Prezes Lato - co tu dużo gadać, erudyta i już. Smuda - różnie u niego z polskim i właśnie za to darzę go sympatią, bo wesoło jest. Zastępca Olkowicz - choć może nie wygląda - lubi sobie łaciny poużywać. Sekretarz Kręcina - ten, jak wiadomo, chętnie w zulu-gula bajerzy, no a na zmęczeniu to już w ogóle. Mruczy sobie coś wtedy, że Grzegorz to burak jeden, a Listkiewicz to węgorz taki, raz w lewo, raz w prawo. No ale przecież strach po trzeźwemu latać, nie on jeden tak tę przypadłość znieczula, prawda?
I nieźle potrafi też kręcić rzecznik Olejkowska czy też Olewińska, z racji podejścia do zawodu. Ta pani z reguły mówi, co wie, ale rzadko wie, co mówi. Gdy wynosili Kręcinę z samolotu, tłumaczyła, że to jego prywatna sprawa, a przecież z oficjalną pielgrzymką stąpał po dolnośląskiej ziemi. Tej ziemi.
Utyskiwali też na panią rzecznik - a może niedorzecznik - koledzy z mniejszych gazet, że im drzwi stadionów zamyka. Miała pomagać w pracy, a przeszkadza. Tak nie robić, tak brzydko. I niebezpiecznie. Musi mieć rzecznik świadomość, że magia nowych obiektów długo nie działa, raz w zasadzie. Raz idziesz z ciekawości, później przyciąga sukces. O ile jest. Spójrzcie tylko - niedawny mecz na szczycie, Lech - Jagiellonia, 10 tysięcy luda na cztery razy większym stadionie.
Mecz Wisła - Odense, debiut w Lidze Europejskiej, tylko 13 tysięcy. I, jak mawiają synoptycy, ciśnienie będzie opadać. Gdy zostanie chodzenie na mecz, nie na nowy stadion. Trzeba wiedzieć, że komornik zajął właśnie 30-tysięczny obiekt w portugalskiej Leirii, postawiony z myślą o Euro 2004. Władze miasta zalegają już fiskusowi 4 mln euro.
Spokojnie jednak, gdzie tej niewielkiej mieścinie do potężnego Wrocławia, miasta spotkań i stolicy europejskiej kultury. Choć z zewnątrz przypomina nasz stadion, o rany, rolkę papieru toaletowego - kolega mi na to zwrócił uwagę, rzeczywiście, to bystrzak (ten kolega, co płaci żonie stówę za każde zwycięstwo Śląska, znów ma dobrą passę, tzn. żona ma) - to jednak wewnątrz wrażenie robi. A w jego pomieszczeniach, schowanych pod trybunami, można jednocześnie kilkadziesiąt szkoleń, konferencji i wesel organizować, z których będzie później tylko nieco mniej rozwodów. No, niestety, takie czasy. Wszelako z jednego powodu zachodzę tu w głowę.
Otóż, wspomniany stadion w Leirii powstał za, słuchajcie, 21 mln euro. Pewnie, że kilka lat temu to było. Lecz czemu stadiony w Niemczech też są tańsze od polskich? To gdzie jest tańsza siła robocza, w Niemczech? Ciekawostka. I to mnie jeszcze ciekawi, że wszędzie buduje się drogi po to, by dojechać nimi do celu. U nas natomiast drogi na stadion buduje się po to, by na czas imprez je zamykać. By uprzykrzać życie tym, co wokół stadionu mieszkają? Co weekend, dwa? Tak tylko pytam.
A kiedyś na stadionie wszystko mi smakowało. Najbardziej oranżada z woreczka i precle z koszyka od wąsacza w białym kitlu. Gorzej jeśli nie poszły w sobotę na Oporowskiej. Gdy dzień później na Olimpijskim, przy okazji speedwaya, pytałem, czy świeże, zawsze szeptał małemu na ucho przepitym głosem: "świeeeżutkie". Coś jak polityk w trakcie kampanii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?