wojsko na pomoc siłom walczącym z marszałkiem.

Nie wiem, czy kiedykolwiek dowiemy się, z jakiego powodu pułkownik Przybył zdecydował się na tak tragiczne rozwiązanie. Ale przyznam, że nie jestem w stanie zrozumieć, jak można wyśmiewać postępowanie człowieka tak zdesperowanego, że próbuje odebrać sobie życie.

Jak można snuć tak absurdalne opinie, jak poseł PO Jan Filip Libicki, który twierdzi, że próba targnięcia się na życie prokuratora Mikołaja Przybyła "coraz bardziej zaczyna wyglądać na wewnętrzną ustawkę wojskowych prokuratorów. (...) Wygląda to na nieudolnie wyreżyserowany spektakl, mający uratować kilkadziesiąt dobrze płatnych stanowisk, w tym stanowisko Naczelnego Prokuratora Wojskowego, przed likwidacją".

Nie znam się może na psychologii człowieka, ale czy można ryzykować swoje życie w takim celu? Włożenie sobie pistoletu do ust i pociągnięcie za spust to ma być ustawka?! Wygłaszanie tak bzdurnych opinii przez niewiele znaczących polityków to jest właśnie "spektakl, mający uratować kilkadziesiąt dobrze płatnych stanowisk". Ich stanowisk.

Bo jak Państwo pamiętają, faktycznie pułkownik Przybył nie godził się na likwidację wojskowej prokuratury i połączenie jej z cywilną. Jego zdaniem bardziej podatną na korupcję. Powiedział też, że nie godzi się na ciągłe oskarżenia rzucane na niego i jego kolegów, że próbował inwigilować dziennikarzy. Czy to robił? Nie zdziwiłbym się. Wyjaśnijmy kilka kwestii. Każdy doświadczony dziennikarz zajmujący się służbami ma świadomość, że może być podsłuchiwany. Tak było, jest i będzie. Tak samo jak i dziennikarze nie zawsze w legalny sposób pozyskują swoje informacje. Świat nie jest czarno-biały. Te kolory lubią się przenikać.

Grunt, by nie przekroczyć pewnej, z pozoru słabo widocznej granicy. Granicy, którą niektórzy z dziennikarzy przekroczyli, będąc na miejscu tragicznego zdarzenia z prokuratorem Mikołajem Przybyłem. Jedni podbiegli ratować rannego, inni chwycili za telefony, by nadać meldunek do swych redakcji. Dlatego uważam, że mój wspaniały kolega Marcin Rybak zadał doskonałe, choć niektórzy uważali je za naiwne, pytanie dziennikarzowi "Głosu Wielkopolskiego". Dziennikarzowi, który był na tej konferencji i jako pierwszy pospieszył z pomocą. "Można być i dziennikarzem, i człowiekiem? Jasne, że można, a właściwie trzeba. To oczywiste. Wcześniej nie zastanawiałem się, jak bym się zachował w takiej sytuacji. Ale teraz już wiem" - odpowiedział Łukasz Cieśla. W każdym zawodzie trzeba wiedzieć, że jest się człowiekiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska