Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GMO - trzy litery niezgody

Jerzy Wójcik
Chcesz doprowadzić do żywej dyskusji i skłócić towarzystwo? Nie ma nic lepszego, jak wyrażenie swojej opinii na temat żywności genetycznie modyfikowanej. Na pewno zrobi się z tego draka. Niezależnie od tego, co myślimy na ten temat, znajdą się przeciwnicy, zwolennicy i setki argumentów. Skąd to się bierze? Z braku wiedzy. Pisze Jerzy Wójcik

Trudno znaleźć zagadnienie, przy którym naukowcy byliby bardziej skłóceni, niż organizmy genetycznie modyfikowane (GMO - ang. Genetically Modified Organisms). Badacze, którzy zwykle kojarzą nam się z opanowanymi ludźmi, precyzyjnie wyrażającymi swoje myśli, mówiąc o GMO, tracą kontrolę. Dają się ponieść emocjom, a dyskusja zmienia się w monolog. Skąd się to bierze?
Warzywa, którym niestraszny żaden oprysk.

Najprawdopodobniej najważniejszym motywem takiego zachowania jest brak wiedzy. Oczywiście nie chodzi tutaj o teorię, którą wszyscy znają, a o wyniki długoterminowych badań pokazujących wpływ żywności modyfikowanej genetycznie na organizmy ludzkie i zwierzęce.

Co do podstawowej wiedzy naukowcy są zgodni. GMO to organizmy, u których geny zostały zmienione wskutek ingerencji człowieka. Zmiana może mieć różny zasięg. Najmniej inwazyjna jest zmiana aktywności genów naturalnie występujących w danym organizmie. Można także wprowadzić do niego kopię genów "oryginalnie" występujących. Jednak najwięcej kontrowersji budzi tworzenie tzw. organizmów transgenicznych.

Powstają one, gdy do organizmu wprowadzany jest gen należący do innego gatunku. Dzięki temu zyskuje on cechę, która naturalnie u niego nie występuje. A zatem pomidor jest bardziej mięsisty i niepodatny na choroby, owoce dłużej zachowują świeżość, dzięki czemu można je transportować na duże odległości, a sałata produkuje szczepionkę na zapalenie wątroby typu B.

Z drugiej strony "ulepszanie" roślin polega także na zwiększeniu ich odporności na środki chwastobójcze oraz na niekorzystne warunki pogodowe. I tak mamy soję, kukurydzę, rzepak czy tytoń, które można w bardzo dużych ilościach spryskiwać środkami chwastobójczymi, oraz rośliny, które dzięki modyfikacjom genów są w stanie przetrwać suszę, mrozy czy nadmiar wilgoci w glebie.
GMO przyspiesza śmierć naszych komórek

Nie ulega wątpliwości, że wspomniane modyfikacje ułatwiają życie producentom żywności oraz teoretycznie konsumentom, którzy mogą często liczyć na tańszy i wizualnie bardziej efektowny
produkt. Czy jednak zdrowy?
Większość naukowców ma dziś spore wątpliwości.
- Roślina odporna na środki chwastobójcze jednocześnie gromadzi je w sobie - zaznacza prof. Tadeusz Żarski, szef Zakładu Higieny Zwierząt i Środowiska w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. - Jeśli rolnik przez cały okres wegetacji stosuje herbicyd, w roślinie oraz jej nasionach, które zjadamy, pozostają resztki tego środka. A są dowody na to, że herbicydy niszczą komórki ludzkiego organizmu i przyspieszają ich śmierć - dodaje naukowiec.

Wątpliwości nie ma, bo liczą się pieniądze?
Przeciwnicy GMO w uprawach i żywności podkreślają, że dziś nie ma wiarygodnych badań potwierdzających, że organizmy modyfikowane genetycznie są bezpieczne dla człowieka.
- Do tej pory nauka nie była w stanie tego udowodnić - twierdzi dr hab. Katarzyna Lisowska, biolog molekularny i pracownik istytutu onkologii w Gliwicach. - Wiele publikacji, w których próbuje się udowadniać bezpieczeństwo upraw, pochodzi z laboratoriów firm, które produkują żywność i zarabiają na sprzedaży ziarna modyfikowanego genetycznie - dodaje i podkreśla, że rodzi się pytanie o bezstronność.

Zdaniem dr Lisowskiej, gdyby podobna sytuacja miała miejsce w każdej innej dziedzinie nauki, środowisko mówiłoby jednym głosem, że to złożony problem i trzeba prowadzić dalsze badania. Jednak w przypadku GMO w grę wchodzą duże pieniądze i brak ewidentnych przeciwwskazań, które nie pozostawiałyby żadnych wątpliwości, że żywność modyfikowana jest szkodliwa.
Polityk patrzy na sondaże, nie na zdrowie

Oczywiście nie brakuje badaczy, którzy stoją po drugiej stronie barykady i już dziś są w stanie przekonywać, że nie powinniśmy się obawiać GMO. Często wśród argumentów "za" pojawia się opinia, że wśród zwolenników GMO są wszyscy wybitni specjaliści, a przeciwnnicy trwają przy swoim zdaniu wyłącznie z powodu niewiedzy.

Prof. Tomasz Twardowski z komitetu biotechnologii przy Prezydium Polskiej Akademii Nauk twierdzi, że strach przed GMO opiera się na tych samych przesłankach, co strach przed postępem technologicznym, który towarzyszy nam od wieków, a którego przecież nie unikniemy.

- Nie ma naukowych dowodów na szkodliwość GMO - przekonuje prof. Twardowski. - GMO można porównać do krzyżowania roślin za pomocą hodowli, którą stosuje się przecież od tysiącleci - dodaje naukowiec.
Skąd zatem duże kraje Unii Europejskiej, jak Niemcy czy Francja, wprowadzają zakazy uprawy roślin GMO? Zdaniem prof. Piotra Węgleńskiego, biologa i genetyka oraz byłego rektora Uniwersytetu Warszawskiego, rządy tych państw obawiają się przeciwników poli-tycznych oraz utraty poparcia społecznego. - Dziś około 60 proc. ludności Europy jest przeciwne GMO. Podejrzewam, że w Polsce ten odsetek jest wyższy od średniej europejskiej - twierdzi prof. Węgleński i dodaje, że politycy patrzą przede wszystkim na słupki w sondażach, a nie na wyniki badań.

Zwolennicy GMO podnoszą jeszcze jeden argument, który wydaje się sensowny. Ich zdaniem, przy wielu roślinach modyfikowanych genetycznie rolnicy nie muszą używać aż tylu środków ochrony roślin. Uprawy są odporniejsze i zamiast spryskiwać je przykładowo cztery razy w okresie wegetacji, wystarczy jeden lub dwa opryski. To powoduje, że tzw. chemii w roślinach jest mniej. To miałoby sens, gdyby udowodniono z całą pewnością, że sama modyfikacja genetyczna nie przynosi szkody.

Czy Polska mogłaby obronić się przed GMO? Ministerstwo Środowiska tłumaczy, że zgodnie z unijną zasadą swobodnego przepływu towarów Polska nie może zabronić na swoim terytorium obrotu żywnością GM, która została umieszczona na rynku Unii Europejskiej zgodnie z decyzją Komisji Europejskiej. Dziś to blisko 30 rodzajów modyfikacji znajdujących się w rejestrze żywności GM i pasz GM.

Wrocławskie NIE
13 września kilkudziesięciu przeciwników legalizacji w Polsce GMO protestowało pod Halą Ludową.
Podczas gdy wewnątrz Hali odbywało się spotkanie ministrów rolnictwa krajów Unii Europejskiej, przed gmachem ludzie wznosili okrzyki: "Ocalić polskie nasiona" czy "Nasiona nie na sprzedaż".

Przypomnijmy, że pod koniec sierpnia tego roku prezydent Bronisław Komorowski zawetował projekt ustawy zezwalający w Polsce na sprzedaż nasion modyfikowanych genetycznie. To właśnie zapisy dotyczące GMO wzbudziły największe wątpliwości prezydenta. Komorowski uważa, że w tej sprawie należy rozpocząć debatę publiczną, aby uświadomić opinię publiczną. Prezydent dodał, że obawy nie są potwierdzone badaniami, a on sam ich nie podziela. JEW

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: GMO - trzy litery niezgody - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska