Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Na parkingach roi się od natrętnych naciągaczy

Łukasz Mirytiuk
Plac Solny to jedno z wielu miejsc we Wrocławiu, w których natkniemy się na "parkingowych"
Plac Solny to jedno z wielu miejsc we Wrocławiu, w których natkniemy się na "parkingowych" Piotr Warczak
Pl. Solny, godz. 22.30. Na jednym z miejsc parkingowych zatrzymuje się srebrne volvo. Do kierowcy podchodzi podpity mężczyzna. Zwraca się do kierowcy z pytaniem, czy "nie popilnować auta". Do ręki dostaje parę monet.

- Nie miałem za dużej możliwości odmówienia, bo to był samochód rodziców i nie chciałem, by mu coś się stało - opowiada Kuba Krużycki, student z Wrocławia. Dodaje, że pan, by podkreślić swój przekaz, zaczął wiązać but, na... zderzaku.

W czwartek, w ciągu 15 minut przed południem, w tym samym miejscu naliczyliśmy trzy przypadki, gdy "parkingowi" próbowali naciągnąć kierowców na dodatkową opłatę za postój. Może nam się to zdarzyć również na pl. Kościuszki, ul. Szajnochy, Wita Stwosza i Gabrieli Zapolskiej oraz w okolicy Hali Targowej.

Ale okolice urzędu miejskiego przy ul. Zapolskiej to miejsce, na którym "parkingowi" niekoniecznie chcą od nas pieniądze. Zwykle wolą zabrać bilet parkingowy z niewykorzystanym w pełni czasem parkowania. Starają się go sprzedać następnym kierowcom. - Często parkuję przy urzędzie miejskim, gdy załatwiam tam sprawy urzędowe. Nie przeszkadzają mi, ale irytuje mnie, gdy moja żona, jadąc sama, chce zaparkować - mówi Dariusz Florków, słusznej postury wrocławianin. Dodaje, że do kobiet naciągacze podchodzą śmielej, bo one mogą się ich przestraszyć i dać parę złotych za "przypilnowanie samochodu".

Na Zapolskiej oszuści korzystają z tego, że wciąż nie postawiono w mieście parkomatów wydających resztę, więc kierowcy często muszą kupować bilet na dłużej niż tego potrzebują. Takie automaty pojawią się najszybciej wiosną przyszłego roku.

Przy ul. Wita Stwosza łatwo spotkać podpitych ludzi, którzy zawiadują ruchem na ulicy. Pilnują miejsc i machając na kierowców, "pomagają" im zaparkować auto. Chwilę później żądają drobnej zapłaty. Na ławkach skweru tuż obok parkingu jest ich wielu. Jednak, gdy zbliża się patrol policji lub straży miejskiej, błyskawicznie znikają w okolicznych bramach.

- Jedyne, co możemy zrobić, to prewencyjne patrole - rozkłada bezradnie ręce Grzegorz Muchorowski ze straży miejskiej. Strażnicy mówią, że mają związane ręce. Do momentu, gdy osoba pokrzywdzona nie zgłosi im tego, nie mogą podjąć jakichkolwiek działań. Ilu naciągaczy złapali? Żadnego...
Z podobnym problemem borykają się też inne duże miasta.

W Poznaniu miejsce dorosłych zajęli nieletni, których ciężko ukarać, bo prawo jest dla nich łagodne. Przemysław Piwecki, rzecznik tamtejszej straży miejskiej, przekonuje, że ściganie nielegalnych parkingowych nie jest łatwą sprawą.

- Ci ludzie często żerują na wspomnieniach sprzed paru lat, kiedy z zemsty często ktoś na przykład porysował nam samochód. Dziś to się nie zdarza - opowiada. Jego zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest niedawanie pieniędzy naciągaczom i parkowanie aut w miejscach, gdzie działa monitoring miejski. Wówczas łatwiej zidentyfikować kogoś, kto uszkodziłby nasz samochód.

Współpraca: PWR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wrocław: Na parkingach roi się od natrętnych naciągaczy - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska