Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie jest porwana w Legnicy 14 lat temu Monika?

Edyta Golisz
36-letni Robert B. jest oskarżony o porwanie i sprzedanie w 1994 r. córki Moniki.
36-letni Robert B. jest oskarżony o porwanie i sprzedanie w 1994 r. córki Moniki. Wojciech Obremski
W Sądzie Okręgowym w Legnicy rozpoczął się w środę proces w jednej z najgłośniejszych spraw kidnaperskich w Polsce. Na ławie oskarżonych zasiadł 36-letni Robert B., oskarżony o porwanie i sprzedanie w 1994 r. córki Moniki.

Dziewczynka miała wtedy półtora roku. Do dziś nie wiadomo, gdzie jest ani nawet czy żyje.
- Nie porwałem jej - powiedział nam przed procesem Robert B. W sali rozpraw był wyraźnie zdenerwowany, plątał się w odpowiedziach.

Monika zaginęła 16 lipca 1994 roku. O jej porwanie i sprzedaż Robert B. został oskarżony już wtedy. Przyznał się do winy i miał stanąć przed sądem, ale tuż przed procesem uciekł z kraju. Teraz, 14 lat po zaginięciu dziecka, B. sam zgłosił się do polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Poinformował, że chce stanąć przed sądem. Poprosił o tzw. list żelazny, gwarantujący mu nietykalność.
- Chciałbym wyjaśnić tę sprawę - tłumaczył nam oskarżony. - O przyczynach tej decyzji nie chcę mówić. Nie porwałem córki. Wierzę, że żyje - dodał.

Robert B. mieszka w Austrii, jednak na czas procesu będzie przebywał w Legnicy - do tego zobowiązuje go list żelazny. Grozi mu 15 lat więzienia.
- W lipcu 1994 roku Monika była przeziębiona, poszedłem z nią i teściami do apteki - zeznał. - Tam się pożegnałem, bo tego dnia wyjeżdżałem z kraju. Teść wziął ode mnie wózek z dzieckiem i więcej Moniki nie widziałem - dodał.

To właściwie jedyne, co zeznał w sądzie. Odmówił składania wyjaśnień. Sędzia Wojciech Michalski zaczął więc czytać jego zeznania ze śledztwa z lat 90.
To wzbudziło prawdziwe poruszenie - bowiem w każdym z kilkunastu zeznań oskarżony podawał inną wersję zdarzeń!
Raz Robert B. przyznawał się do sprzedania córki do Austrii. Potem twierdził, że Monika wypadła z wózka i zabiła się. W kolejnym zeznaniu przekonywał, że Monikę uprowadziła jego teściowa, a w jeszcze kolejnym, że dziecko... ktoś mu ukradł.
- To wszystko nieprawda. Byłem do tych zeznań zmuszany w śledztwie. Ostatni raz widziałem Monikę, jak zabierał ją teść - upierał się wczoraj oskarżony.

Jednak jego teść już nie żyje. Po porwaniu jedynej wnuczki miał trzy zawały, ostatniego nie przeżył.
W legnickim sądzie pojawiła się za to na wózku inwalidzkim Julia Markowska, teściowa Roberta B.
- Może w końcu dowiemy się, gdzie jest Monika. Wierzę, że żyje. Ma już 16 lat! - mówiła z nadzieją kobieta.

Przyszła też Magdalena Bielawska, matka Moniki. Jej drogi z Robertem B. rozeszły się dawno.
- Nie mam więcej dzieci. Często myślę o Monice. Pragnę ją odnaleźć, choć zdaję sobie sprawę, że dla niej to będzie szok - powiedziała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska