Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olga Szomańska i Maciej Miecznikowski uważają, że tworzenie piosenek to intymny świat

Małgorzata Matuszewska
Olga Szomańska i Maciej Miecznikowski wystąpili na koncercie galowym II Festiwalu im. Włodka Szomańskiego "Nie tylko gospel" w Mieroszowie
Olga Szomańska i Maciej Miecznikowski wystąpili na koncercie galowym II Festiwalu im. Włodka Szomańskiego "Nie tylko gospel" w Mieroszowie Dariusz Gdesz
Z Olgą Szomańską – wokalistką i aktorką oraz Maciejem Miecznikowskim – piosenkarzem, autorem piosenek, multiinstrumentalistą, rozmawia Małgorzata Matuszewska.

Podczas galowego koncertu na II Festiwalu im. Włodka Szomańskiego „Nie tylko gospel” zapowiedzieliście wspólną płytę. Już nad nią pracujecie?
Maciej Miecznikowski: Pracujemy od jakiegoś czasu. Można powiedzieć, że jesteśmy na półmetku.
Olga Szomańska: Praca bardzo szybko nam idzie, bo okazuje się, że mamy podobną wrażliwość muzyczną. Mnie podobają się pomysły Maćka…
Maciej Miecznikowski: A ja jestem zachwycony tym, co wymyśla Olga!
Olga Szomańska: Niedawno nagrywaliśmy teledysk, w trakcie zmieniania kadrów siedzieliśmy na ławce i wymyślaliśmy nowe piosenki. Właśnie dopracowujemy jedną.
Maciej Miecznikowski: Uczymy się pracować razem. Tworzenie piosenek to intymny proces, trudno czasem otworzyć się przed samym sobą, a tu trzeba jeszcze zaufać drugiej osobie.

Kto w Państwa duecie twórczym jest autorem tekstów, a kto muzyki?
Maciej Miecznikowski: Staramy się uzupełniać.
Olga Szomańska: Jeśli pisze Maciek, wtrącam swoje trzy grosze...
Maciej Miecznikowski: … żeby to było wspólne.

Macie wspólny pomysł? Każda płyta jest na jakiś temat, spójna…
Maciej Miecznikowski: Chcemy rozmawiać o poważnych sprawach. Nie jesteśmy już dziećmi, sami mamy dzieci. Bliskie mi są piosenki o przemijaniu, o tym, o co się modlimy, o marzeniach – tych spełnionych i tych niespełnionych, o tym, co jest w życiu ważne według człowieka, który już coś przeżył, o codziennych smutkach i radościach, o nadziei.
Olga Szomańska: Jedno słowo charakteryzuje dla mnie tę płytę: cisza. Płyta będzie spójna, ale spokojna. Nie będzie wielkiego zespołu, tylko akustyczne granie.
Maciej Miecznikowski: Skupimy się na tym, co jest najważniejsze w duecie, czyli naszych głosach. W operze, z której się wywodzę, nie jest łatwo stworzyć duet. Głosy Olgi i mój zaskakująco dobrze współbrzmią, to będzie ważny atut tej płyty.

Na gali Olga Szomańska zagrała na skrzypcach. To powrót na stałe do tego instrumentu?
Olga Szomańska: Tak. Nie wierzyłam, że się uda. Maciek mnie namówił. Zawsze, kiedy zaczynam grać, bardzo się denerwuję każdym pierwszym dźwiękiem, a potem, z każdą chwilą, rozluźniam się.
Maciej Miecznikowski: To fajny element wzbogacający nasze muzykowanie. Mam gitarę i śpiewam, a Olga śpiewa i gra na skrzypcach.

Nie żałuje Pan odejścia z opery?
Maciej Miecznikowski: Widocznie tej „kobiety” nie kochałem, skoro z nią nie jestem (uśmiech). Artysta operowy jest uzależniony od wielu czynników: własnego zdrowia, reżysera, który go wybierze, dyrygenta. Poza tym nie jestem tenorem, a basy grają niezbyt ciekawe role. Najważniejsze jest jednak to, że zawsze podobał mi się żywy kontakt z publicznością, te chwile, kiedy siadam przy fortepianie, gram i śpiewam, żartuję, improwizuję. Tego nie ma w operze.

Po festiwalu macie Państwo czas na odpoczynek?
Maciej Miecznikowski: Kiedy mam koncert w takim miejscu, jak Mieroszów, zawsze staram się zwiedzać okolicę. Jeśli są akurat wakacje, często zabieram moje dzieci. Teraz też tak jest. Byliśmy w Skalnym Mieście i w przepięknym sanktuarium w Krzeszowie, zachwyciliśmy się i wrócimy tutaj. Dzięki Oldze i jej wspaniałej mamie czuliśmy się tu jak w domu.
Olga Szomańska: Niedługo mamy następny wspólny koncert. I wracam do serialu.

Co słychać u Marzenki z „M jak miłość”?
Olga Szomańska: Marzenka jest w trakcie zakochiwania się. Ma narzeczonego, dużego mężczyznę, zawodnika. To ciekawa historia, trzeba oglądać serial, żeby zobaczyć, co się stanie z tym związkiem. Od września wracam do Krakowa, gram w spektaklu „Legalna blondynka”. A teraz trochę laby: pielę ogródek, zajmuję się dzieckiem.

Rola w „Legalnej blondynce” oznacza trwały związek z Teatrem Muzycznym w Krakowie?
Olga Szomańska: Są wstępne propozycje, które rozważam. Ale nie osiedlę się w Krakowie, bo jestem już warszawianką, choć sercem pozostaję wrocławianką, a duchem mieroszowianką. Taki mamy zawód, że musimy jeździć i pracować wszędzie w Polsce. Hadrian Filip Tabęcki, który akompaniował nam na fortepianie, na ten koncert przyjechał ze Słupska i zaraz tam musiał wrócić.

Pan też sporo podróżuje...
Maciej Miecznikowski: A ja mieszkam pod Warszawą, sentyment mam do Gdańska, a w sercu Kaszuby. Ale w tym sezonie też będę przyjeżdżał do Krakowa. Gram w sztuce „Kolacja na cztery ręce” – wspólnym projekcie Teatru Kamienica i Teatru STU. Reżyseruje Krzysztof Jasiński, w głównych rolach mistrzowie: Emilian Kamiński i Olaf Lubaszenko. Mieliśmy premierę podczas Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach, był sukces. To mój debiut na deskach teatru dramatycznego i moja nowa miłość.

Jazz to też Pana miłość…
O, tak. Z Krzysią Górniak nagraliśmy płytę pt. „Tribute to Nat King Cole”. Zawsze byłem fanem Nat King Cole’a, ten facet coś robił z moją duszą. Nadarzyła się okazja, 50. rocznica jego śmierci minęła w lutym i zdaje się, że nikt na świecie tego nie zauważył, oprócz dwojga Polaków: Krzysi Górniak i Maćka Miecznikowskiego! (śmiech) Nagraliśmy tę płytę ze wspaniałymi instrumentalistami, sekcja smyczkowa to Atom String Quartet. Przed nami koncerty na festiwalach jazzowych i w filharmoniach.
Olga Szomańska: Trochę jestem zazdrosna, przyznam, o Krzysię Górniak.
Maciej Miecznikowski: Ona gra na gitarze…
Olga Szomańska: … i to jest jedyne pocieszenie (śmiech).
Rozmawiała Małgorzata Matuszewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska