Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Życie bez telewizora wcale nie jest nudne

Hanna Wieczorek
Najczęściej decyzja o wyprowadzeniu telewizji z domu jest przemyślana, a podejmuje ją zgodnie cała rodzina. Z czasem okazuje się, że telewizor wcale nie jest niezbędny do życia. Ba. Życie bez niego może być piękne - pisze Hanna Wieczorek

Pamiętam czasy, kiedy telewizja szturmem zdobywała polskie domy. Najpierw pojawiał się jeden - oczywiście czarno-biały - odbiornik w kamienicy. Życie sąsiedzkie zaczynały wyznaczać popularne w owym czasie programy i filmy emitowane po dzienniku.

Minęło kilka lat i telewizor stał się dobrem w miarę powszechnym, mimo że do wyboru były tylko dwa programy - jedynka i dwójka - wiele rodzinnych scysji rozpoczynało się od tego, co dzisiaj wieczorem będziemy oglądać: film czy mecz. Pewna leciwa, wówczas dla mnie, znajoma rodziców - mogła mieć ze trzydzieści lat - wprawiła wszystkich w osłupienie, zgadzając się z mężem, że hokej jest lepszy od teatru telewizji. Zszokowanym znajomym tłumaczyła: Przecież to taki kulturalny sport... A największą, prawie niewyobrażalną karą był szlaban na "Czterech pancernych" czy "Ivanhoe".

W niektórych domach poczesne miejsce zajmował nie tylko telewizor, ale i pieczołowicie wycięty z gazety program telewizyjny. Wszyscy członkowie rodziny zbierali się jednego dnia i wspólnie ustalali, co będą w tym tygodniu oglądać. Jedno było pewne: w każdą niedzielę obowiązkowo trzeba było włączyć sfatygowane pudło o godzinie dziewiątej, kiedy zaczynał się teleranek.

Później przyszła era kolorowej telewizji i wybuchowych radzieckich "Rubinów", które były dobrem deficytowym. Można było dostać je spod lady. Łatwiej kupowało się małe, przenośne telewizory, które powoli stawały się obowiązkowym wyposażeniem kuchni lub dziecięcych pokojów.

Wreszcie zachłysnęliśmy się telewizją satelitarną oraz pączkującymi prywatnymi stacjami, takimi choćby jak wrocławskie TeDe. I nagle okazało się, że telewizja nie tylko towarzyszy nam na okrągło w domu, ale znowu jest wyznacznikiem życia towarzyskiego. Bo o czym rozmawiać ze znajomymi, jeśli nie o najnowszym serialu? I losach (ekranowych i pozaekranowych) głównych bohaterów telewizyjnych tasiemców. No, można jeszcze komentować któryś z popularnych tok-szołów czy politycznych awantur w studio.

Jednak właśnie w tym samym czasie okazało się, że coraz więcej Polaków decyduje się na życie bez telewizji. Z badań przeprowadzonych ostatnio wynika, że w Polsce telewizora nie ma już 700 tys. domostw. Nie mają telewizji, a nawet, jeśli mają, nie włączają jej.

Z telewizją pożegnałem się 30 lat temu
- Telewizja? A co to takiego - śmieje się Andrzej Łuc, wrocławski fotoreporter. - Z telewizorem pożegnałem się 30 lat temu, kiedy wyprowadziłem się z domu rodzinnego.

Wspomina zresztą, że już wcześniej zresztą toczył batalię o wyprowadzenie telewizji z domu rodzinnego. W latach 80. ubiegłego wieku powszechnym hasłem było: "Telewizja kłamie", ale w grę wchodziły nie tylko względy polityczne. Bo PRL-owska TV była dla Andrzeja po prostu nudna.
- No, czasem tylko puścili jakiś ciekawy film, którego nie było w kinach - wzrusza ramionami.

Andrzej nie tęskni za telewizją ("A za czym tu tęsknić?"), co więcej - bez telewizora świetnie sobie radzą jego dorosłe już dzieci.

- Nawet kiedy były zupełnie małe, nie ciągnęło ich do bajek - uśmiecha się. - Tylko kiedy były u dziadków, oglądały dobranocki.
A co zamiast telewizji? - Tyle jest ciekawych rzeczy naokoło - Andrzej uśmiecha się. - No i oczywiście internet, bo w nim można znaleźć opinie nie tylko te obowiązujące w danej stacji.
Został w domu
Co najmniej dziesięć lat temu z telewizorem pożegnał się krakowski perkusista z formacji "Frittata", Grzegorz Bauer.

- To stało się, kiedy się usamodzielniłem - wspomina. - Najpierw w wynajętych pokojach, w których telewizorów nie było, a potem już świadomie zrezygnowałem z telewizji.

Bo właściwie, jak tłumaczy, do niczego nie jest mu potrzebna. Raczej czuje do niej niechęć. Wszystko, czego chce się dowiedzieć, może znaleźć w internecie - nie tylko suche fakty, ale i różnorodne opinie. Kiedy chce obejrzeć film, idzie do kina. Tylko czasem, przy okazji meczu piłkarskiego czy innego wydarzenia sportowego, łamie się i idzie do znajomych albo do knajpy obejrzeć ć sport w telewizji.

- Telewizor nie jest mi do szczęścia potrzebny - uśmiecha się. - Ale przyznaje, trudno byłoby mi się obejść bez internetu.

Nie było już miejsca na książki
Z domu Sylwii Marzec telewizor zniknął pół roku temu. To była wspólna, rodzinna decyzja.
- Odbiornik stał upchnięty na regale z książkami - opowiada Sylwia. - Kiedy okazało się, że nie ma miejsca na książki, pozbyliśmy się go. Z mężem zdecydowaliśmy, że wolimy poczytać, niż wpatrywać się w telewizyjny ekran.

I dodaje, że natknęli się wtedy na nieoczekiwane problemy.

- Okazało się, że wcale nie jest łatwo znaleźć chętnego na telewizor - uśmiecha się. - Bo odbiornik ma obowiązkowo prawie każda polska rodzina, nierzadko w domach są dwa, a nawet trzy telewizory.
Dwunastoletnia Hania, córka Sylwii, nie przejęła się szczególnie decyzją rodziców o "wyprowadzeniu" telewizji z domu. Siadła do komputera, poszukała w googlach i przyszła do rodziców z informacją, że w Polsce bez telewizji żyje całkiem spora grupa ludzi.

Sylwia dodaje, że od dłuższego czasu telewizor był właściwie elementem wyposażenia domu, kupili go z rozpędu, kiedy zmieniali mieszkanie. I rzadko włączali, córka czasem oglądała "Taniec z gwiazdami". Sama Sylwia najczęściej włączała telewizję, kiedy była sama w domu, zaraz po powrocie z pracy, kiedy brała się do gotowania obiadów.

- Była dla mnie formą odstresowania się - mówi. - Zabawne, że niedługo TV chyba znowu zawita do naszego domu. Sylwia z rodziną: mężem Pawłem i córką, przeprowadza się do Warszawy. I żartuje, że jeśli chciałaby znaleźć mieszkanie bez telewizora, musiałaby za nie więcej zapłacić niż za takie z telewizją.
Telewizja - nie, telewizor - tak
Jacek rozstał się z telewizorem niedawno, kiedy przeprowadzał się do nowego domu. I wcale tego nie żałuje, nie tęskni. Może kiedyś zdecyduje się kupić odbiornik, bo lepiej mu się ogląda filmy i koncerty na większym ekranie. Wszystko inne można znaleźć w internecie. Z telewizji zrezygnował przede wszystkim z powodu dziecka.

- Miałem nawet odłożone pieniądze na zakup nowego odbiornika - opowiada. - Jednak odłożyłem tę inwestycję i tak jest do dzisiaj. Mam małe dziecko i nie chciałem, żeby się uzależniło od TVN, Jedynki czy Polsatu.

Jacek opowiada, że przedsmak tego, co telewizja może zrobić z dzieckiem, miał, kiedy pokazał dwuletniemu synowi bajeczkę na komputerze.

- Kiedy bajka się skończyła, był tak niezadowolony, że awantura o bajeczkę trwała znacznie dłużej niż sama kreskówka.

Telewizor do zadań specjalnych
Ania niedawno kupiła telewizor. Pierwszy chyba od dziesięciu lat. Ale od razu zastrzega, że u niej w domu telewizji się nie ogląda. A odbiornik służy jedynie do... grania na konsoli.

- Właściwie telewizor zniknął z naszego życia po cichu - śmieje się. - Najpierw mieszkaliśmy w akademiku, potem na stancjach. Tam telewizji nie było. Kiedy w końcu kupiliśmy mieszkanie, poprzedni właściciel zostawił nam odbiornik. Bardzo szybko "puściliśmy" go w świat.

Zalety życia bez telewizora? Ania szybko wylicza: - Więcej czasu dla siebie, dzieci od najmłodszego zaangażowane w książeczki. Bo bajek słucha i trzyletnia Julka, i półtoraroczny Gucio. I rodzice zajmują się dziećmi, zamiast sadzać je przed telewizorem i mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku.

- Bo kiedy maluchy siedzą przed ekranem i są grzeczne, nie sprawiają kłopotów, rodzice zajmują się swoimi sprawami - tłumaczy Ania. - I nie zauważają, że dzieci "przeciekają im między palcami"...

Cisza w domu
Ja sama z telewizorem rozstałam się na dobre jakieś siedem lat temu. Zniknął jakoś tak, przypadkiem. Pewnego dnia się ze-psuł i nagle w mieszkaniu zapanowała błogosławiona cisza.
Nagle okazało się, że można żyć bez programów informacyjnych, łzawych seriali, tok-szołów. I bez programów publicystycznych, szczególnie tych, w których poważni panowie eksperci tłumaczą mi, co miał na myśli polityk, który przed chwilą wygłosił kilku- czy też kilkunastominutową przemowę. Bo widocznie jestem za mało wyrobiona politycznie, żeby takiego polityka zrozumieć bez tłumacza.

Da się przeżyć także bez kreskówek, chociaż z ręką na sercu muszę powiedzieć, że moje dzieci zgromadziły pokaźną kolekcję kaset i płyt ze Scooby Doo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Życie bez telewizora wcale nie jest nudne - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska