Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dusza Magdy gra(i)fika

Jacek Antczak
Magda ma słabość do kapeluszy i te kapelusze, szalone, oryginalne, jakoś dziwnym trafem królują nie tylko na jej głowie, ale i w rysunkach
Magda ma słabość do kapeluszy i te kapelusze, szalone, oryginalne, jakoś dziwnym trafem królują nie tylko na jej głowie, ale i w rysunkach
Pierwszą nagrodę dostała za odkrycie szyi mamy, ostatnią za biceps Polaka. Z popkultury zrobiła wycinankę, a z klatki dla ptaków kapelusz. Sylwetkę rysowniczki Magdaleny Wosik próbuje naszkicować Jacek Antczak

Tak, tak, Magda, oddałaś w stu procentach naturę Polaków. My rzeczywiście najbardziej lubimy prężyć muskuły - z tą nieco złośliwą recenzją plakatu, który w postaci tysiąca billboardów trafił na ulice całego kraju, twórczyni zwycięskiej pracy spotyka się często.

- A ja uważam, że postać, którą narysowałam, jest uśmiechnięta, pewna siebie i sympatyczna jak Polska. Przecież czasem warto naprężyć muskuły, zamiast narzekać - polemizuje z tą opinią Magdalena Wosik. Wrocławska graficzka, przez zwolenników jej talentu nazywana wrocławskim Markiem Raczkowskim, odbierając gratulacje za laury w konkursach, czasem spotyka się z opiniami: "Superpraca Magdo, ale powiedz, o co w niej tak naprawdę chodzi?". - Wiem, że wielu ludziom moje rysunki się podobają, ale nie zawsze od razu łapią poczucie humoru - uśmiecha się (jak zawsze) rysowniczka.

Plakat Magdaleny Wosik, który zwyciężył w konkursie Galerii Plakatu AMS, zorganizowanym w tym roku pod hasłem "Dzisiaj Polska", i promuje prezydencję w Unii Europejskiej, ujął jurorów także tym, że nawiązuje do najlepszych lat polskiej szkoły plakatu.

- Oglądałam też wiele plakatów z czasów komuny, w którym kontur Polski był wykorzystywany do nachalnej propagandy, ale kiedy sobie go naszkicowałam, nagle mapa Polski skojarzyła mi się z bicepsem - opowiada adiunkt na Wydziale Grafiki i Sztuki Mediów wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. - Moja postać z przymrużeniem oka i bez patosu pokazuje, że można lubić bycie Polakiem. Ja lubię.

Gest Magdy i smok w krawacie
Entuzjaści rysunku Magdy stwierdzili nawet, że o ile symbolem Polski walczącej o wolność był kiedyś "gest Kozakiewicza", symbolem XXI-wiecznej Rzeczypospolitej może stać się "gest Magdy Wosik".
Naszej rysowniczce wszystko i od zawsze oryginalnie się kojarzy. Choć z przymrużonym okiem, to jednak widzi więcej.

Jej gierki słowne, anegdoty, zabawne skojarzenia i żarty doceniają jurorzy konkursów graficznych w całym kraju. W ostatnich latach nie ma imprezy, z której wrocławska ilustratorka i poetka nie przywiozłaby nagrody. Tak jak nie było jeszcze zadania (graficznego), któremu nie podołała. Kiedy pracowała w gazetach (najpierw we wrocławskiej "Wyborczej", potem w "Gazecie Wrocławskiej") dostawała na wymyślenie rysunkowego felietonu, komentarza czy ilustracji tekstu dziennikarskiego najwyżej dwie, trzy godziny. Nic dziwnego, że ma już na koncie kilkanaście tysięcy rysunków, a nawet jej doktorat na ASP miał formę… gazety. Ale takiej autorskiej, przygotowywanej miesiącami, więc słusznie zatytułowanej "Niecodziennik". Wyszło jej ironicznie, oryginalnie i z sensem.

- Często słyszę, że zajmuję się rzeczami lekkimi, przyjemnymi i niepoważnymi. - Magda, której dusza od zawsze "gra(i)fika", zapewnia, że osiągnięcie tej lekkości to zajęcie… ciężkie i poważne, ale rzeczywiście przyjemne i pasjonujące. Rysowniczka jest przy tym przyzwyczajona, że niektórzy nie od razu chwytają jej żarty. Ostatnio, gdy z mężem Piotrem Rychlem, też znakomitym rysownikiem i grafikiem, rozesłali mejla: "O ja cię, urodził nam się smok w krawacie", znajomi zaczęli dzwonić z gratulacjami i deklarować spacery z ich dzieckiem.

Rysowniczka, mama 15-letniego Kuby, musiała tłumaczyć, że "O ja cię, smok w krawacie" waży aż półtora kilo, ale to dziecko narodziło się w wyniku wielomiesięcznych i to nie zawsze przyjemnych artystycznych sporów małżonków. Są z niego dumni, ale nie trzeba z nim spacerować, co najwyżej można kupić i pokolorować. Smok "urodził się" bowiem w wydawnictwie Bajka i jest największą w Polsce książko-baśnio-kolorowanką. To przygodowa opowieść o królestwie Dyrdymalii.

To nie pierwsza książeczka z ilustracjami Magdy. Kiedyś jej linoryty okrasiły niezwykły, bo wydany w 23 numerowanych egzemplarzach tomik wierszy Tadeusza Różewicza. Najciekawsze, że już jako dwudziestodwulatka miała na koncie autorską książkę, w której… nie ma jej rysunków. Jedno z wydawnictw opublikowało "Kapliczkę", opartą na jej wierszu o przydrożnej kapliczce w podwrocławskiej Osoli.
Szyja, koń i klasa rozrysowana
Talent Magdy został dostrzeżony już w przedszkolu dzięki szyi jej mamy. Kilkulatki jakoś nie kojarzą tej części ciała z człowiekiem, a na rysunku Madzi w "prestiżowym" konkursie przedszkolnym obecność szyi zachwyciła jurora - panią przedszkolankę. Ta praca, podobnie jak wiele innych juweniliów, do dziś zachowała się w rodzinnych archiwach.

Nie wiadomo jednak, czy w zbiorach Instytutu Pamięci Narodowej lub organizacji kombatanckich ostał się pierwszy koń namalowany przez Magdę. Był zbyt podobny do konia, wręcz matejkowsko proporcjonalny. Namówiona przez nauczycielki w podstawówce - były wczesne lata 80. - rysowniczka wzięła bowiem udział w konkursie zorganizowanym przez ZBoWiD (Związek Bojowników o Wolność i Demokrację - już nieistniejący). Obraz portretujący bliżej nieokreślonych partyzantów na koniach został zdyskwalifikowany na ogólnopolskim etapie. Z powodów artystycznych. Uznano, że żadne dziecko samo z siebie tak świetnie koni nie rysuje - to musiał być jakiś przekręt.

Jurorzy ze ZBoWiD-u nie wiedzieli, że Magda nie tylko sama z siebie maluje i rysuje w każdej chwili i każdego, ale i - co jej zostało do dziś - już redaguje własną gazetę z satyrycznymi komentarzami dotyczącymi otaczającej ją rzeczywistości.

- Pewnie tych gazetek ściennych nikt nie czytał i nie oglądał, ale ambitnie i uparcie robiłam je przez całą podstawówkę i ogólniak - wspomina Magda, wrocławianka (uczennica SP nr 66 i XIV LO). - Ale na koniec szkoły sportretowałam swoich rówieśników i gdy pojawiła się moja klasa na naszej-klasie, okazało się, że wszyscy zachowali moje rysunki i teraz cali dumni wrzucają je do internetu - dodaje rysowniczka, która jest też autorką wielu ekslibrisów i eksmusiców (znak graficzny, którym się opatruje kolekcje płytową). To ulubiony prezent dla przyjaciół i znajomych. Niestety, wielu otrzymało od Magdy ekslibrisy w jednym egzemplarzu. Zakręcona i zapracowana artystka zapomniała powielić prace.
Złodzieje rysunków i statki na niebie
Magda przyznaje, że zawsze była dobrą i grzeczną uczennicą i protestuje, gdy jej mąż, kiedyś kolega ze studiów, wspomina, że zapamiętał ją, gdy płakała, bo dostała czwórkę z jakiegoś egzaminu. Piotr Rychel często zresztą żartuje, że Magda jest znakomitą artystką, tylko... nie umie rysować. Bo że z ASP wyszła jako linorytniczka dyplomowana na piątkę, nie da się zakwestionować. Ścianę w jej mieszkaniu ozdabia linoryt przedstawiający kobietę w kapeluszu, który jest jednocześnie klatką dla ptaków. Kapelusze to znak firmowy Magdy, w życiu i twórczości.

- Lubię je nosić, ale to chyba też jakiś mój atawizm graficzny. Motyw kapelusza pojawia się w wielu moich pracach - artystka zastanawia się, czy nie zasłuchała się w piosence De Mono: "I widzę tylko Twoje kapelusze. Jak statki na niebie". Przyznaje, że na razie największym i najdłuższym jej dziełem był kilkumetrowy (na Teatrze Capitol) i kilkunastometrowy (na płocie okalającym budowę Narodowego Forum Muzyki) zwycięski plakat promujący Wratislavię Cantans 2009.

- To przyjemne, kiedy na ulicy ukochanego Wrocławia nagle natykam się na swój rysunek - przyznaje Magda, wspominając, jak po wystawie jej rysunków prasowych z "Gazety Wrocławskiej" w Jeleniej Górze ukradziono jej prace. Była nawet dumna. Przynajmniej do momentu, gdy nie zrozumiała, że prace były oprawione w drogocenne dla złomiarzy miedziane ramy.

Magda spędziła wiele lat jako etatowa rysowniczka. W "Gazecie Wrocławskiej" była redaktorem z legitymacją prasową ze zdjęciem. - Ani razu nie zdarzyło mi się jej użyć, ale byłam z niej bardzo dumna i pokazywałam rodzinie i przyjaciołom - śmieje się Magda, która m.in. przez kilka lat redagowała "Siemanko" - pełną rysunków, konkursów, rebusów i wierszyków, stronę dla dzieci. Rysunki i fraszki Magdy trafiały też m.in. do "Misia" i "Świerszczyka".

Notuje, ilustruje i rozśmiesza
Na stronie internetowej Magda ma kilka zakładek, które idealnie oddają jej charakter. Rysowniczka "Notuje", czyli "grafo…mani literkami pod powiekami". Potem "Pokazuje". Na przykład swoje plakaty z okazji rocznicy urodzin Chopina (przedstawionego przez nią jako kowboj-polish hero na tle napisu Chopin wykonanego solidarycą). A przy tym cały czas "Rozśmiesza". Na przykład rysunkiem Ewy i Adama w raju z wężem wystającym z… krótkich spodenek pierwszego człowieka czy definicji śmiejącego się psa (ogonem, oczywiście). No i jak zawsze "Ilustruje". Na przykład teksty naszych dziennikarzy. Jeśli ktoś napisał o miłości, to wymyśliła zakochaną parę siedzącą na hamaku zrobionym z uśmiechu. Jeśli o sprawie kryminalnej, to czapkę policyjną z orzełkiem zakrywającym sobie oczy skrzydłami. Takie "interysujące", typowo Magdowe skojarzenie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska