- Zgłosiliśmy fakt przywłaszczenia pieniędzy przez Henryka Jasińskiego, szefa sztabu WOŚP w Bolesławcu, bo nie wiemy, co z nimi zrobił - mówi Janina Majewska, zastępca szefa sztabu.
- Moja puszka z loterii nie została przeliczona, bo miał ją pan Henryk - dodaje Majewska. Jak wyjaśnia, szef nie mógł datków oddać do banku, bo gdy je odbierał od wolontariuszy, była pierwsza w nocy i bank był zamknięty.
Henryk Jasiński od niedzieli nie kontaktuje się z wolontariuszami i sztabem. Wiadomo jedynie, że 9 stycznia po godz. 4 miał wypadek samochodowy, gdy odwoził kolegę do Złotoryi. Podobno część pieniędzy ze zbiórki znajdowała się w jego aucie. - Kierowca nie zachował należytej ostrożności i uderzył w budynek - mówi asp. Janusz Kowalczyk ze złotoryjskiej policji. - Kierowca i pasażer odnieśli lekkie obrażenia - dodaje policjant. Obaj byli trzeźwi, a w samochodzie zabezpieczono pieniądze w puszkach pochodzące z finału WOŚP, które policja przekazała osobie wskazanej przez Henryka Jasińskiego.
Naszemu reporterowi Januszowi Pawulowi udało się dodzwonić do Henryka Jasińskiego w poniedziałek. Dowiedział się, że WOŚP zebrała w Bolesławcu ok. 50 tys. zł. Po czym szef sztabu się rozłączył. W esemesie wysłanym ze szpitala do dziennikarzy napisał, że nie chce komentować sprawy. - Nic nie ukradłem - zapewnia. Obiecuje, że ustosunkuje się do wszystkich zarzutów oraz ureguluje zobowiązania w najbliższych dniach.
Tymczasem liczba nieprawidłowości rośnie. Okazało się, że Henryk Jasiński poinformował wolontariuszy o otwarciu przez siebie konta bankowego, na które miały wpływać darowizny. Pieniądze miał później przelać na konto fundacji Jurka Owsiaka. Czy tam dotarły?
- Każdy ze sztabów ma czas do 31 stycznia na rozliczenie się i przesłanie pieniędzy na konto fundacji oraz dostarczenie odpowiednich dokumentów - tłumaczy Krzysztof Dobies, rzecznik prasowy WOŚP. Jak zapewnia, fundacja bacznie przygląda się sprawie Bolesławca i jest w stałym kontakcie z policją, która bada sprawę.
Wolontariusze z Bolesławca mówią, że od samego początku współpraca z szefem nie układała się dobrze. W grudniu ze sztabu odeszło 12 osób, wśród nich doświadczeni i skuteczni organizatorzy poprzednich finałów. - Podczas koncertów panował chaos, nikt nie widział, co będzie się działo na scenie - opowiadają uczestnicy finału. Są też zdjęcia z monitoringu z Bolesławieckiego Ośrodka Kultury, gdzie finał się odbywał, dokumentujące otwieranie puszek WOŚP. Jest to niezgodne z regulaminem. Puszki można otwierać jedynie w banku.
- Przypadek Bolesławca i Henryka Jasińskiego jest jedyny pośród 1700 tegorocznych sztabów WOŚP w Polsce - mówi Krzysztof Dobies. Jak podkreśla, Orkiestra w miarę swoich możliwości stara się weryfikować każdego szefa sztabu. Opiera się na rekomendacji i organizacji przy której sztab powstaje. W Bolesławcu sztab powstał przy urzędzie miasta oraz Bolesławieckim Ośrodku Kultury.
Wolontariusze z Bolesławca weseli byli tylko podczas finału. Teraz mają smutne nastroje
Puszki z datkami na WOŚP, niestety, kusiły złodziei
W Legnicy okradziono dwóch wolontariuszy. Wracali ze szpitala, gdzie prowadzili zbiórkę. Na ul. Czarnieckiego wpadli w poślizg i uderzyli w latarnię. O pomoc w wyciągnięciu samochodu poprosili kilku mężczyzn. Jeden z nich, zamiast pomagać, wyciągnął z puszki 300 zł i zniknął. Wpadł w ręce policji, grozi mu 5 lat więzienia.
W Wałbrzychu 43-letni mężczyzna, który zbierał pieniądze jako wolontariusz, rozwalił puszkę i chciał przywłaszczyć pieniądze. Przyszedł do sztabu i stwierdził, że ktoś go okradł. Na szczęście, nikt nie dał wiary temu, co mówi. Mundurowi udowodnili mu kradzież.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?