UWAGA! ARTYKUŁ POWSTAŁ W 2011 ROKU
Ojciec, Zbigniew, był graczem AZS-u Wrocław, Gwardii, a także drużyny narodowej. Mama, Maria Ronczewska, to z kolei wielokrotna mistrzyni Polski w pływaniu. Jej drogą próbował pójść młodszy syn Jakub, lecz poruszanie się od ściany do ściany i liczenie kafelków w podłodze - jeszcze dziesięć, jeszcze tylko pięć - musiało znużyć. Z pożytkiem dla polskiej siatkówki. Maciej natomiast od razu szedł drogą taty.
- Od niemowlaka niemalże z tą dyscypliną się związałem. Najpierw jednak trenowałem w Juvenii. Klub mieścił się w II LO przy dawnej ul. Rosenbergów (dziś Parkowej), więc tam jako mieszkaniec Biskupina miałem bliżej na treningi - mówi olimpijczyk z Moskwy, który uwagę zaczął na siebie zwracać szybko. W 1975 roku przywiózł z Osnabrück - jako 16-latek - brąz mistrzostw Europy juniorów. Dwa sezony później on i koledzy zajęli w tej imprezie miejsce czwarte. Nie było już zatem na co czekać. Nadszedł czas, by poskakać już pod siatką do gardeł seniorom. I tak zaczął czynić Jarosz z Gwardią.
Z Juvenii trafili do niej także Bogusław Mielnikiewicz i Janusz Żytko, który synów rozprowadził umiejętnie. Mateusz został piłkarzem (obecnie Cracovia), Łukasz - koszykarzem (grał m.in. w Czarnych Słupsk i Noteci Inowrocław). Cała trójka obstawiła więc trzy najbardziej popularne gry zespołowe w kraju. Wracając do Gwardii - ze Świdnika dotarł do niej Lech Łasko, pojawili się także Ireneusz Kłos, Wojciech Baranowicz, Marek Ciaszkiewicz, Krzysztof Olszewski, Zbigniew Barański, Sławomir Skup. I to była paka na trzy tytuły mistrza kraju w latach 1980-82. - Nawet na więcej, bo po tej serii dwukrotnie zdobyliśmy srebro, ulegając Legii Warszawa. A uważam, że powinniśmy te dwa kolejne tytuły również wywalczyć. Z różnych względów stało się jednak inaczej. Jakich? A takich, jak np. sprawy bytowe. Myśmy grali wtedy za czapkę śliwek - nie ukrywa Jarosz. I w sumie nie ma jak. Przecież trenerem był najpierw... Jan Śliwka. Trzy mistrzowskie pierścienie to już jednak robota duetu Władysław Pałaszewski - Jerzy Suchanek (śp.). - Wszędzie mieli wtedy lepsze pieniądze, więc czegoś nam brakowało. I dlatego każdy ruszył potem w swoją stronę - dodaje przyjmujący.
Nim się jednak ekipa rozjechała, pokazała też kawałek dobrej siatkówki w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych. Otóż, w sezonie 1980/81 wywalczyła trzecią lokatę w rozgrywanym na Teneryfie Final Four. Triumfowało wówczas Dynamo Bukareszt przed CSKA Moskwa, czwarta lokata dla Finów z Pieksamaen. Nie była to jedyna porażka z Rumunami oraz Rosjanami w tej pięknej karierze.
Moskwa 1980. Igrzyska. W meczu o brąz biało-czerwoni ulegają Rumunom 1:3. Jak to?! Przecież w pierwszej fazie turnieju było odwrotnie. Pokonali ich 3:1. - Takie zespoły, jak Ru-munia i Bułgaria należały wówczas do czołówki europejskiej, a i w świecie się liczyły. Skąd nasza porażka? Dzień wcześniej spotkaliśmy się w półfinale właśnie z Bułgarami, z którymi przed igrzyskami nie przegraliśmy przez pięć kolejnych lat. Aż tu nagle 0:3. To był szok. Myśmy przecież myśleli już o pojedynku z Ruskimi, o finale. Byliśmy w końcu obrońcami tytułu z Montrealu.
Miałem swoje zdanie, czego trener Wagner nie tolerował. Zawsze kogoś gdzieś zawiesił, wyrzucił, dla przykładu
Ta porażka z Bułgarią w jakiś sposób nas podłamała, a mecze odbywały się dzień po dniu - przypomina Jarosz. On i koledzy, podopieczni Aleksandra Skiby, nie potrafili się po tym półfinale otrzepać. Tak oto przepadła olimpijska emerytura. A co ciekawe, pobiera ją dziś gwardyjski kumpel Jarosza - Ireneusz Kłos. Mimo że w Moskwie go nie było (z powodu kontuzji), na żadnych innych igrzyskach również. Ale był Kłos w 1984 roku na Kubie, gdzie kraje komunistyczne uczestniczyły w zastępczych igrzyskach krajów zaprzyjaźnionych. Tam Polska zajęła trzecie miejsce i każdy z członków tej ekipy jest traktowany przy kasie jako medalista olimpijski z prawem do pobierania emerytury.
W kadrze pozostał Jarosz do 1983 roku. Wtedy z niej zrezygnował. Jako 24-latek! Powód? Nazywał się Hubert Jerzy Wagner, który właśnie nastał po raz drugi. Po złocie w Montrealu (1976), tak jak zapowiadał przed igrzyskami, ustąpił. A później wrócił. - Dlatego zakończyłem współpracę z reprezentacją. Trener był najważniejszy, był wodzem, a ja nie zgadzałem się z nim w niektórych sprawach, jeśli chodzi o szkolenie, podejście. Zrezygnowałem. Czy dziś żałuję? Nie rozpatruję sprawy w tych kategoriach. Wtedy, 30 lat temu, uważałem, że robię słusznie i nie zamierzam teraz przewracać tematu do góry nogami. Jednej rzeczy mogę tylko żałować. Tej emerytury, którą chłopcy wywalczyli na Kubie - przyznaje wrocławianin. Z Wagnerem miał jednak pewien kontakt. Przed igrzyskami w Montrealu był już przez niego powoływany na zgrupowania, jako 16- i 17-latek. Ogrywał się, poznawał towarzystwo. Wiadomo było jednak, że na olimpijski występ jest jeszcze zbyt młodym żółtodziobem. Gdyby urodził się dwa lata wcześniej...
Tej odmowy współpracy z Wagnerem nie możemy jednak tak łatwo odpuścić. No bo jak tak można było zrezygnować z tego orzełka? I to w tamtych czasach?! - Ja po prostu zdawałem sobie sprawę, że mam krnąbrny charakter. I na boisku, i poza nim. Miałem swoje zdanie, czego on nie tolerował i wiedziałem, że wcześniej czy później złapie mnie na czymś i zdyskwalifikuje. Choćby dla przykładu. Zawsze kogoś gdzieś wyrzucił, zawiesił, żeby inni się bali. Tak było z Czają czy Gościniakiem. Bezwzględnie szedł po trupach, ścielił się on gęsto, ale jak wygrywał, to czapki z głów - kończy Jarosz wagnerowski wątek. W olimpijskim roku 1980 został wybrany najlepszym siatkarzem kraju według "Przeglądu Sportowego". Wielokrotnie znajdował miejsce w najlepsze szóstce sezonu. Nawet wtedy, gdy nie był już reprezentantem. Z kadrą zdążył jednak sięgnąć jeszcze po trzy tytuły wicemistrza Europy. Najbliżej złota było w Helsinkach (1977), gdzie w finale z ZSRR - przy stanie 1:1 - w trzecim secie Polacy prowadzili, by po serii głupich błędów oddać pole. W dwóch pozostałych finałach do złotego s
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?