Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy wrocławski biznesmen spotkał się z norweskim terrorystą?

Marcin Rybak, współpraca Bertold Kittel TVN
Łukasz M. w programie "Superwizjer"
Łukasz M. w programie "Superwizjer" Materiały TVN
Co robił w Szwecji wrocławski przedsiębiorca Łukasz M. na kilka tygodni przed zamachami norweskiego terrorysty Andersa Breivika?

Na to pytanie próbują odpowiedzieć Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i wrocławska Prokuratura Okręgowa. Prowadzą śledztwo w sprawie polskiego wątku lipcowych, krwawych zamachów Breivika.

Odpowiedzi szukali też dziennikarze TVN i Gazety Wrocławskiej. Łukasz M., właściciel firmy, która sprzedała Breivikowi dwie substancje chemiczne, pojechał do Szwecji w lipcu.

Przypomnijmy. W piątek, 22 lipca, w Oslo wybuchła skonstruowana przez Breivika bomba. Dwie godziny później zamachowiec pojawił się na wyspie Utoya, gdzie zabijał uczestników letniego obozu młodzieżówki norweskiej partii socjalistycznej.

Czytaj też: Wrocławianin, który sprzedał chemikalia Breivikowi, miał kiedyś problemy z prawem

Czy Łukasz M. spotkał się w Szwecji z Breivikiem albo z jakimś pośrednikiem, którego Breivik wysłał do Szwecji? A może jego wyjazd - jak sam mówi - to po prostu wakacje i zwykły zbieg okoliczności?
Jak się dowiadujemy, wrocławska prokuratura będzie szukać informacji o szwedzkich wakacjach Łukasza M. Prawdopodobnie wystąpi o pomoc prawną do władz Szwecji i Norwegii.

Po co? Jedna z wersji wrocławskiego śledztwa zakłada, że Łukasz M. mógł wiedzieć bądź domyślać się, że jego norweski klient potrzebuje chemikaliów do produkcji ładunków wybuchowych. Problem w tym, że sam Łukasz M. niezbyt wiarygodnie tłumaczy co robił w Szwecji. Dziennikarze TVN i Gazety Wrocławskiej dwa razy - w odstępie kilku tygodni - rozmawiali z nim na ten temat.

Podał dwie różne wersje. W obu z nich wyjazd był połączeniem wakacji i podróży biznesowej.
W pierwszej wersji chodziło o sprzedaż wałków potrzebnych do rozdrabniania substancji chemicznych. Odbiorcą miał być niejaki "Borys", mieszkający w Szwecji. Przy kolejnym spotkaniu podróż miała już być efektem zamówienia, jakie złożył szwedzki producent motocykli. Miał zlecić wrocławskiej firmie Łukasza M. wykonanie jednego detalu.

- Producent motocykli szuka dostawcy części do motoru i znajduje firmę chemiczną z Wrocławia? - pytamy.
- Co w tym dziwnego - odpowiada Łukasz M.

W lipcu - kilka dni po ujawnieniu, że w sprawie zamachów Breivika był polski ślad - Gazeta Wyborcza napisała, że Łukasz M. reklamował swoją firmę na norweskich forach dyskusyjnych dotyczący pirotechniki. Według GW, miał informować swoich klientów, że najbezpieczniejszą formą dostarczenia chemikaliów jest zawiezienie ich do Szwecji prywatnym samochodem. Inną drogą nie można wysłać substancji, bo są uznawane za niebezpieczne.

O tym, że jego klient jest sprawcą zamachu terrorystycznego, Łukasz M. dowiedział się w sobotę, 23 lipca, rano.
Jak mówi, wiedział już wtedy, że policja lub służby specjalne przyjdą do niego do domu. Nie umie wytłumaczyć, dlaczego sam nie zgłosił się na policję z informacjami, co kupował Breivik.

Na sugestię, że w Szwecji mógł się z nim spotkać, reaguje nerwowo: - To nieprawda. Nie było spotkania z Breivikiem. Koniec rozmowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska