Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dutkiewicz o nowym stadionie, Śląsku, Schetynie i swoim małżeństwie

RED
Michał Pawlik
Jak co miesiąc, o najważniejsze wydarzenia w stolicy Dolnego Śląska spierają się prezydent Rafał Dutkiewicz i Arkadiusz Franas, redaktor naczelny "Polski-Gazety Wrocławskiej"

Minął już ponad miesiąc od wyborów, więc czas na spokojne podsumowanie. Nie zraziła Pana do wielkiej polityki porażka? Bo ja tak nazywam wynik, który osiągnął Pański komitet.

To oczywiste, że nie satysfakcjonuje mnie wynik wyborczy, jeśli jednak spojrzymy na liczbę głosów oddanych na ruch samorządowy, to wygląda to lepiej. Poparło nas blisko milion Polaków. Analizując ten wynik procentowo, również trudno być niezadowolonym. Na Dolnym Śląsku jest wyższy od tego, który osiągnęliśmy w wyborach samorządowych. Wtedy mieliśmy 23 procent, a teraz w całym regionie 26. No i w samym mieście pokonaliśmy Platformę Obywatelską. We Wrocławiu suma głosów na naszych kandydatów jest wyższa niż suma głosów oddana na ludzi PO. Co prawda o
pięćdziesiąt kilka, ale zawsze to lepszy wynik. A w skali całego kraju - licząc te okręgi, w których startowaliśmy - uzyskaliśmy 15 procent, czyli wynik lepszy od Ruchu Palikota. To jednak wnioski optymistyczne z serii "nie wszystko przegraliśmy".

Przecież liczył Pan na więcej niż tylko jeden mandat w Senacie?

Nie ulega wątpliwości, że wprowadzenie tylko jednego senatora jest dalekie od sukcesu. Polacy w wyborach parlamentarnych są jeszcze przyzwyczajeni do głosowania na listy czy wręcz na szyldy partyjne, a nie nazwiska, choć do Senatu teoretycznie miało być już inaczej. Stąd w tej izbie dominują dwa ugrupowania, a poza nimi jest tylko czterech senatorów tzw. niezależnych: Cimoszewicz, Kutz, Borowski i Obremski. Jarek Obremski znalazł się w dobrym towarzystwie. Satysfakcja, którą mam, wynika stąd, że mój dotychczasowy zastępca jako jedyna osoba w kraju pokonał kandydata PO, pozostali senatorowie niezależni nie mieli konkurencji z Platformy.

Czyli co Pan zamierza teraz zrobić ze swoim projektem politycznym?

Teraz przez najbliższe 3 lata nie będzie wyborów, więc nastąpi względny spokój w polityce. My na pewno znowu wystartujemy w 2014 roku w wyborach samorządowych. Tu, na Dolnym Śląsku. Chcemy mocno powalczyć o ten region.

A co w skali kraju?

Nie umiem powiedzieć, co będzie z naszym sojuszem samorządowym. Porażka nie zmienia mojej diagnozy. Państwo polskie trzeba zreperować i dalej chciałbym się tym zajmować.

To jak będzie teraz funkcjonowało Pańskie stowarzyszenie na Dolnym Śląsku? Nie boi się Pan pewnego rodzaju uśpienia tej formacji, bo jak wiemy, prace w sejmiku nie są zajęciem, które odbijają się szerokim echem wśród wyborców.

Doświadczenie, które wynieśliśmy z wyborów senackich, pokazuje, że takim ruchom jak nasz, które nie są partiami politycznymi, będzie bardzo trudno przetrwać w świadomości obywateli. Dlatego czeka nas wytężona praca organizacyjna. Musimy być bardzo aktywni. Zamierzamy udowodnić, że ten skok z 23 na 26 procent to nie był przypadek, a tendencja i efekt pewnych działań.

Czyli ucina Pan spekulacje, że Rafał Dutkiewicz, marząc o ogólnopolskiej karierze politycznej, zamierza skorzystać z zaproszenia jakiejś partii politycznej?

Po pierwsze, nie ma takiego zaproszenia. Po drugie, gdyby nawet było, to ja nie brałbym go pod uwagę. Nie mówię, że nigdy, bo nie wiem, jak będzie wyglądała sytuacja za dwa czy trzy lata. Ale teraz nie ma o tym mowy. Muszę dodać coś, co zabrzmi nieskromnie, ale trudno. Musimy coś zrobić, by Obywatelski Dolny Śląsk stał się silniejszą marką niż moje nazwisko, bo teraz jest na odwrót. I to jest duży problem marketingowy.

Myślę, że ten problem stał się główną przyczyną porażki Pańskiego komitetu w naszym regionie...

Nie, to nie tak. Powtórzmy, że procentowo było lepiej niż rok temu, ale w wyborach jednomandatowych to nie wystarcza, trzeba mieć najwięcej głosów w poszczególnych okręgach i tego nie udało się osiągnąć. Poza tym myślę, że straciliśmy też, wystawiając jedynie listy do Senatu. Główna kampania była skupiona na Sejmie, praktycznie tylko ona była w orbicie zainteresowania mediów, a tam nas nie było widać. Oczywiście, że nie mam twardych dowodów, iż wtedy byłby sukces, ale wynik Palikota pokazuje, że jakieś szanse były. Choć przypadek PJN pokazuje znowu coś innego. Tylko że Palikot miał kampanię, a PJN nie.

Zatrzymajmy się przy Palikocie. Jak Pan diagnozuje obecną sytuację polityczną w kraju? Czy
stary układ PO-PiS zaczyna pękać?

Z ciekawością przyglądam się różnym ruchom tektonicznym w partiach politycznych. Na przykład odejściu ziobrystów. To może być początek czegoś większego na naszej scenie partyjnej. I niekoniecznie musi tylko dotyczyć PiS-u. Jeśli chodzi o Janusza Palikota, trzeba powiedzieć, że on
najsilniej znokautował SLD. Wstrzelił się w elektorat światopoglądowo liberalny i zdecydowanie poruszył kwestie związków partnerskich, prawa do aborcji, stosunków państwo - Kościół i to zadziałało. A Sojusz tego tematu tak ostro nie podjął i przegrał. Ale co do trwałości ugrupowania Palikota, jestem dość sceptyczny.

Palikot, PiS, a co z Platformą? Bo cały czas przypominam, że zawsze się Pan przyznawał, iż jest wyborcą tego ugrupowania.

Politolodzy twierdzą, że wszystko zależy od konfliktu Schetyna - Tusk. A ja uważam, że dużo więcej od sytuacji gospodarczej w 2012 roku, czyli czy nadal będziemy zieloną wyspą. Wyczuwa się, że kryzys krąży wokół nas imoże niestety zaatakować. Jeśli, co daj Boże, jednak go unikniemy, to PO
przetrwa w całości. Gdy coś złego się wydarzy w gospodarce, to ten ewentualny konflikt personalny może mieć dużo większe znaczenie co do przyszłości Platformy niż obecnie. Ale muszę na koniec podkreślić, że mam duży szacunek do tej partii za jej sukces wyborczy. Jeszcze żadne ugrupowanie w wolnej Polsce nie utrzymało się przy władzy w kolejnej kadencji. Im się to udało.

A czy problemy w PO mogą się jakoś odbić na życiu naszego regionu? Na Pana działalności?

Kompletnie nie mam pojęcia. Ale też w tej chwili nie ma to żadnego znaczenia. Bo, po pierwsze, mamy teraz, o czym już wspominałem, czas względnego spokoju do następnych wyborów. A po drugie, nie ma już do podziału pieniędzy unijnych, a to zawsze stymulowało przeróżnego rodzaju
zachowania lobbingowe i polityczne w najgorszym tego słowa znaczeniu. Teraz region już tak bardzo nie potrzebuje nikogo silnego w centrali, kto - kolokwialnie mówiąc - "coś by nam załatwił". A jeśli chodzi o moją działalność, to takie myślenie w kategoriach żerowania na cudzym nieszczęściu i prowadzenia wojenek podjazdowych zawsze było mi obce. Ja chcę budować, ale nie na gruzach. Może to jest myślenie mało polityczne, ale ja nie lubię opierać swoich działań na rozgrywaniu konfliktów, co jest niestety domeną głównych sił politycznych w Polsce.

To kończąc wątek polityczny, muszę zapytać o coś, co Pan oczywiście zdementuje, ale… Czyli nie było nigdy z centrali PO propozycji, by objął Pan stery tej partii na Dolnym Śląsku?

Teraz nie było żadnych rozmów na ten temat. Bardzo dawno temu, gdy Janusz Palikot był jeszcze w PO, to zaprosił mnie na spotkanie w Warszawie. Głosił się wysłannikiem premiera. Powiedział: chodź do nas, to za trzy tygodnie będziesz szefem Platformy w regionie. Do dziś nie wiem, czy rzeczywiście był wysłannikiem Donalda Tuska, ale rozbawił mnie tą perspektywą trzech tygodni.

A rozmawiał Pan po wyborach z Grzegorzem Schetyną?

Dwa razy i krótko. Spotkaliśmy się w samolocie i tam rozmawialiśmy o piłkarskim Śląsku, bo to było jeszcze przed meczem z Lechią Gdańsk. No i potem widzieliśmy się na stadionie, ale też przelotnie.

O polityce nie rozmawialiście?

Nie.

A o koszykówce?

Też nie. O tym rozmawialiśmy jakiś czas temu temu. Wtedy rozważaliśmy kwestię tego, jak to będzie z reaktywacją koszykarskiego Śląska. Ustaliliśmy, że drużyna pilotowana przez pana Przemysława Koelnera zagra w ekstralidze. Patrzę na Pana minę i wiem, co chce Pan powiedzieć - zgadzam się, że teraz jest przedziwna sytuacja z dwoma Śląskami - drugoligowym i ekstraligowym. A przecież jakiś czas temu to pan Koelner zaproponował, by stworzyć drużynę, która będzie przedzierała się z niższych klas rozgrywek do wyższych, aż do ekstraligi. Wtedy to środowisko związane z dawnym Śląskiem, a właściwie z Grzegorzem Schetyną, krzyczało: absolutnie nie, nie ma na to czasu, od razu trzeba kupić dziką kartę. Po rozmowie z Grzegorzem Schetyną ustaliliśmy, że szukamy sponsora na połowę budżetu, a połowę da miasto. Był nawet jakiś chętny, ale z powodu kryzysu się wycofał. Spytałem wtedy pana Koelnera, czy go stać od razu na projekt ekstraligowy, ale odrzekł, że jeszcze nie. Jednak rok temu zgłosił, że już może, więc zaczęliśmy realizować powyższe ustalenia. To w tym momencie odezwało się tamto środowisko, ludzi skupionych wokół Schetyny, i zaczęło realizować w II lidze koncepcję Przemysława Koelnera, jego samego krytykując bez opamiętania i bez sensu. To nieuczciwe. Zwłaszcza że eskalując ten konflikt, posługują się znanymi nazwiskami i koszulkami, ewidentnie wbrew interesowi koszykarskiego Śląska i wrocławskiej koszykówki w ogóle... I jeszcze te absurdalne wypowiedzi Grzegorza Schetyny z ostatniej kampanii wyborczej, że będzie kibicował w koszykarskiej ekstralidze Czarnym Słupsk, dopóki nie wróci do niej Śląsk, który przecież nie tylko w niej jest, ale też coraz lepiej sobie radzi.

Zmieńmy dyscyplinę. Pojawiają się głosy w całej Polsce, że z nowo budowanych stadionów mamy najbrzydszy obiekt. Oceniając go z zewnątrz.

O gustach się nie dyskutuje, ale rozumiem te uwagi. Choć po meczu we Wrocławiu Włosi byli zachwyceni, a ich prasa - której dostałem przedruki - opatrywała artykuły tytułami, że "Wrocławski stadion to policzek dla włoskich stadionów". Pamiętajmy też, że przed nami ostatni szlif. Według projektantów ostateczny efekt kolorystyczny uzyskamy, włączając oświetlenie, które jeszcze nie jest ukończone.

Ono będzie włączono na stałe?

Na pewno przez większość czasu. To jest oświetlenie diodowe, więc nie będzie kosztowne. I barwy mają się zmieniać. Jeszcze nikt niczego takiego nie zrobił, więc mam pewne obawy. Ta powłoka jest właśnie po to przygotowana, by móc się tym światłem bawić. A jeśli się nie uda osiągnąć wszystkich zapowiedzianych efektów, to i tak ta zewnętrzna osłona ma się inaczej prezentować.

To kiedy wreszcie nasz stadion zostanie ukończony?

W tym roku.

Ale rozumiem, że wykonawca już przekroczył termin przewidziany umową?

Tak, ale przed przekroczeniem tych terminów rozpoczęliśmy negocjacje w sprawie aneksu. I rozmowy jeszcze trwają. Wykonawca chce jeszcze przedłużyć termin, ale my twardo obstajemy przy końcu roku.

A pieniądze?

Obawiam się, że to się skończy jakimś arbitrażem. Oni stracili dużo na zmianach kursowych, przed którymi się nie ubezpieczyli. Poza tym mówią jeszcze o dodatkowych kosztach. Sami nic więcej nie wypłacimy, bo po prostu nie pozwala na to prawo, ale jeśli sąd tak orzeknie, to zobaczymy.

Nie boi się Pan, że przez ten spór finansowy możemy nie mieć gotowego stadionu na Euro 2012?

Nie. To rzetelna firma. Swoje zrobi, a o pieniądzach będziemy dyskutować i być może spierać się potem.

A co z piłkarskim Śląskiem przed Euro? Będzie jeszcze grał na tym stadionie w przyszłym roku czy przejmuje go UEFA?

Z tego, co mi wiadomo, to sezon jest skrócony i Śląsk mecze wiosenne będzie grał na tym obiekcie. I mam nadzieję, że UEFA nam tego nie utrudni.

Teraz muszę odsapnąć, bo po raz pierwszy zadaję takie pytanie. Nie sądziłem nigdy, że odważę się poruszyć temat tak bardzo osobisty, bo bardzo szanuję prywatność osób publicznych. Ale tym razem o sprawach prywatnych stało się bardzo głośno. No dobrze… Czy to prawda, że Pan się rozwodzi?

Proszę się rozluźnić, bo nawet jestem wdzięczny za to pytanie. Do mnie też docierały te przykre plotki. Nie - nie rozwodzę się. A jeśli ktoś tak opowiadał, to dużo większą krzywdę robił mojej żonie, którą podziwiam, bo ja przecież nie mam prostego zawodu i ona musi to znosić przez te wszystkie lata. Żeby było ciekawiej, to dodam, że nie tylko się nie rozwodzimy, ale mam wrażenie, że ostatnio nawet mniej się kłócimy, a wkrótce razem wybieramy się do papieża po błogosławieństwo na dalsze lata.

To wszystkiego dobrego na tej samej drodze życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dutkiewicz o nowym stadionie, Śląsku, Schetynie i swoim małżeństwie - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska