Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa europarlamentarna

Lidia Geringer do Oedenberg
Lidia Geringer do Oedenberg
Lidia Geringer do Oedenberg Wojtek Wilczyński
W kuluarach mówi się, że być może do końca roku nie będzie już sesji plenarnych w Strasburgu, ponieważ budynek w dalszym ciągu stwarza realne zagrożenie dla użytkowników. Może nie byłoby tych plotek, gdyby nie dziwny brak jakichkolwiek oficjalnych informacji o powodach i obecnym stanie prac remontowych w sali plenarnej w Strasburgu.

Przypomnę, że pierwsza powakacyjna sesja Parlamentu Europejskiego odbyła się wyjątkowo w Brukseli, gdyż w sali plenarnej w Strasburgu, gdzie odbywają się zwyczajowe comiesięczne sesje plenarne - zawalił się sufit!

Opublikowany dopiero dwa tygodnie po katastrofie budowlanej - suchy komunikat poinformował nas, że "po zawaleniu się 7 sierpnia 2008 części sufitu sali plenarnej w Strasburgu, (…) przez wzgląd na całkowite bezpieczeństwo posłów i pracowników Parlamentu Europejskiego - przenosi się sesję do Brukseli".

Żadnych szczegółów, zdjęć, analiz technicznych - nic dziwnego zatem, że natychmiast pojawiły się domysły i plotki. Dlaczego trzymano ten fakt w tajemnicy? Dlaczego powiadomiono nas dopiero dwa tygodnie później, czyli tuż przed wyjazdem do Strasburga - powodując ogromny bałagan "logistyczny" , gdy w jednym momencie kilka tysięcy osób zaczęło odwoływać rezerwacje w hotelach i zmieniać połączenia lotnicze? Dlaczego oddany zaledwie w poprzedniej kadencji budynek już się wali? Dlaczego nie udostępniono żadnych zdjęć dokumentujących wypadek, a to jak wyglądała sala po zawaleniu się sufitu można było zobaczyć po jakimś czasie jedynie na You Tube (https://www.youtube.com/watch?v=sRFIrzG1Z9A).

Ponieważ sprawa była okryta niezrozumiałą tajemnicą, pojawiły się spekulacje, że sufit mógł się zawalić na skutek podpalenia czy też wybuchu, który z uwagi na zbieżność dat mógł być powiązany nawet z olimpiadą... Swoją drogą dziwne, że bez zewnętrznych przyczyn, jak wiatr, deszcz, śnieg itp. nagle spadło ponad 10 ton podwieszanego sufitu, pokrywając gruzem ok. 50 miejsc poselskich, czyniąc spustoszenie także na galerii, gdzie zasiadają goście.

Posłowie i dziennikarze zaczęli sprawdzać, kto przeżyłby, a kto nie, gdyby sufit zawalił się np. podczas głosowań. Ponieważ spadło ponad 100 kg na metr kwadratowy na pewno nie obyłoby się bez ofiar. Podobno najbardziej przerażeni byli posłowie z grupy UEN, w której zasiada 19 Polaków (z partii PiS, PSL-Piast, Samoobrona i LPR), bo to na ich miejscach było najwięcej gruzu. Kilku posłów w geście protestu pojawiło się w kaskach na obradach w Brukseli!

Gdyby rzeczywiście katastrofa miała miejsce w czasie obrad i ok. 800 osób ogarniętych paniką chciałoby opuścić salę przez wyjście prowadzące bezpośrednio na jeden wąski mostek łączący budynek, w którym mieści się sala plenarna z budynkiem, w którym jest wyjście na zewnątrz - trudno wyobrazić sobie straty.
Na razie odwołano drugą wrześniową sesję w Strasburgu, ku wielkiemu niezadowoleniu Francuzów, sprawujących obecnie prezydencję nad Unią Europejską. Względy bezpieczeństwa jednak zwyciężyły z polityką. Mimo ponoć zakończonych prac rekonstrukcyjnych w strasburskiej sali plenarnej okazało się, że sprawdzenia wymagają wszystkie pozostałe sufity, w których użyto tej samej "podwieszanej" technologii. Podtrzymujące "plenarny" sufit druty wymieniono na 10 razy grubsze! Do tej pory sprawdzono 45 proc. sufitów, a sprawa jest pilna, bowiem tylko zgłoszone do końca roku usterki pokrywa specjalna gwarancja i na razie to nie Parlament płaci za ekspertyzy czy prace rekonstrukcyjne.

Rząd francuski za wszelką cenę chciał remont przeprowadzić "po cichu" i tym sposobem uniknąć powodów dla wzniecenia dyskusji, w której ożyłyby wszystkie kontrargumenty dla - nie ma co ukrywać - bezsensownych i kosztownych podróży do Strasburga. Wielka przeprowadzka do stolicy Alzacji ma miejsce raz w miesiącu, we wrześniu wyjątkowo dwa razy (ponieważ nie ma sesji w sierpniu), gdyż traktatowo Strasburg ma zagwarantowanych 12 sesji.

Powoduje to przemieszczenie 785 posłów oraz kilku tysięcy urzędników, ponadto opłacenie dziesiątek ciężarówek z dokumentami i czarterów samolotowych. Gdy się dorzuci do tego utrzymanie kilku budynków - wszystko na 4 dni w miesiącu - razem przeprowadzka kosztuje grubo ponad 200 mln euro rocznie! Dalsze utrzymywanie "symbolu pojednania" - za jaki uważany jest Strasburg kosztuje zbyt drogo i moim zdaniem stanowi marnotrawstwo publicznych pieniędzy.

Na razie "siła wyższa" spowoduje, że znowu zaoszczędzimy jednak trochę pieniędzy. Każda sesja odbyta w Brukseli zamiast w Strasburgu daje kilka milionów oszczędzonych euro. Dotychczasowe akcje mające na celu ustanowienie jednej siedziby dla Parlamentu Europejskiego kończyły się na niczym. Nawet ta ostatnia z podpisami miliona obywateli i przy pełnym poparciu posłów została odrzucona przez Radę Europejską, gdzie stosuje się zasadę jednomyślności i przy francuskim weto nie mogło być już dalszej dyskusji.

Na całkowite rozwiązanie "problemu strasburskiego" szansę dawał (zastopowany przez Irlandczyków) traktat lizboński, w którym kraje członkowskie stosując nową zasadę tzw. podwójnej większości - mogłyby przegłosować Francję decydując o jednej siedzibie - w Brukseli, gdzie wszystko jest prostsze i lepiej zorganizowane, łącznie z połączeniami lotniczymi, co ewidentnie potwierdziła ostatnia, nadzwyczajna sesja.

W oczekiwaniu na ciąg dalszy tajemniczych "przecieków" z remontu - pojawił się zabawny pomysł, żeby bez traktatu lizbońskiego czy TAK Francji, pojechać na jeden dzień w roku do Strasburga, słownie otworzyć i zamknąć obrady 12 razy i wypełniwszy w ten sposób zobowiązania traktatowe spokojnie pojechać z powrotem do Brukseli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska