Do zbrodni doszło w nocy z wtorku na środę przy ulicy Wojska Polskiego. Tuż koło małego osiedla bloków należącego do pobliskich wojskowych zakładów motoryzacyjnych.
- To były najprawdopodobniej przypadkowe ofiary - mówi rzeczniczka wrocławskiej Prokuratury Okręgowej Małgorzata Klaus. - Nie znali się ze sprawcą.
Katarzyna K. miała 31 lat. Jej chłopak Przemysław B. był dwa lata starszy. Mieszkali w sąsiedniej wiosce. Szli w stronę domu. Było około 23.30, gdy z jednego z bloków wybiegł młody mężczyzna i zaatakował parę nożem. Zadał im po kilkanaście ciosów.
Niedługo później z okna lub z dachu jednego z sąsiednich budynków wyskoczył mężczyzna. Miał 30 lat. Zginął na miejscu. Ze wstępnych ustaleń śledztwa wynika, że to właśnie on zamordował dwoje mieszkańców pobliskich Wojnowic.
- Jak można tak zarżnąć człowieka - mówi pan Franek, szczupły, starszy mężczyzna w niebieskiej koszulce w paski. - Ja tę Kaśkę to od małego znałem. To moja kuzynka była.
Katarzyna K., jedna z ofiar nożownika, nigdzie nie pracowała. Przemek, jej konkubent, zatrudniał się dorywczo. Czasem jeździł do Czech do pracy. Pochodził spod Wałbrzycha.
Pan Franek, krewny zamordowanej, mieszka w blokach przy ul. Wojska Polskiego w Czernicy. To właśnie tam doszło do dramatu. Rzekomy sprawca mieszkał z rodzicami w jednym z bloków.
Ulica Wojska Polskiego jest na samym końcu wioski. To fragment bocznej drogi. Dwa kilometry dalej są Wojnowice. Wieś, w której mieszkali zabici: Przemysław i Katarzyna. Często chodzili na spacery do Czernicy. - We wtorek po dziewiątej wieczorem widziałem ich koło krzyża przy głównej drodze z Wrocławia do Jelcza-Laskowic - opowiada pan Franek. - Akurat stamtąd odchodzili.
Do zbrodni doszło przeszło dwie godziny później, kilkaset metrów od krzyża. Sprawca zadał im po kilkanaście ciosów nożem w plecy i klatkę piersiową. Nie wiadomo, o co poszło.
- Oni tu na ławce siedzieli. Może głośno się zachowywali - zastanawia się młodzieniec w białej koszulce.
- Pewnie nigdy się nie dowiemy. Tajemnicę zabrali do grobu - dodaje jego kolega.
Ofiara samobójstwa, domniemany sprawca, to cichy i spokojny mężczyzna. Całymi dniami siedział w domu. Rzadko wychodził na ulicę. Nie miał znajomych. Tak przynajmniej mówią ludzie na osiedlu.
- Ja go jeszcze ze szkoły pamiętam. Zawsze był jakiś taki cichy i skryty - mówi brat zamordowanej Katarzyny K.
- Tu na osiedlu mieszkają ludzie, którzy od kilkunastu lat tego Bartka ani razu nie widzieli na ulicy. On tylko w domu siedział - dodaje jeden z sąsiadów. - Ani znajomych, ani przyjaciół nie miał. Czasem go widziałem jak do piwnicy schodził. Ale zawsze grzeczny, spokojny. Nigdy problemów z nim nie było.
Sprzedawczyni w osiedlowym sklepie spożywczym nie widziała Bartka ani razu. Za to często zachodzili do niej Przemysław i Katarzyna. - Znałam ich z widzenia. Tak ze dwa razy w tygodniu tutaj zaglądali.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?