Tak się składa, że w dzisiejszym wydaniu mamy dwa teksty o gimnazjach. Piszemy o tym, że w szkole w Polkowicach młodzież na przerwach czyta Pismo Święte i tańczy. W innym miejscu relacjonujemy, że we wrocławskiej szkole doszło ostatnio do napaści z wykorzystaniem ostrego narzędzia.
Łatwo przewidzieć, że czytelnik optymista skupi się na tej pierwszej informacji i zauważy, że młodzież wcale nie jest zła i egoistyczna, bo potrafi pogodzić zainteresowanie chrześcijańskimi wartościami z rekreacją przy muzyce (coś dla duszy i dla ciała). Z tej perspektywy napaść z nożem na przerwie to incydent, którego znaczenia nie należy wyolbrzymiać (agresja wśród nastolatków była, jest i będzie).
Z kolei pesymista uzna, że ostra bójka to nic wyjątkowego, takie zdarzenia są na porządku dziennym i tylko nie wszystkie wychodzą na jaw (czubek góry lodowej), a w ogóle to cała współczesna cywilizacja zmierza ku katastrofie. Takiego nastawienia nie zmienią doniesienia z Polkowic, bo grupa czytająca fragment Listu do Koryntian albo Księgi Hioba pomiędzy lekcją fizyki i zajęciami wychowania fizycznego wygląda dość egzotycznie w realiach polskiej szkoły.
Pesymista roztoczy wizję taśmy produkcyjnej, przy której lodówki skręcają osobnicy żywcem przeniesieni z dzisiejszego klubu seniora
Swoją drogą to interesujące, dlaczego młodym ludziom nie wystarcza rozmowa o Piśmie na lekcji religii. Chyba że na takich lekcjach mowa jest głównie o aborcji, eutanazji oraz o gejach, którzy chcą zdjąć krzyż w Sejmie - czyli o wszystkim, tylko nie o Piśmie.
Formuła "ale z drugiej strony" zastosowana do oceny polityków przynosi czasem zaskakujące rezultaty. Weźmy premiera Donalda Tuska, który w oczach Jarosława Kaczyńskiego jest "skrajną lewicą, szykującą potężny cios w Kościół", bo chce, by księża zaczęli płacić składkę na swoją emeryturę. Z drugiej strony Janusz Palikot ogłosił, że nowym rządem będą sterować "agenci Kościoła katolickiego z Opus Dei (Sikorski, Gowin, Arabski)", realizujący - jak należy sobie dośpiewać - ciemne interesy Watykanu.
Optymista i pesymista mogą rozwinąć skrzydła, gdy rzucimy na stół najbardziej chyba kontrowersyjną propozycję z expose Donalda Tuska - wydłużenie okresu pracy do 67 lat. Pesymista roztoczy wizję taśmy produkcyjnej w fabryce, przy której lodówki, telewizory czy samochody skręca towarzystwo żywcem przeniesione z dzisiejszego klubu seniora. Może też zapytać, czy w przyszłości rząd zamierza iść w tym samym kierunku, bo wtedy nie jest wykluczone, że wraz z kolejnymi osiągnięciami medycyny wiek emerytalny będzie podnoszony do 70, 80 czy nawet 100 lat.
A optymista? Po prostu włączy kalkulator i policzy, jaką emeryturę wypracuje sobie stulatek. Idę o zakład, że takich pieniędzy nie dostaje dziś nawet poseł czy senator i to razem z funduszem na utrzymanie swojego biura. No, może europoseł ma zbliżoną pensję. Jednym słowem, żyć nie umierać!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?