Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto jest reżyserem? No chyba nie pani!

Marta Wróbel
Rozmowa z reżyserką Agnieszką Smoczyńską.

Najlepszy film krótki na Nowojorskim Festiwalu Filmów Polskich, Srebrny Smok za najlepszą fabułę na Krakowskim Festiwalu Filmowym, nagroda na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Era Nowe Horyzonty, teraz Nagroda Specjalna Jury w Konkursie Młodego Kina na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni, a to tylko część nagród, jakie dostała Pani za swój ostatni film "Aria Diva". Jak to się robi?

To wypadkowa pracy całej ekipy. Cieszą mnie wszystkie nagrody, ale najbardziej te przyznawane przez publiczność. Każdy laur to sygnał że to, co robię, ma sens. Jednak najważniejsza dla mnie nagroda to chyba ta na wrocławskim festiwalu Era Nowe Horyzonty, dlatego że została przyznana w moim rodzinnym Wrocławiu. Jeśli chodzi o festiwal w Gdyni, propozycje rzeczywiście się pojawiły, ale za wcześnie, żebym zdradzała szczegóły. Uważam, że w tym roku poziom młodego kina w konkursie był bardzo wysoki. Szczególnie spodobał mi się film "Luxus" Jarosława Sztandery, który zresztą dostał w tym konkursie Grand Prix. A towarzysko było miło, bo spotkałam się z moimi kolegami i wykładowcami z katowickiej szkoły filmowej.

Tyle nagród, a nawet nie ma Pani jeszcze na koncie filmu pełnometrażowego! Szykuje się debiut?

Pracuję równocześnie nad dwoma. Piszę scenariusz do filmu pełnometrażowego z Gabrielą Muskałą, która zagrała jedną z dwóch głównych ról w "Arii Divie". Nasz film będzie o kobiecie, która straciła pamięć i po powrocie do rodzinnego domu, nie poznaje najbliższych, swoich rodziców, męża i dzieci i próbuje ich "na nowo" pokochać. Gabrysia usłyszała o tej historii dzięki programowi "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie" i to ona zagra w tym filmie główną rolę. Inny scenariusz pisze dla mnie montażystka i fotografka Radka Franczak. Akcja filmu będzie toczyć się w Szwajcarii. To historia o wtajemniczeniu w czyjąś śmierć. Główną bohaterką jest dziewczyna z Polski, która opiekuje się schorowaną kobietą. Jednak ta kobieta nie chce umierać przy obcej osobie. Czeka na córkę. Film będziemy prawdopodobnie kręcić w Szwajcarii. To koprodukcja szwajcarsko-angielsko-polska. Natomiast możliwe, że ten pierwszy obraz powstanie na Dolnym Śląsku. Trudno mi teraz powiedzieć, kiedy te filmy trafią do kin.

W polskim kinie brakuje dobrych ról dla kobiet. Aktorki z reguły grają przyjaciółki, żony, kochanki. Nie ma ról z krwi i kości. Pani stara się to zmienić?

Nawet nie o to chodzi. Wynika to raczej z tego, że bliższa jest mi natura kobiet niż mężczyzn. Lubię też pracować z kobietami, bo najzwyczajniej w świecie lepiej się z nimi rozumiem. Tak było z Gabrielą Muskałą. Najpierw zobaczyłam ją na scenie w sztuce "Koronacja" Łukasza Kosa w Teatrze Narodowym w Warszawie. Zagrała też główną rolę w filmie "Królowa aniołów" Mariusza Grzegorzka, ale film jej do tej pory nie rozpieszczał. Na początku, kiedy zaproponowałam jej główną rolę w "Arii Divie", odmówiła, bo nie chciała już więcej grać nieszczęśliwej matki. Jednak, kiedy przeczytała scenariusz, zmieniła zdanie i przyjęła rolę Basi - szczęśliwej przecież w związku kobiety, którą mimo to zafascynowała diwa operowa, grana przez Katarzynę Figurę.

Panie od razu się polubiły?

Tak, od razu była między nimi chemia. Jeśli chodzi o Katarzynę Figurę nie było, oczywiście, mowy o żadnym castingu. Aktorki przeczytały razem tekst i okazało się, że to jest to.
Jak się pozyskuje do współpracy takie gwiazdy? Edward Lubaszenko zagrał główną rolę w "Kapeluszu" - innej krótkometrażówce Pani autorstwa, a w "3 love" wystąpiła Roma Gąsiorowska.

Wbrew pozorom jest to całkiem proste - wysyłam im scenariusz i albo im się spodoba, albo nie. Krótkie formy są dla nich dużą szansą do zagrania innych, ciekawych ról na dużym ekranie. I nie robią tego dla pieniędzy.

Nie miała Pani obaw przed pokazaniem w kinie tematu dwóch kobiet, ich fascynacji sobą?

Nie. Zresztą tak w filmie, jak i w opowiadaniu Olgi Tokarczuk "Ariadna na Naksos" jest mowa nie tylko o fascynacji między dwiema kobietami, bo jest to fascynacja na granicy seksualności i sztuki.

To takie ciepłe, kobiece kino, jak "Między słowami" Sofii Coppoli.

Być może. To dobre skojarzenie, bo przygotowując się do kręcenia "Arii Divy", oglądałam razem z operatorem Przemkiem Kamińskim m.in. właśnie "Między słowami" Coppoli i "Lato miłości" Pawła Pawlikowskiego.
Oba te obrazy są o niedopowiedzianych relacjach między ludźmi, o tajemnicy, które się w nich kryją.

Do tej pory Pani scenariusze były adaptacjami prozy Brandysa czy Tokarczuk lub historiami inspirowanymi prawdziwymi wydarzeniami. Myślała Pani o tym, żeby samodzielnie wymyślić jakąś historię?

Tak. Myślę nad filmem w oparciu o historię, która wydarzyła się w mojej rodzinie. Też o kobietach. Moja mama ma siedem sióstr, wszystkie są wdowami. Myślę, że to ciekawy temat na scenariusz.

Planuje Pani kręcić film na Dolnym Śląsku, ale od kilku lat mieszka Pani w Warszawie, jak kilku innych wrocławskich filmowców. Trzymacie się razem?

Z Dominikiem Matwiejczykiem tak, mieszka zresztą blisko mnie w Warszawie. Chodziłam z nim do klasy filmowej w I LO we Wrocławiu.

Wybór klasy filmowej był przypadkowy?

Dość przypadkowy, ale już po pierwszej lekcji języka polskiego pani Basi Lekarczyk, wiedziałam, że nie mogłam lepiej trafić. Oprócz wypracowań, pisaliśmy scenariusze. W czasach licealnych całkiem wsiąknęłam w kino. Pani Lekarczyk prowadziła u nas zajęcia z edukacji filmowej. Filmy Antonioniego, Felliniego czy Viscontiego były dla nas jak lektury obowiązkowe.
Pan Jacek Szymański uczył nas za to historii kina, tłumaczył nam filmy, których nie rozumieliśmy, zawsze prowokował do myślenia. Prowadził też dyskusje w DKF-ie w nieistniejącym już Kinie Polonia. Rozmawialiśmy o filmach Bergmana czy Jarmusha.
Mój pierwszy obraz to była parodia jednej ze scen z filmu "Kawa i papierosy" Jima Jarmusha. Główne role grali w nim mój trzyletni wtedy kuzyn i siostrzenica. Oczywiście bawili się w palenie papierosów. Tak jak ja w kino.

Chodziła Pani do słynnego Atomu?

Jasne! Na poniedziałkowe seanse, przynosiliśmy kanapki i jabłka. Miałam tam swoje ulubione miejsce. To tam byłam na pierwszej randce. Tam po raz pierwszy widziałam "Wstręt" Polańskiego czy "Dreszcze" Wojciecha Marczewskiego.

Trudno jest być kobietą reżyserem?

Zgadza się. Przyszła mi do głowy, związana z tym pytaniem, historia. Jechałam taksówką na plan "Arii Divy" i taksówkarz zaczął mnie zagadywać, dokąd jadę. Odpowiadam, że na plan, a on na to:
- Ooo na plan, a kto tam gra? Mówię, że Figura.
On kontynuuje:
- A kto jest reżyserem? Bo chyba nie pani!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska