Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław twarzą do Odry

Cezary Kaszewski
G.G. Winkler. Widok przez Odrę na katedrę i kościół  św. Krzyża, po 1760. Akwaforta kolorowana wg F.B. Wernera, własność Muzeum Narodowe we Wrocławiu
G.G. Winkler. Widok przez Odrę na katedrę i kościół św. Krzyża, po 1760. Akwaforta kolorowana wg F.B. Wernera, własność Muzeum Narodowe we Wrocławiu A. Podstawka
Przed II wojną światową działało w stolicy Dolnego Śląska dziesięć firm żeglugowych z prawdziwą flotą rzeczną. Dziś działają trzy i mają po jednym statku. Ale to szybko może się zmienić. Na lepsze. W ostatnich dniach dopuszczono do żeglugi kolejny kawałek rzeki.

Żegluga po Odrze jest stara jak świat.
- Dowodem są odkopane dębowe dłubanki, datowane na epokę brązu - opowiada Ryszard Troszczyński, historyk, znawca i pasjonat dawnego Wrocławia. - Znaleziono je jeszcze w XIX wieku na Osobowicach i pod dzisiejszą ulicą Kraszewskiego - dodaje.

Najwcześniejszy, średniowieczny kształt Wrocławia podyktowała rzeka. Na późniejszą zabudowę miasta miała także wpływ ogromny. Odra i jej połączenia nabrały nowego znaczenia po budowie kanału łączącego z Łabą w 1668 roku, który zapewniał Śląskowi dogodne połączenie z Hamburgiem z pominięciem miast saskich. Potęgę i malowniczość Odry doceniono zwłaszcza pod koniec XIX i na początku XX wieku.

- Większość najbardziej romantycznie położonych wrocławskich etablissements zlokalizowano nad Odrą i jej kanałami - opowiada dr hab. Marzanna Jagiełło-Kołaczyk z Politechniki Wrocławskiej. Stało się tak w rejonie Rakowca, Opatowic, Szczytnik, Biskupina, Bierdzan, także na Osobowicach. A zapożyczone z francuskiego "etablissements" określało profil ogródków restauracyjnych, prowadzących działalność rozrywkową.

Po rzekach niemieckich w końcu XIX wieku pływało ponad 3300 parowców, w tym około tysiąca pasażerskich. Moc silników wzrosła znacznie, nawet do 1000 KM, a prędkość z początkowych 7 km na godzinę wzrosła do 20 km.

Początki wrocławskiej białej floty sięgają 1870 roku. Wpierw statki pływały pod prąd, pokonując odcinek Odry Górnej, na wschód od mostu Piaskowego. Rejsy na zachód, w dół Odry, ograniczone były niewielkimi rozmiarami śluz Piaskowej i Mieszczańskiej. Powstałe przedsiębiorstwo żeglugowe "Krause & Nagel" dysponowało dużymi bocznokołowcami "Natalia", "Kaiser Wilhelm" "Germania" i "Oder" oraz kilkoma mniejszymi. Ruszały w rejsy z przystani w pobliżu placu Polskiego oraz przy ujściu Oławy.
"Dziennik Poznański", podający aktualności z Wrocławia, zwłaszcza miejscowej Polonii, zaraz po pojawieniu się parowców pasażerskich, w 1871 roku, odnotowuje: "W rocznicę założenia swego trzy polskie stowarzyszenia: Towarzystwo Literacko-Słowiańskie, Towarzystwo Przemysłowców Polskich i Towarzystwo Polskich Górnoślązaków, urządziło rejs bocznokołowcem po Odrze. Przy licznym udziale gości towarzystwa urządziły wspólną wycieczkę do pół mili od Wrocławia odległego parku Dębowego na Popowicach, gdzie zabawiwszy się do drugiej godziny, udało się jeszcze ćwierć mili dalej do Osobowic. Podczas obiadu przemówił w treściwych słowach prezes. Bawiła się młodzież wesoło aż do dziewiątej godziny, po czym wróciła do Wrocławia".

Początkowo statki poruszały się tylko w obrębie miasta. Dla wycieczkowiczów zbudowano przystanie na prawym brzegu Odry na wysokości dzisiejszego zoo, w rejonie ul. Wittiga i w Bartoszowicach, gdzie powstała duża przystań Wilhelmshafen (niedaleko jazu, aktualnie w remoncie). Działało przy niej cieszące się dużym wzięciem etablissment z dużą restauracją reklamującą się "dobrą i tanią kuchnią domową". Obsługiwano także lewy brzeg Odry, a przystanie zlokalizowano w Świątnikach, Siedlcu, Bierdzanach oraz Nowym Domu. Organizowano też dłuższe rejsy do Jeziora Panieńskiego koło Kotowic i do Oławy.

W 1875 roku powstała nowa firma żeglugowa "Schierse & Schmidt" z dwoma parowcami pasażerskimi "Breslau" i "Silesia". Statki robiły furorę, bo Odra była nie tylko malownicza, ale i coraz lepiej zagospodarowana.

Ten sam "Dziennik Poznański" 10 lipca 1879 roku, nie szczędząc akcentów patriotycznych, informował na swoich łamach: "Towarzystwo Przemysłowców Polskich we Wrocławiu, zabrawszy z sobą żony i dzieci, ku wspólnej zabawie zebrani w liczbie najmniej 150 osób, wsiedli ochoczo z muzyką na czele na oczekujący ich przy Köningsplatzu (pl. 1 Maja) parostatek. W tej chwili odezwały się raźne tony muzyki, chorągwie i godła Towarzystwa rozpuszczone w powietrzu mile nęciły oko narodowymi kolory. Parostatek zaświsnął, a począwszy silnie rozdzielać wysokie naówczas Odry wody, dążył wśród romantycznych brzegów krętego nieco łożyska rzeki, by wysadzić towarzystwo w pięknym parku Maślic.

W uroczym ogrodzie pośród drzew cienistych rozłożyło się całe towarzystwo, aby na chwilę wytchnąć i pokrzepić się nieco. Wpośród zieleni drzew powitały znowu kolory i godła nasze narodowe. Następnie ozwały się harmonijne dźwięki polskiej, ojczystej piosenki, które wypłynąwszy z wyuczonego chóru kołysały uczuciami słuchaczy, płynąc początkowo wolnymi takty, a kończąc się ochoczym Mazurkiem Dąbrowskiego. Teraz nastąpiły wyścigi i tym podobne zabawy, przy końcu których przepasane biało-czerwonymi albo też biało-niebieskimi przepaskami panie upojonych radością zwycięzcom nagrody wręczały. Z kolei bawiono się w gry towarzyskie, później zaś pod wieczór rozpoczęto tańce. Pogoda pomyślna przez dzień cały i teraz sprzyjała powracającym z majówki. Toteż nikt nie krył się w kajutach, wolał raczej każdy pozostać na pokładzie, na którym zapalone bengalskie ognie, muzyka, śpiewy i żywa rozmowa na przemian urozmaicały powrót do domu".
Dla breslauerów organizowano specjalne imprezy: romantyczne rejsy przy świetle księżyca, wycieczki o zachodzie słońca i dalsze wyprawy do ujścia rzeki. Parowcom nadawano romantyczne, wzięte z Szekspira, nazwy. Po Odrze sunęły "Sen nocy letniej" "Opowieść zimowa". W stoczni szczecińskiej zbudowano też jednostkę nadzwyczajną, nazywaną "białym statkiem marzeń".

Komplementowano wielkość, wyposażenie i wysoki standard usług. Był to największy na Odrze bocznokołowiec "Furst von Hatzfeld, herzog zu Trachenberg" (Książę von Hatzfeld, pan na Żmigrodzie) o długości 46 metrów i szerokości 8 metrów. Zabierał na pokład nawet 512 pasażerów. Ten kolos majestatycznie docierał do największego w tej części Europy etablissement Buergersaele przy ul. Rakowieckiej. Bo statki nie tylko pływały, ale także cumowały. Po rejsie trzeba się było posilić, a potem także zabawić.

Największy wrocławski superogródek cieszył się zasłużoną sławą. Usytuowany w pobliżu rzeki Oławy zajmował powierzchnię ponad 5 hektarów. Obiekt mógł pomieścić ponad 10 tys. ludzi, w tym 6 tys. pod dachem. Najważniejszą część stanowił kompleks dwóch sal, większej sali balowej o powierzchni ponad 2000 metrów kwadratowych i mniejszej 800-metrowej, służącej teatrom. Główną ozdobę sal stanowiły duże lustra, wypełniające ściany między oknami oraz kinkietowe lampy. Wszystko w neorenesansowym kostiumie.

Galerię, zawieszoną wyżej, niczym most, podzielono na dwie części. Tam było miejsce dla orkiestry. Po stronie wschodniej umieszczono panoramę starego Wiednia. Do niej przylegał szklany pawilon z amerykańskim, obrotowym parkietem dla tańczących. Jego osią była ogromna figura Chińczyka. Za szklanym pawilonem znajdowała się sala gwiaździsta o powierzchni 813 metrów kwadratowych, mieszcząca hipodrom.

Równie okazałe były przyległe ogrody, które kusiły różnymi atrakcjami. Czego tam nie było: trzy rodzaje kręgielni, dwa teatry marionetkowe, karuzele, huśtawki, zjeżdżalnia, hipodrom oraz tor wyścigowy dla welocypedystów. Położenie było doprawdy rewelacyjne. Na rzece Oławie wybudowano port, w którym mogło cumować 25 jednostek pływających. Swoje walory gastronomiczne zachwalano w lokalnej prasie oraz sprzedawanych na miejscu własnych kartkach pocztowych.
W 1920 roku Buergersaele zostało sprzedane i przemianowane na "Luna Park". Funkcjonowało do 1945 roku. W czasie wojny w obiekcie utworzono obóz jeniecki. Obecnie znajduje się tam siedziba Cefarmu.

Miały się również czym chwalić przedwojenne wrocławskie Osobowice.
Ryszard Troszczyński:
- Na osiedlu działało co najmniej jedenaście lokali. "Hoffmans Garten", na rogu ul. Ostrowskiej i ul. Żywopłotowej, powstało około 1880 roku. W okresie największej świetności miało dwuczęściową parterową salę taneczną, restaurację z bufetem, nowoczesną kuchnię. O popularności "Ogrodu Hoffmana" zaświadczały reklamy, zamieszczane jeszcze przed I wojną światową, w miejscowej prasie,: "Tel. 27-55 "Hoffmans Garten", Osobowice, Wrocław, właściciel Hermann Paschke. Zapraszamy we wszystkie niedziele, poniedziałki i wtorki na elitarne korowody taneczne. W pozostałe dni tygodnia gwarantujemy spotkania w rodzinnej atmosferze. Dobry dojazd tramwajem, zaś latem parostatkiem z przystani przy moście Królewskim" (dzisiejszym Sikorskiego).
Parowce dobijały do tzw. starej przystani Miketty przy wylocie ul. Micheleta, ok. 300 metrów od Ogrodu Hoffmana. Ceny biletów dostosowano do możliwości wrocławian. W 1890 roku opłata za czteroosobową dorożkę wynosiła 2,25 - 3,00 marki, a bilet na parowiec 30 fenigów dla dzieci i 50 fenigów dla dorosłych. Z parostatków podziwiano nabrzeża, żaglowce, jazy, śluzy, młyny, inne parowce. A piękno nadodrzańskich krajobrazów było niezaprzeczalne. I ten mariaż przyrody z architekturą wypadał nad wyraz okazale.

Do "Hoffmans Garten" należało boisko sportowe na północ od restauracji, w pobliżu ul. Kaplicznej, dziś zabudowane domami jednorodzinnymi.
- W 1867 r. na Osobowicach doszło do sportowej sensacji: miejscowe Towarzystwo Gimnastyczne zorganizowało na swoim boisku pierwszy na kontynencie mecz piłki nożnej - opowiada Troszczyński. Występowały tu często lokalne chóry, m.in. "Durch Kampf Zur Sieg" ("Przez walkę do zwycięstwa"), chór męski Winklera. Sala była też miejscem spotkań organizacji sportowych (m.in. "Oswitzer Sport und Tunwerein", związek cyklistów "Frei Weg", Związków Weteranów Wojny Prusko-Francuskiej, Organizacji Kombatantów I wojny.

Po drugiej wojnie, do połowy lat 50., kompleks działał jako restauracja "Dolina Szwajcarska", później stał się siedzibą PGR Osobowice. W przebudowanej wiacie ulokował się Akademicki Ośrodek Jeździecki. Dziś mieści się tu archiwum Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa.

W 1816 roku osobowicki dom Kornów, wrocławskich wydawców książek, odwiedziła udająca się do wód cieplickich księżna Izabela Czartoryska. Po wizycie napisała: "Po obiedzie poszliśmy do dębowego lasu pięknie utrzymanego, gdzie porządne gospody, różne gry i zabawy; kręgle, huśtawki, gonitwy do pierścienia, i wiele cienia gromadzą w każdą niedzielę tłumy ludzi".

Nowy rozdział w historii wsi zapoczątkowało wybudowanie linii kolejowej Wrocław Główny - Poznań. Otwarto ją w październiku 1856 roku, na trasie znalazła się stacja w Osobowicach. Turyści mogli od tego czasu dość swobodnie docierać do atrakcyjnych wypoczynkowo terenów. Pod koniec XIX wieku pojawiło się dodatkowe udogodnienie - tramwaj, kto był zamożny i cenił wygodę, mógł skorzystać z dorożki. Transport tramwajowy był coraz sprawniejszy. Na Osobowicach uruchomiono pierwszą we Wrocławiu pętlę, było to znacznie nowocześniejsze, niż stosowane dotąd trójkąty manewrowe.

Właściwości rekreacyjne, a nawet uzdrowiskowe Osobowic doceniło wrocławskie Towarzystwo do Opieki nad Ubogimi Chorymi na Płuca. W 1906 roku wybudowało ono w lesie osobowickim sanatorium, do którego kierowano pacjentów na całodzienną kurację. Od mostu Królewskiego specjalnym statkiem, bocznokołowcem, dowożono chorych, którzy mieli zapewnione całodzienne wyżywienie, zabiegi, spacery po lesie. Rocznie, jak podawała "Schlesische Zeitung", leczono od 300 do 500 pensjonariuszy, sanatorium działało do połowy lat trzydziestych.
W czasie wojny w dwóch salach restauracyjnych na terenie Osobowic zorganizowano obóz dla około 350 Polaków deportowanych z centralnej Polski.

Żaden z opisywanych zabytkowych bocznokołowców nie dotrwał do naszych czasów. Jedyny zachowany po wojnie parowiec z tej epoki, po kapitalnym remoncie, jako "Kościuszko", eksploatowany był przez "Żeglugę na Odrze" do połowy lat pięćdziesiątych. Potem trafił do hutniczego pieca. Po Odrze pływają zbudowane w latach 60. w stoczni Gdańsk-Stogi, wysłużone statki o napędzie motorowym: "Driada", "Goplana", "Nereida".

Z osiemdziesięciu historycznych wrocławskich etablissements do dziś zachowało się kilkanaście. Tylko w dwóch z nich prowadzona jest działalność gastronomiczno-rozrywkowa. Przy ul. Mazowieckiej działa Centrum Impartu, a na trasie do Trestna, przy ul. Opatowickiej 11 A, zajazd "Pod Kasztanami".

Przy wałach nad samą Odrą, między zoo a jazem Bartoszowickim mieściły się przed wojną cztery restauracje, dziś ani jedna. Na Osobowicach, na terenie gastronomicznego kompleksu "Schiller Garten", działa drukarnia Kea (wcześniej "Dom Marynarza"), "Burgergarten" został wyburzony w 2001 roku. Tam, gdzie prosperowała gospoda Emmy Soblik postawiono kiosk "Ruchu", w zajeździe Helisa ulokowano szkołę podstawową.

W ostatnich dniach we Wrocławiu dopuszczono do ruchu żeglugowego kolejny fragment Odry: między mostem Piaskowym a śluzą Mieszczańską.
Po 60 latach zakazu statki wrócą do centrum stolicy Dolnego Śląska. Będzie można opłynąć Ostrów Tumski, podziwiać najpiękniejsze i najcenniejsze zabytki architektoniczne Wrocławia. Nad Odrę wreszcie wraca życie.
Czy wrocławskie nabrzeża rozkwitną? Może nie będziemy od razu drugą Wenecją, ale specjaliści przewidują, że powrót życia na Odrę może sprawić, że znów na brzegu pojawią się restauracje, kawiarnie a z nimi rzesze turystów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska