Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacjent musiał oglądać zwłoki w szpitalu

Anna Gabińska
fot. piotr warczak
Pan Kazimierz (nazwisko do wiadomości redakcji) ma 66 lat. Na początku października trafił do szpitala Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji przy ul. Ołbińskiej we Wrocławiu. Dostał skierowanie na badania na oddział chorób wewnętrznych.

- Wytrzymałem tam trzy dni i uciekłem o godz. 4.30 nad ranem - opowiada wzburzony. Zadzwonił po prostu po żonę, by go natychmiast zabrała.
Mężczyzna twierdzi, że dostał łóżko na wprost otwartych drzwi swojej sali. Miał zrobić badanie, które się nazywa bilans płynów, więc co godzina musiał oddawać mocz. - Pierwszej nocy naliczyłem pięć trupów wiezionych korytarzem! - opowiada zdenerwowany.

- Drugiej - cztery. Gdy zrelacjonował to swoim współlokatorom z sali, usłyszał, że pechowo trafił, bo na jego łóżku dwóch niedawno zmarło.

W dzień też nie miał różowo. Gdy chciał wyjść do parku i powiedział o tym zamiarze ordynatorowi, miał usłyszeć niemiłym tonem, że - w żadnym przypadku. Dodatkowo dobiło go jedzenie. - To była istna zupa ścierkowa! - złości się mężczyzna. - Rozumiem, że szpital to nie ośrodek wczasowy, ale jakieś standardy powinny obowiązywać. Byłem w wielu lecznicach, ale nigdy w takiej jak ta - podkreśla.
Gdy w trzecią noc znów zaczął liczyć trupy, zadzwonił po żonę, by go zabrała do domu.

- Rzeczywiście, ten pacjent nie poinformował lekarza prowadzącego o zamiarze opuszczenia oddziału - mówi Jarosław Buczek, rzecznik prasowy służby zdrowia MSWiA w Warszawie. Zaznacza jednak, że nikt nie ma takiego obowiązku, bo szpital nie jest placówką zamkniętą. - Ale taka praktyka to pojedyncze przypadki w skali roku - twierdzi.

Pan Kazimierz jest postrzegany przez personel szpitala przy Ołbińskiej jako bardzo wymagający pacjent. Jarosław Buczek zapewnia, że wszyscy pracownicy z wielkim szacunkiem podchodzą do śmierci pacjentów, jeśli do nich dochodzi. Statystycznie może być ich jednak więcej, bo oddział chorób wewnętrznych jest największy we Wrocławiu - jest tam aż 70 łóżek. - Jeśli dochodzi do zgonu, ciała są transportowane dyskretnie. Jeśli ten pan się przebudził w nocy, mógł, niestety, natknąć się na taki widok - tłumaczy. Według rzecznika służ-by zdrowia MSWiA szpital nie umie wpływać na subiektywne odczucia starszej osoby, jaką jest pan Kazimierz.

- We wszystkich naszych placówkach w całym kraju mamy wysokie standardy leczenia chorych - zapewnia Jarosław Buczek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pacjent musiał oglądać zwłoki w szpitalu - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska