Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykówka: Śląsk przegrał z Turowem (ZDJĘCIA z MECZU)

Paweł Kucharski
Po dramatycznej końcówce meczu, Śląsk Wrocław przegrał zaledwie jednym punktem (87 - 88) w derbowym pojedynku z PGE Turowem Zgorzelec.

Wspaniały prezent przyniósł w piątkowy wieczór do Hali Orbita bożonarodzeniowy Gwiazdor. Po dziesięciu miesiącach rehabilitacji kolana i odzyskiwania formy do gry powrócił ten, który już kilka lat temu zapowiedział, że swoją bogatą karierę chce zakończyć w koszulce Śląska. Tak, tak - mowa oczywiście o Adamie Wójciku, który wyszedł w pierwszej piątce WKS-u.

Występ "Oławy" był mocno skrywaną tajemnicą. Jeszcze w środę trenerzy WKS-u sugerowali, że wobec choroby Piotra Niedźwiedzkiego skład Śląska będzie jedenastoosobowy. Także sam Wójcik za każdym razem, gdy pytaliśmy go o powrót do gry, zawsze powtarzał, że nie jest w stanie przewidzieć daty powrotu na parkiet. W końcu jednak się stało.

I choć koszykarze obu drużyn do 41-letniego Wójcika mogliby się zwracać per "mistrzu", to po pierwszych akcjach legendy polskiego basketu pewną tremę było widać. Można było również odnieść wrażenie, że unikał twardych spięć podkoszowych z rywalami. Ale nie ma się co dziwić, "Oława" ma przecież za sobą bardzo poważną kontuzję, a i organizm już nie tak młody.

- Może nie jestem jeszcze gotów na sto procent swoich możliwości, ale jak wchodzę do gry, to zawsze staram się robić to, co do mnie należy - mówił po meczu Wójcik, który na parkiecie na spędził niespełna kwadrans. W tym czasie zdobył sześć punktów, miał trzy zbiórki i wymusił pięć przewinień rywali.

- Trudno nie mieć emocji, kiedy gra się przy pełnej hali i wszyscy kibice skandują twoje nazwisko. Emocje czasem trudno opanować - przyznał już po spotkaniu Wójcik. Sam mecz był niewiarygodnie wyrównany, a przede wszystkich emocjonującym widowiskiem. Praktycznie od samego początku gra odbywała się rytmem kosz za kosz. Dość powiedzieć, że najwyższe prowadzenie Turowa w tym spotkaniu to osiem punktów, a Śląska sześć.

Im dłużej trwało to spotkanie, tym coraz bardziej było wiadome, że o losach rywalizacji decydować będą ostatnie akcje. I tak rzeczywiście było. Na 20 sekund przed końcem był remis 87:87, a na linii rzutów wolnych stanął Konrad Wysocki. Trafił raz i wrocławianie mieli szansę przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Wcześniej jednak o czas poprosił trener Miodrag Rajković.

Decydująca akcja tego spotkania należała do Akselisa Vairogsa. - To była moja decyzja - przyznał na konferencji prasowej serbski szkoleniowiec. Łotewski skrzydłowy miał zagrać jeden na jednego z Davidem Jacksonem. Koledzy z zespołu zostaw mu miejsce i zaczęło się. Niestety, "Axel" niewiele wymyślił w tej akcji.

Przez kilkanaście sekund kozłował piłkę na siódmym metrze, a później oddał niecelny
rzut z półdystansu. - Ja wierzę w swoich zawodników, dlatego dałem grać Akselisowi. Błędy to jednak
część gry i się zdarzają - mówił Rajković.

Mimo porażki, jego zespół wciąż jest w grze w walce o miejsce w pierwszej szóstce przed play-offami. Ścisk w w tabeli jest bardzo duży i w ostatecznym rozrachunku każdy duży punkty może okazać się na wagę złota. Niestety, wczoraj Śląsk go stracił.

Szansa na odrobienie 22 grudnia w Koszalinie, gdzie rywalem wrocławian będzie AZS trenera Andrieja Urlepa.

Śląsk Wrocław - PGE Turów Zgorzelec 87:88 (16:18, 21:21, 27:27, 23:22)
Śląsk: Mladenović 20, Bogavac 19 (2), Skibniewski 13 (1), Calhoun 9, Diduszko 7 (1),
Vairogs 7 (1), Wójcik 6, Graham 6, Bochno 0.
Turów: Kickert 26 (2), Moore 19, Jackson 12, Cel 10 (1), Wysocki 6 (1), Edwards 6,
Gustas 4, Mielczarek 3 (1), Lauderdale 2, Chyliński 0.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska