Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zarzecki: Pieniądze poszły na kampanię

Sylwia Królikowska
- Gdybym wziął te pieniądze dla siebie, już by mnie tu nie było - mówi Ireneusz Zarzecki
- Gdybym wziął te pieniądze dla siebie, już by mnie tu nie było - mówi Ireneusz Zarzecki fot. dariusz gdesz
Prokuratura Okręgowa w Świdnicy wszczęła postępowanie sprawdzające dotyczące zawiadomienia, które złożył Ireneusz Zarzecki, były szef Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Wałbrzychu. Wcześniej prokuratura w Wałbrzychu zajęła się sprawą zniknięcia 500 tys. zł z kont spółki MPK. Po tym, jak sprawa ta ujrzała światło dzienne, szef MPK został dyscyplinarnie zwolniony.

Ireneusz Zarzecki, były prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego w Wałbrzychu, po raz pierwszy oficjalnie opowiada nam, jak jego zdaniem wyglądało w poprzednich wyborach finansowanie kampanii wyborczej członków ówczesnego PO w Wałbrzychu. Zarzecki kilka tygodni temu stracił stanowisko szefa MPK po tym, jak na jaw wyszło, że z kasy miejskiej spółki wypłynęło 500 tys. zł. - Duża część tej kwoty została przekazana na wybory. To zaczęło się w 2004 roku i trwało do 2010 - mówi nam Ireneusz Zarzecki. Przyznaje, że ma żal, ale przede wszystkim do siebie, że dał się wciągnąć w całą grę. - Myślałem, że to będą małe kwoty, które się później odda. A słyszałem: jeszcze, jeszcze - mówi Zarzecki.

Dodaje, że nie tylko on brał w tym udział: - Całe środowisko PO wiedziało, że potrzebne są pieniądze i trzeba je organizować. Przyznaje również, że "środowisko" z pieniędzy korzystało. - Były tworzone fundusze, w ramach których organizowano "imprezy integracyjne" - mówi. Dodaje, że złożył zawiadomienie do prokuratury w Świdnicy, bo próbuje się z niego zrobić idiotę. - Wszyscy wiedzą, co się działo przez ostatnie lata. Mówiłem: panowie, to trzeba oddać. Słyszałem: spokojnie, oddamy. Liczył, że z pomocą kolegów z PO uda się spłacić dług. - Zaraz po tym, jak wyszło na jaw, że pieniądze zniknęły z konta MPK, zwróciłem się do byłego prezydenta miasta z propozycją, że choćbym miał sam to zrobić, to je odpracuję. Nie liczyłem już na pomoc - mówi Zarzecki. Oszacował, że w trzy lata oddałby 200 tys. zł z pensji i sprzedałby dom za ok. 300 tys. zł. Usłyszał, że się zastanowią. Jak mówi, dwa dni po rozmowie z lokalnymi władzami PO, został dyscyplinarnie zwolniony. - Myślę, że PO w Wałbrzychu nie ma już nic do powiedzenia. Walczą o przetrwanie. Ja nie ukrywam, jestem winny i należy mi się więzienie. Ale zrobię wszystko, by oddać pieniądze.
Ktoś jeszcze powinien ponieść karę? - Nie chciałbym przejść do historii miasta jako ktoś, kto sam skroił pół miliona, bo to nieprawda - mówi Zarzecki.

W rozmowie z nami Ireneusz Zarzecki nie zaprzecza, że jest zamieszany w zniknięcie pieniędzy. Twierdzi jednak, że w większości były one przekazywane na kampanię Platformy Obywatelskiej. - Zgłosiłem to do prokuratury, bo próbuje się ze mnie robić idiotę - mówi.

Ewa Ścierzyńska z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy potwierdza, że wpłynęło tam zawiadomienie. - Zawiadomienie jest bardzo ogólne, hasłowe. Więcej będzie można powiedzieć po wstępnych przesłuchaniach - informuje.

Zarzecki twierdzi, że wszystkie szczegóły tej sprawy zdradzi dopiero śledczym. A dlaczego zdecydował się zgłosić do prokuratury? - Nie chciałbym przejść do historii miasta jako ktoś, kto sam skroił pół miliona, bo to nieprawda - wyjaśnia. I opowiada, jak z MPK wypływały pieniądze.
- Na kampanię Platformy było potrzebnych kilkaset tysięcy złotych. Myślę, że aby zostać prezydentem tego miasta, trzeba mieć 300 tys. zł - mówi. - Całe środowisko wiedziało, że trzeba organizować pieniądze. Na początku myślałem, że to będą małe kwoty, które zaraz się odda. Wciąż słyszałem, że to za mało - twierdzi. Dodaje, że kilka tygodni temu zwrócił się do lokalnych działaczy PO z prośbą o pomoc, ale jej nie otrzymał.

Zarzecki to kolejna osoba związana z miejskimi spółkami w Wałbrzychu, która zgłosiła prokuraturze nieprawidłowości związane z finansowaniem kampanii wyborczej. Wcześniej zrobił to Wojciech Czerwiński, były wiceprezes Miejskiego Zarządu Budynków. Twierdzi, że Piotr Kruczkowski żądał od niego części nagrody rocznej za dobre wyniki spółki.

Kruczkowski, były prezydent Wałbrzycha, ocenia, że kierowane wobec niego zarzuty to bzdu-ra. Zapowiada, że pójdzie do są-du ze wszystkimi, którzy będą go w ten sposób oskarżać.
Jarosław Charłampowicz, komisarz PO w Wałbrzychu, i Jacek Protasiewicz, szef dolnośląskiej PO, od poniedziałku nie odbierali od nas telefonów ani nie oddzwaniali.

Trwa śledztwo

Prawdopodobnie do końca września potrwa śledztwo w sprawie tzw. korupcji wyborczej w Wałbrzychu.
Tu zarzuty usłyszało w sumie jedenaście osób. Dziewięć z nich miało kupować głosy dla kandydatów startujących z list Platformy Obywatelskiej. Natomiast dwie pozostałe osoby z prokuratorskimi zarzutami miały głosować na wskazanych kandydatów w zamian za udzielone im korzyści majątkowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zarzecki: Pieniądze poszły na kampanię - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska