Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Był sobie jazz

Krzysztof Kucharski, dziennikarz działu Kultura
Mija pół wieku od chwili, gdy polscy inteligenci stracili głowę. Dokładnie 17 września w klubie studentów Politechniki Warszawskiej "Stodoła" rozpoczął się pierwszy festiwal Jazz'58, ale już od następnego roku nazywał się Jazz Jamboree.

Nazwę wymyślił Leopold Tyrmand, autor "Złego", pierwszy bikiniarz Warszawy. Termin "jamboree" zapożyczył od obozów skautów, które tak właśnie były nazywane.

Muzyka jazzowa była jednym z największych wyłomów w siermiężnych czasach PRL-u po październikowym przełomie w roku 1956. Opanowała w pierwszej kolejności kluby studenckie. Kiedy w trakcie koncertów Jazz Jamboree wspomniane kluby pękały w szwach, festiwal przeniesiono do Filharmonii Narodowej, a potem do Sali Kongresowej.

Wtedy, w latach pięćdziesiątych, jazz był synonimem wolności, powiewem zachodniej kultury. Choć w żadnej szkole muzycznej nikt o jazzie nie wspominał, to zafascynował on wielu wybitnych muzyków. Pierwsi polscy jazzmani szybko zdobyli popularność, choć jazz oficjalnie przez władzę był uważany za muzykę marginalną, w złym guście, nie zasługującą na uwagę.

Pionierami byli: Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz i jego Melomani, Zygmunt Wikary. Niedługo później świat odkrył takich polskich muzyków jazzowych, jak Krzysztof Komeda, Zbigniew Namysłowski, Jan Ptaszyn-Wróblewski, Wojciech Karolak, Adam Makowicz i listę tę mógłbym ciągnąć w nieskończoność, aż po Michała Urbaniaka czy Leszka Możdżera.

Pamiętajmy o takich przełomach, bo dziś znów jazz stał się muzyka niszową.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska