Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tylko wygrana ze Słowenią nie będzie naszą porażką

Michał Mazur, Piotr Wierzbicki
Michał Żewłakow (z lewej) to jeden z niewielu piłkarzy reprezentacji Polski, o którego formę możemy być spokojni. W sobotę w roli kapitana wyprowadzi zespół na stadion we Wrocławiu
Michał Żewłakow (z lewej) to jeden z niewielu piłkarzy reprezentacji Polski, o którego formę możemy być spokojni. W sobotę w roli kapitana wyprowadzi zespół na stadion we Wrocławiu Janusz Wójtowicz
Reprezentacja Polski zaczyna we Wrocławiu kwalifikacje do MŚ 2010. Remis jest szczytem marzeń rywali zespołu Leo Beenhakkera.

W sobotę o godz. 17 na stadionie wrocławskiego Śląska reprezentacja prowadzona przez Leo Beenhakkera rozpoczyna walkę o przepustki do mistrzostw świata, które w 2010 r. odbędą się w RPA. Naszym pierwszym rywalem będzie Słowenia.

W normalnych warunkach pokonanie takiego rywala powinno być formalnością. Tym bardziej gdy trener rywali podkreśla, że szczytem jego marzeń jest remis wywieziony z Wrocławia.
- Zdajemy sobie sprawę, że faworytami są Polacy, ale my również mamy swoje ambicje. Będziemy bardzo szczęśliwi, jeśli uda się wywalczyć jeden punkt - powiedział na piątkowej konferencji prasowej Matjaž Kek.

Niestety, wydaje się, że w naszej kadrze nie opadł jeszcze kurz po nieudanych finałach Euro. Beenhakker wprowadził do zespołu kilka nowych twarzy (m.in. Roberta Lewandowskiego i Marcina Kowalczyka), ale z gry w kadrze, dopóki prowadzić ją będzie Holender, zrezygnowali niedoceniani przez niego Ireneusz Jeleń i Artur Wichniarek.

Taktyczne eksperymenty w towarzyskim spotkaniu z Ukrainą (0:1) zupełnie nie wypaliły. Do tego doszła jeszcze afera lwowska, po której zawieszeni zostali Artur Boruc, Dariusz Dudka i Radosław Majewski. Niewiele zmieniło się też w sytuacji naszych podstawowych kadrowiczów w klubach: Smolarek dopiero co zmienił pracodawcę i w nowym zespole (Boltonie) nie zagrał jeszcze ani minuty, Jacek Krzynówek ze zwieszoną głową ogląda poczynania kolegów z Wolfsburga, a Mariusz Lewandowski kilka tygodni po Euro leczył kontuzję.

Biało-czerwoni we Wrocławiu pojawili się w piątek po południu. Z Wronek przywiózł ich autokar. Być może to zmęczenie podróżą i wrocławskimi korkami spowodowało, że wchodząc do hotelu, wybrańcy Leo Beenhakkera nie mieli ochoty na pogawędki. Zresztą i tak nie było z kim porozmawiać. Na ich przyjazd, oprócz dziennikarzy, czekało zaledwie... pięciu kibiców.

Bo mecz we Wrocławiu po prostu nie cieszy się wielkim zainteresowaniem. To dziwne, bo kadra nie gościła w tym mieście od 21 lat. Być może sprawiła to klasa rywala, być może cen wejściówek. Dość powiedzieć, że najtańsze bilety - za 50 zł - rozeszły się na pniu w kilkanaście minut po otwarciu kas. Na lepsze miejsca - za 150, 250 i 300 zł - już tylu chętnych nie było. Zresztą dzień przed spotkaniem najdroższe karty wstępu można było kupić na portalu Allegro.pl za jedyne 210 zł. Koniki na wrocławskim meczu nie zarobiły.
Piłkarze rozmawiać nie chcieli, za to Beenhakker musiał, bo obligowała go do tego obowiązkowa konferencja prasowa, która odbyła się na stadionie Śląska. Holender na Oporowską zawitał zresztą po raz pierwszy w życiu.

- Cóż, stadion jak stadion - komentował Leo. - Trochę inny niż w Dortmundzie czy w Wiedniu. Najważniejsze, że trawa jest zielona - usiłował żartować Beenhakker, mimo wszystko chyba niezbyt zadowolony perspektywą gry we Wrocławiu.

Humoru nie poprawiali mu dziennikarze, którzy tradycyjnie dopytywali się, dlaczego ten czy inny piłkarz nie znalazł się w kadrze.
- Trochę już męczy mnie odpowiadanie na tego typu pytania - wypalił wreszcie Leo.

Holender o wiele chętniej dzielił się spostrzeżeniami na temat graczy, którym wysłał powołania. Mówił choćby o kontuzjowanym Pawle Brożku.
- Paweł na zgrupowanie do Wronek przyjechał z urazem. Mieliśmy tylko kilka dni, by postawić go na nogi. Niestety, podczas ostatnich treningów widać było, że biega jakby z zaciągniętym hamulcem ręcznym - przyznał selekcjoner.

Kto ewentualnie zastąpi Brożka? Wariantów jest kilka. Raczej będzie to jednak ktoś, z kim Holender miał już okazję współpracować. Co prawda do kadry trafiło ostatnio wielu nowych graczy, ale Beenhakker nie ma zamiaru zanadto eksperymentować.

- Na pewno nie będzie tak, że przeciwko Słowenii poślę w bój dziewięciu nowych zawodników. Owszem, chcę odmłodzić i odświeżyć reprezentację, ale to cel numer dwa. Bo celem numer jeden jest awans do mistrzostw świata. Dlatego nowych będę wprowadzać stopniowo, krok po kroku - przypomniał jedno ze swoich ulubionych powiedzonek selekcjoner biało-czerwonych.

Nie zapomniał również powtórzyć innego - "international level".
- Niektórzy z nowych graczy, by osiągnąć poziom międzynarodowy, potrzebują mniej czasu, inni więcej. Dlatego proszę wszystkich o cierpliwość, ponieważ ta grupa młodych i walecznych piłkarzy na to zasługuje - dodał Beenhakker.
Czy aby na pewno zasługuje? Przekonamy się już w sobotę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska