Według Romów, na koczowisku przy ul. Paprtonej mieszkało 10 osób. Twierdzą, że zniszczono ich domy.
Anna Bytońska z biura prasowego wrocławskiego magistratu tłumaczy, że decyzji o uporządkowaniu tego terenu nie podjął magistrat. - Otrzymaliśmy decyzję od powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Musieliśmy uporządkować ten teren, który zagrażał bezpieczeństwu. Jeżeli nie zrobilibyśmy tego, to miasto mogłoby otrzymać karę - tłumaczy Bytońska, która dodaje, że w momencie likwidowania koczowiska nikogo tam nie było.
Cały teren przy Paprotnej został ogrodzony, pilnuje go straż miejska. Wiemy, że strażnicy nie opuszczą tego miejsca dopóki nie znikną stamtąd Romowie. Ci stoją przed taśmami i próbują się dowiedzieć, gdzie podziały się ich rzeczy. - Tam był nasz dom. Co ja mam teraz zrobić z trójką dzieci, gdzie pójdziemy - mówi nam jedna z kobiet.
Na miejscu są pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, którzy poinformowali Romów o tym, że miasto zapewniło im nocleg, pomoc i wyżywienie. Romowie nie chcą jednak skorzystać z tej pomocy. Mówią, że szybciej pójdą na koczowisko przy ul. Kamińskiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?