Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Teraz będzie można ukryć niemal wszystko

Wiktor Świetlik
Z Wiktorem Świetlikiem, dyrektorem Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, rozmawia Małgorzata Moczulska

W przyjętej przez Sejm ustawie o dostępie do informacji publicznej znalazł się zapis, że "prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu ze względu na ochronę ważnego interesu gospodarczego państwa". Czy Pana zdaniem może on ograniczyć przejrzystość działań urzędników?
Znając niechęć urzędników do udzielania jakichkolwiek informacji, jestem przekonany, że tak będzie, że rozmaite działania będą ukrywane przed opinią publiczną pod płaszczykiem nowego prawa. W dodatku przy odrobienie zapału interpretacyjnego urzędnika pod ten zapis można podciągnąć niemal wszystko. To jest ten rodzaj szerokiej definicji, że użyć go będzie można za każdy razem, kiedy tylko ktoś nie będzie miał ochoty z dziennikarzem rozmawiać, nie mówiąc już o sytuacjach, gdy dana informacja miałby go w jakikolwiek sposób skompromitować.

Od wielu lat jest Pan dziennikarzem. Czy przez ten czas spotkał się z odmową dostępu do informacji publicznej?
Oczywiście. Tak jak każdy piszący o sprawach administracji samorządowej czy państwowej. Spotkałem się też niejednokrotnie z ignorancją urzędników, z oczekiwaniem po trzy tygodnie na informację, która była dostępna od ręki, z odsyłaniem dziennikarzy do rzecznika prasowego czy w końcu z odpisywaniem na pytanie na piśmie w taki sposób, że nikt tego urzędniczego bełkotu nie był w stanie zrozumieć.

Czy ta ustawa nie świadczy również o tym, że mimo górnolotnych słów rządzących, daleko nam wciąż do prawdziwej demokracji?
Zgadza się. Stopień dostępu do informacji publicznej przekłada się na stopień demokracji danego kraju. Proszę zobaczyć, jak w krajach naprawdę demokratycznych - jak Skandynawia czy USA - to wygląda. Tam nie ma niemal żadnych ograniczeń. U nas są, podobnie jak w Bułgarii czy na Węgrzech. To niepokojące. Zwłaszcza że zmieniamy prawo nie na lepsze, tylko na gorsze. Zamiast dawać obywatelom kolejne uprawnienia, ograniczamy nawet te już istniejące.

W komentarzach fachowców można usłyszeć, że być może przyjęcie ustawy to wypadek przy pracy, zwykła pomyłka, że posłowie nie zdawali sobie sprawy z konsekwencji takiego zapisu.
Nie wierzę w to, a poza tym, gdyby nawet tak było, to byłoby bardzo smutne. Oznaczałoby bowiem, że posłowie nie wiedzą, co głosują. Już wcześniej przy uchwalaniu ustawy o dostępie do informacji niejawnych były takie głosy, a mimo to prezydent ustawę podpisał i dziś obowiązuje. I co, teraz posłowie znów się pomylili? Nie wiedzieli, za czym podnoszą rękę?

Dla mnie wygląda to raczej na celowe działanie obecnego rządu, które ma ograniczyć wiedzę ludzi o tym, co się dzieje w urzędach.

Czy Pana zdaniem prezydent Bronisław Komorowski zawetuje ustawę?
Mam taką nadzieję i będziemy o to, jako Centrum, zabiegać. A jeśli prezydent ustawę podpisze, to tylko potwierdzi to, o czym wcześniej mówiłem: że to celowe działanie rządu Platformy Obywatelskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska