Całe życie obracam się głównie wśród kobiet, więc się w końcu zaraziłem tą wewnętrzną cechą płci pięknej. Na razie żadna moja przepowiednia się nie sprawdziła. Chciałbym ten impas przełamać.
Tydzień temu na ekrany wskoczył niezauważenie film Jerzego Skolimowskiego "Cztery noce z Anną". Nakręcił go po siedemnastu latach milczenia, z precyzją największych magów kina. Smutna to konstatacja, że reżyser "Rysopisu", "Bariery" i doświadczonego "półkownika" (18 lat na półce!) pod tytułem "Ręce do góry" zawsze bardziej ceniony był na świecie niż w swojej ojczyźnie. Gra w tym filmie wrocławska aktorka Kinga Preis.
Film z Anną w tytule został owacyjnie przyjęty na festiwalu w Cannes, otwierał wrocławską Erę Nowe Horyzonty i Międzynarodowy Festiwal Filmowy w La Rochelle oraz festiwal Cinématheque w Paryżu, poświęcony retrospektywie "Wiek w Europie, wiek w kinie". Krytycy się zachwycają...
Francuski "Le Monde" dostrzegł w filmie Skolimowskiego wpływy Hitchcocka i Daumonda. "Liberation" to precyzuje, porównując bohatera filmu Leona do postaci z hitchcockowskiej "Psychozy". Dla krytyka z "Le Figaro" pobrzmiewają w tym filmie echa "Porozmawiaj z nią" Pedro Almodovara.
"Najnowszy film Skolimowskiego jest równie inteligentny i poruszający jak "Krótki film o miłości" Krzysztofa Kieślowskiego. W obu obrazach widać fascynację voyeryzmem, ale Skolimowski poszedł dalej" - twierdzi Patrick McGavin ze "Stop Smiling". A nasz największy spec od filmu, Tadeusz Sobolewski, na łamach miesięcznika "Kino" tak się zachwycił: "70-letni Skolimowski w tym filmie jest poetą, jak niegdyś. Używa monumentalnej formy, żeby celebrować najdrobniejsze gesty i przedmioty".
"Dobre recenzje i to, że obraz otwierał prestiżową sekcję Quinzaine des Réalisateurs (Piętnastka Realizatorów) na tegorocznym festiwalu w Cannes, sprawią zapewne, że odniesie światowy sukces" - przewiduje amerykańskie pismo "Variety".
Z tych fusów da się łatwo wywróżyć, że po Oscary do Ameryki wybierze się właśnie Skolimowski ze swoim mrocznym, kameralnym filmem.
Teraz, uwaga, proszę usiąść, będzie proroctwo!
Gdy polski film dostanie nominację do Oscara, to nominację musi też dostać Kinga Preis. Reżyser mówi o niej tak: "Tylko wybitna aktorka może stworzyć wielką kreację, wypowiadając w filmie zaledwie paręnaście słów".
Kinga ma już trzy polskie Oscary, czyli Orły (2005, 2002 i 2000). Dwa za role drugoplanowe w "Komorniku" i we "Wtorku" oraz za główną rolę w "Ciszy". Do tego trzeba dodać trzy nagrody na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Teraz zaczynają się schody, napięcie będzie rosło.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?