W obowiązującym od niedawna prawie spadkowym, znoszącym podatek od spadku od najbliższych, jest groźna pułapka. Ludzie, którzy dziedziczą dom lub ziemię mają tylko miesiąc na zgłoszenie tego w urzędzie skarbowym. Jeśli spóźnią się choć jeden dzień, tracą ulgę i muszą zapłacić podatek. Tyle, że spełnienie tego obowiązku niekiedy jest niewykonalne. Bo nawet miesiąc trwać może oczekiwanie na pisemne postanowienie sądu, potwierdzające przyznanie spadku. A bez tego postanowienia nie można złożyć odpowiedniego wniosku w urzędzie skarbowym.
Od początku roku do końca sierpnia na Dolnym Śląsku w pułapkę wpadło już 207 osób. Wśród nich jest Antoni Stankiewicz z Sobótki, który musi zapłacić 45 tysięcy złotych.
Pan Antoni wraz z siostrą w maju odziedziczył dom i ziemię po zmarłych rodzicach. Długo czekał na pismo z sądu z decyzją o przyznaniu spadku. Przez to o jeden dzień za późno zgłosił się do urzędu skarbowego.
- Pismo z sądu dostałem z powodu strajków poczty trzy dni przed upływem terminu, jaki miałem. Zmyliła mnie też data na postanowieniu sądu. Nie jestem prawnikiem, sądziłem, że mam więcej czasu - mówi Antoni Stankiewicz, który napisał prośbę o przedłużenie terminu, ale urząd mu odmówił. Złożył skargę też do naczelnika Izby Skarbowej i czeka na odpowiedź.
- Pouczono mnie, że mogę jeszcze zapłacić odsetki, gdy sprawa się przeciągnie - mówi zdenerwowany Antoni Stankiewicz.
- Rzeczywiście warto dać więcej czasu podatnikom - przyznaje Iwona Sługocka z Izby Skarbowej we Wrocławiu.
Jest szansa, że pułapka zniknie. Mają się nią zająć posłowie na zaczynającym się w piątek posiedzeniu Sejmu. Ministerstwo Finansów proponuje, by termin przekazania informacji fiskusowi przedłużyć do pół roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?