Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bakterie dadzą nam gaz

Katarzyna Kroczak
Henryk Karaś
Henryk Karaś Tomasz Hołod
Rozmowa z Henrykiem Karasiem, prezesem KGHM Cuprum.

Panie Prezesie, czy Unia Europejska "przeprosiła" się już z górnictwem? Przez lata nie chciała nawet o nim słyszeć...

Powoli zaczyna się to zmieniać. Oczywiście, nie robi tego z miłosierdzia, ale z potrzeby. Jeszcze kilka lat temu w Brukseli wydawało się, że dzięki globalizacji nie musimy się martwić o swobodny dostęp do surowców mineralnych. Niektórzy zakładali, że zawsze będzie do nich wolny dostęp. Tymczasem okazało się, że globalizacja ma także negatywne skutki. Wykorzystując dobrą koniunkturę na surowce, duże firmy górnicze zaczęły przejmować mniejsze, skupiając na przykład większość wydobycia lub produkcji danego surowca. Zaczynają dyktować warunki i podwyższać ceny. Nabywcy surowców, w tym wiele przedsiębiorstw z krajów UE, nie mają wyjścia i musi je kupować drożej.

Unią kieruje więc czysta ekonomia?

Ekonomia i rosnący brak poczucia bezpieczeństwa. Bo jaką mamy pewność, że ktoś znowu nie zakręci nam kurka z gazem? Jeszcze w 2003 roku w Brukseli przeważał pogląd, że górnictwa nie należy wspierać, że ten przemysł powoli sam ulegnie likwidacji ze względu na duże zagrożenie dla środowiska naturalnego. Nie zauważano, że w krajach unijnych rośnie zapotrzebowanie na surowce mineralne. Proszę sobie wyobrazić, że dziś ponad 80 procent metali jest sprowadzane spoza krajów Wspólnoty. To przytłaczające. Rocznie UE potrzebuje na przykład ok. 5 mln ton miedzi, a największy jej producent w Europie - KGHM, wydobywa "tylko" 500 tysięcy ton. To sporo mówi o skali potrzeb gospodarki europejskiej.
W prasie angielskiej wyczytałem takie zdanie: "My, Anglicy, mamy energię pod naszymi stopami". To samo można powiedzieć o mieszkańcach krajów UE. Chodzi o olbrzymie zasoby węgla kamiennego i brunatnego w Europie. W Polsce aż na dwóch trzecich powierzchni naszego kraju występuje węgiel brunatny.

Nie chce mi Pan jednak powiedzieć, że tradycyjne odkrywki zagwarantują nam bezpieczeństwo energetyczne?

Dzisiaj mamy większą świadomość ekologiczną, że przy tak dużych zasobach surowców energetycznych powinno się również wziąć pod uwagę inne rozwiązania dla ich wykorzystania, nie wykluczając dotychczasowych! W sytuacji, gdy kraje Unii są mocno uzależnione od dostaw paliw i
gazu z krajów arabskich i Rosji, trzeba więc sięgnąć po to, co mamy u siebie. Wykorzystać w
racjonalny i ekologiczny sposób swoje własne zasoby energetyczne.

Ale nadal nie wiemy, ile i jakich surowców jest na terenie Europy?

Właśnie! W czerwcu 2007 roku unijne biuro DG Enterprises and Industry ogłosiło raport, który po raz pierwszy mówi o potrzebie polityki surowcowej w UE oraz głębokim uzależnieniu krajów Unii od dostaw surowców z krajów spoza niej. Pojawiły się też stwierdzenia o potrzebie wsparcia rozwoju przemysłu wydobywczego w Europie. Powstaje potrzeba inwentaryzacji bazy surowcowej, czyli stworzenia jednolitej europejskiej mapy zasobów, która pozwoliłaby nam określić, co tak naprawdę mamy. Chodzi tu o zebranie wszystkich istotnych informacji dotyczących zasobów surowcowych ważnych dla przyszłości gospodarki europejskiej.

Chcemy wiedzieć, co tak naprawdę mamy pod tymi wspomnianymi stopami?

Nie tylko pod nimi. W Europie jest również mnóstwo potencjalnych zasobów pochodzących z dawnej działalności górniczej i hutniczej. Takim szczególnym miejscem jest Dolny Śląsk. Mam na myśli dawne zagłębie miedziowe koło Bolesławca i Złotoryi, Złoty Stok, Kowary, Szklary koło Ząbkowic, Rudawy Janowickie z Miedzianką, gdzie wydobywano metale kolorowe jeszcze w średniowieczu. Tam jest mnóstwo hałd, wyschniętych zbiorników, starych wyrobisk, które częściowo już zostały zinwentaryzowane i z których można pozyskiwać surowce.

Przy ograniczonym dostępie do zasobów, ważną rzeczą staje się także maksymalizacja odzysku metali i minerałów z istniejących zasobów surowcowych. na przykład, czy da się z rudy miedzi "wycisnąć" nie 89, a 95 procent metalu. Ale nie tylko to. W Złotym Stoku na przykład dawniej wydobywano arsen i złoto i do dziś leżą tam hałdy pogórnicze, z których można by odzyskać dodatkowe surowce. Trzeba do tego jednak oprócz odpowiedniej technologii - nie ukrywajmy - pieniędzy. Dlatego też tak bardzo walczymy o EIT+ na Dolnym Śląsku. To byłaby dla nas świetna szansa. A jeśli połączymy siły z sąsiednimi krajami, możemy w ten sposób przyczynić się do poważnego kroku naprzód w realizacji polityki surowcowej Unii.
Jako prezes KGHM Cuprum i przewodniczący Europejskiej Platformy Zasobów Surowcowych, od niedawna oficjalnego już "ciała konsultacyjnego" Komisji Europejskiej, może Pan chyba coś zrobić w tym kierunku?

Ależ my działamy w tym kierunku! Istnieje już europejski program wspierania innowacji w obszarze przemysłu wydobywczego. Pojawiły się pierwsze projekty w tej dziedzinie, finansowane przez UE. Pamiętam moją rozmowę z profesorem Jerzym Buzkiem, który mocno wspiera pomysł takiego projektu, który byłby jednocześnie i dolnośląski, i europejski.
Tu jest szansa dla EIT+, by przy pomocy innowacyjnych technologii opracowanych na Dolnym Śląsku stworzyć na przykład program, który byłby jednym z elementów budowania bezpieczeństwa energetycznego Europy z wykorzystaniem naszych zasobów naturalnych.
Nie ukrywam, że liczymy na doświadczenie innych krajów, które mają ciekawe osiągnięcia w dziedzinie produkcji paliw i gazu syntetycznego metodami gazyfikacji czy "bio".

To brzmi jak połączenie wody z ogniem.

Niezupełnie. W czerwcu 2008 r. zorganizowaliśmy we Wrocławiu spotkanie, na którym przedstawiliśmy aktualny stan światowej techniki w dziedzinie podziemnej gazyfikacji węgla jako jednej z opcji budowania bezpieczeństwa energetycznego Europy. W skrócie chodzi o podziemne spalanie węgla. Takie instalacje działają już w Rosji, która ma tu już 70-letnie doświadczenie, w Kanadzie, Australii, RPA i Uzbekistanie. Inne kraje, takie jak USA, Indie, Chiny i Wielka Brytania, prowadzą prace nad zastosowaniem tej technologii na skalę przemysłową. Co ciekawe włączają się w tę sprawę także duże koncerny paliwowe. By uruchomić ten program, potrzeba jednak 5-6 lat na zbudowanie instalacji pilotowej.

Naukowo jest to przekonujące, ale pewnie bardzo drogie?

Na budowę takiego zakładu potrzeba 15-20 mln dolarów.

Czy nie będzie przy tym niebezpieczeństwa dla ludzi?

- Jeżeli chodzi o tych pracujących, to nie, bo ich pod ziemią nie będzie. Jeżeli mówimy o ludziach żyjących w sąsiedztwie przyszłej kopalni, to przymierzamy się do połączenia tej technologii z podsadzaniem pustki pogazowej odpadami, by nie doszło do gwałtownego obniżenia się powierzchni ziemi nad powstałymi wyrobiskami. Przeciwnicy tej metody sięgają do różnych argumentów, by ją ośmieszyć. Według aktualnych danych, proces ten da się monitorować i kontrolować, zatrzymać i ponownie uruchomić. Jest to także olbrzymie wyzwanie naukowe i inżynierskie dla naszej kadry.

Inną, fascynującą metodą jest wpisujące się w biomining, czyli biogórnictwo, wykorzystanie bakterii do pozyskania surowców. Pięćdziesiąt lat temu odkryto drobnoustroje, które rozkładają siarczki metali np. na hałdach, które powstają po wydobyciu m.in. miedzi. To odkrycie zapoczątkowało powstanie w górnictwie pod koniec XX wieku nowych metod opartych na biotechnologii. Podobnie może być w przypadku biogazyfikacji węgla brunatnego. Chcemy uruchomić taki projekt w Polsce, by sprawdzić możliwość pozyskiwania gazu ze złoża węgla brunatnego tą drogą.

Takie bakterie żyją w przyrodzie, np. w organizmach zwierzęcych czy w opuszczonych kopalniach węgla. Dysponujemy wynikami badań prowadzonych od lat 90. ubiegłego wieku w USA, które potwierdzają możliwość produkcji metanu z węgla brunatnego na powierzchni. Jest pomysł, by te doświadczenia spożytkować w warunkach naturalnych po wstrzyknięciu odpowiednich kultur bakteryjnych pod ziemię do złoża. Trzeba im tylko dodać odżywki i działają! To brzmi jak science fiction, ale trzeba taką możliwość sprawdzić. Kto przypuszczał 50 lat temu, że tą drogą można już pozyskiwać czyste złoto, uran, miedź, nikiel i kobalt.

Skąd się wzięły te bakterie?

- Firmy w USA, które się tym zajęły, poszukiwały ich w różnych miejscach. Okazało się, że najbardziej efektywne dla przerobu węgla brunatnego na metan są drobnoustroje żyjące w jelitach termitów. Technologia ta została już opatentowana w Stanach. Biorąc pod uwagę rozwój innych dziedzin, są szanse, by odkrywać przed górnictwem nowe możliwości i zmieniać jego oblicze, a dzięki EIT+ może będziemy mieli okazję uczynić to na Dolnym Śląsku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska