Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Głodował przez tydzień, by ujrzeć syna

Janusz Pawul
Przez dwa lata sam opiekował się chorym dzieckiem. Po rozwodzie sąd przyznał opiekę matce.

Andrzej Pita przejechał ponad 100 km z Kierszówka do Lubania na Dolnym Śląsku, aby zobaczyć syna. Jego była żona nie chciała mu otworzyć drzwi mieszkania. 39-letni mężczyzna przez miesiąc koczował na parkingu przed jej domem. Przez ostatni tydzień prowadził tam głodówkę. W końcu karetka pogotowia zabrała go, wycieńczonego, do szpitala psychiatrycznego w Bolesławcu.

- Teraz pewnie będą próbowali zrobić z niego osobę niezrównoważoną psychicznie, ale to on ma rację. Kocha swoje dziecko i walczy o nie ze wszystkich sił, jak potrafi - komentuje Zbigniew Kychowski z wrocławskiego oddziału Stowarzyszenia Obrony Praw Ojca.

Małżeństwo jest po rozwodzie, w sądzie rodzinnym trwa proces o ustalenie ojcu widzeń z dzieckiem.
- Krzyś jest niepełnosprawny. Urodził się z zespołem Downa. Wtedy jego matka zostawiła go w szpitalu i przez prawie dwa lata opiekował się nim mój syn - opowiada Jan Pita, który przyjechał do Lubania ratować Andrzeja.
Po rozwodzie sąd przyznał jednak opiekę nad dzieckiem matce, która zabrała chłopca i przez ostatnie dwa lata utrudniała ojcu widzenia z małym.
- To dlatego Andrzej przyjechał do Lubania. Nie chciał niczego więcej, tylko widzieć się z synem - opowiada Bożena Pita, siostra. - Krzyś jest dla niego całym światem - dodaje.

Zdesperowany mężczyzna nie reagował nie tylko na prośby ojca i siostry.
- Rozmawiałem z nim i kupiłem mu bułkę, ale jej nie chciał - relacjonuje Krzysztof Jaworski z lubańskiej straży miejskiej.
Była żona Andrzeja Pity nie chciała z nami rozmawiać. Jej sąsiedzi nie mają o kobiecie najlepszego zdania. - Jak można pozwolić, żeby człowiek zdychał w samochodzie jak pies z tęsknoty? - dziwi się Mikołaj Zarycki, sąsiad kobiety.

Rodzina Andrzeja jest oburzona opieszałością lubańskiego sądu. Zdaniem Jana Pity, to brak decyzji w sprawie widzeń doprowadził do desperackiego kroku jego syna.
- Znam sprawę Andrzeja. Wielokrotnie z nim rozmawiałem. To człowiek o gołębim sercu - zapewnia Kychowski. - Nie rozumiem, dlaczego sąd nie podejmuje decyzji w sprawie widzeń.
Podkreśla, że w sądach ojcowie są dyskryminowani, o czym świadczy najlepiej przypadek Andrzeja.

Matka Krzysia porzuciła go w szpitalu i nie interesowała się nim przez blisko 2 lata. To Andrzej wziął urlop wychowawczy i opiekował się malcem, jeździł z nim na rehabilitację. Zaś podczas rozprawy rozwodowej sąd przyznał opiekę nad dzieckiem matce.
Jerzy Chruściak, prezes Sądu Rejonowego w Lubaniu, nie zgadza się z zarzutem opieszałości.
- Sprawa toczy się od ponad roku, ale nie z winy sądu - zapewnia. Według niego, na kolejne ustalone terminy była żona Andrzeja Pity się nie zgłasza. Decyzja o przyznaniu jej opieki nad synem była zaś spowodowana dobrem dziecka.

- W sprawach przed sądem rodzinnym nie ma przymusu doprowadzenia. Jedyne, co może zrobić sąd, to wziąć to pod uwagę postawę matki przy rozstrzyganiu tej sprawy - mówi prezes Chruściak.
Kolejne posiedzenie wyznaczono na koniec września.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska