Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego optymista i pesymista źle oceniają expose Tuska

Janusz Michalczyk
Niektórzy twierdzą, że pesymista to dobrze poinformowany optymista. Tym, którzy lubią uprawiać czarnowidztwo, taka definicja jest na rękę, ale ja wolę podejście reprezentowane przez Tewje Mleczarza, bohatera "Skrzypka na dachu", który lubił rozważać sprawę z zastosowaniem formuły "ale z drugiej strony".

Tak się składa, że w dzisiejszym wydaniu mamy dwa teksty o gimnazjach. Piszemy o tym, że w szkole w Polkowicach młodzież na przerwach czyta Pismo Święte i tańczy. W innym miejscu relacjonujemy, że we wrocławskiej szkole doszło ostatnio do napaści z wykorzystaniem ostrego narzędzia.

Łatwo przewidzieć, że czytelnik optymista skupi się na tej pierwszej informacji i zauważy, że młodzież wcale nie jest zła i egoistyczna, bo potrafi pogodzić zainteresowanie chrześcijańskimi wartościami z rekreacją przy muzyce (coś dla duszy i dla ciała). Z tej perspektywy napaść z nożem na przerwie to incydent, którego znaczenia nie należy wyolbrzymiać (agresja wśród nastolatków była, jest i będzie).

Z kolei pesymista uzna, że ostra bójka to nic wyjątkowego, takie zdarzenia są na porządku dziennym i tylko nie wszystkie wychodzą na jaw (czubek góry lodowej), a w ogóle to cała współczesna cywilizacja zmierza ku katastrofie. Takiego nastawienia nie zmienią doniesienia z Polkowic, bo grupa czytająca fragment Listu do Koryntian albo Księgi Hioba pomiędzy lekcją fizyki i zajęciami wychowania fizycznego wygląda dość egzotycznie w realiach polskiej szkoły.

Pesymista roztoczy wizję taśmy produkcyjnej, przy której lodówki skręcają osobnicy żywcem przeniesieni z dzisiejszego klubu seniora

Swoją drogą to interesujące, dlaczego młodym ludziom nie wystarcza rozmowa o Piśmie na lekcji religii. Chyba że na takich lekcjach mowa jest głównie o aborcji, eutanazji oraz o gejach, którzy chcą zdjąć krzyż w Sejmie - czyli o wszystkim, tylko nie o Piśmie.

Formuła "ale z drugiej strony" zastosowana do oceny polityków przynosi czasem zaskakujące rezultaty. Weźmy premiera Donalda Tuska, który w oczach Jarosława Kaczyńskiego jest "skrajną lewicą, szykującą potężny cios w Kościół", bo chce, by księża zaczęli płacić składkę na swoją emeryturę. Z drugiej strony Janusz Palikot ogłosił, że nowym rządem będą sterować "agenci Kościoła katolickiego z Opus Dei (Sikorski, Gowin, Arabski)", realizujący - jak należy sobie dośpiewać - ciemne interesy Watykanu.

Optymista i pesymista mogą rozwinąć skrzydła, gdy rzucimy na stół najbardziej chyba kontrowersyjną propozycję z expose Donalda Tuska - wydłużenie okresu pracy do 67 lat. Pesymista roztoczy wizję taśmy produkcyjnej w fabryce, przy której lodówki, telewizory czy samochody skręca towarzystwo żywcem przeniesione z dzisiejszego klubu seniora. Może też zapytać, czy w przyszłości rząd zamierza iść w tym samym kierunku, bo wtedy nie jest wykluczone, że wraz z kolejnymi osiągnięciami medycyny wiek emerytalny będzie podnoszony do 70, 80 czy nawet 100 lat.

A optymista? Po prostu włączy kalkulator i policzy, jaką emeryturę wypracuje sobie stulatek. Idę o zakład, że takich pieniędzy nie dostaje dziś nawet poseł czy senator i to razem z funduszem na utrzymanie swojego biura. No, może europoseł ma zbliżoną pensję. Jednym słowem, żyć nie umierać!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska