Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śpiewający Wrocław

Małgorzata Matuszewska
Andrzej Kosendiak, dyrektor festiwalu Wratislavia Cantans
Andrzej Kosendiak, dyrektor festiwalu Wratislavia Cantans Paweł Relikowski
Rozmowa z Andrzejem Kosendiakiem, dyrektorem festiwalu Wratislavia Cantans.

Wratislavia Cantans, festiwal organizowany już po raz 43., ma bogatą tradycję. Kiedyś był to festiwal oratoryjno-kantatowy, potem był prezentacją wielu sztuk. W jakim kierunku zmierza?

W stronę wybitnych kreacji. Bliżej nam jest do formuły "Śpiewający Wrocław" nakreślonej przez Andrzeja Markowskiego - fundatora festiwalu. Od początku to był festiwal muzyki wokalnej i instrumentalnej. Celebrujemy głos ludzki, śpiew, prezentujemy oratoria, kantaty, msze. Jesteśmy bliscy pierwotnym założeniom wrocławskiej imprezy. Zderzamy dzieła z różnych epok, bo podczas jednego koncertu można usłyszeć utwory renesansowe, muzykę współczesną, barokową, z czasów romantyzmu. Ani szef artystyczny Paul McCreesh, ani ja, nie chcemy, żeby festiwal był prezentacją wielu sztuk.

Spieracie się z Paulem McCreeshem o formułę festiwalu?

To Paul jest kłótliwy (śmiech). Wciąż dyskutujemy. Szef artystyczny jest we Wrocławiu po to, by nadać festiwalowi kształt i przeprowadzać swoją wizję. Rzeczywiście, czasem mocno się spieramy. Jestem dyrektorem generalnym i zatwierdzam całość, ale nie wyobrażam sobie tak zwanych siłowych rozwiązań. Cenię bardzo zdanie Paula. Program ustalamy wspólnie.

Czy musieliście z czegoś zrezygnować ze względu na koszty?

Paul McCreesh zna ramy budżetowe, choć nie bierze udziału w rozmowach o podziale budżetu, nie rozmawia z agencjami i artystami. Nie zdarzyło się nam korygować całości, ze szczegółami różnie bywa. Paul ma tysiąc pomysłów w ciągu jednego dnia. Nic, o czym dziś powiedziałby, że jest ostateczne, nie jest pewne. Zdarzało się, że coś, co było ustalone i przyjęte, stawało się nieaktualne, bo wpadał na lepszy pomysł. Potem sprawdzamy, czy jest on realny do wykonania od strony finansowej. Jeśli tak, pracujemy nad nim dalej.
Ile w tym roku kosztuje festiwal?

Około pięciu milionów złotych.

Wydatki się zwracają?

Budżet musi być zrównoważony, to znaczy, że po stronie wpływów musi być co najmniej tyle samo, co po stronie kosztów organizacji. Śledzę sprawy budżetowe na bieżąco, bo czasem pojawiają się dodatkowe wydatki i trzeba podejmować szybkie decyzje. Mam nadzieję, że tegoroczna impreza zbilansuje się bez nadzwyczajnych okoliczności.

Wrocławianie mogą pójść w tym roku nawet na bezpłatny koncert plenerowy.

Na Dolnym Śląsku jest więcej bezpłatnych koncertów, wrocławski będzie wyjątkowy. Czasem mam wrażenie, że wiele osób postrzega festiwal "Wratislavia Cantans" jako imprezę wyłącznie dla elit i znawców. A tak nie jest. Chcieliśmy pokazać, że można przyjść na koncert z całą rodziną. I że każdemu może sprawić przyjemność. Nawet utwory, które usłyszymy, skomponowano z myślą o wykonaniu ich w plenerze.

Za trzy lata zostanie otwarte Narodowe Forum Muzyki, wielka sala koncertowa przy placu Wolności. Czy festiwal będzie się odbywał tylko tam?

Nie tylko.
To znaczy, że Narodowe Forum Muzyki nie ograniczy festiwalu? A może doda mu skrzydeł?

Dokładnie. Duża część naszego repertuaru była kiedyś wykonywana w kościołach. Piękne wnętrze kościoła tworzy niepowtarzalny nastrój, zwłaszcza kiedy je ładnie oświetlimy. Ale na przykład dzieła symfoniki późnoromantycznej bardzo wiele tracą przy niesprzyjającej kościelnej akustyce. Ale Narodowe Forum Muzyki też będzie piękne, a komfort akustyczny nieporównywalny, więc wykonanie tych dzieł na festiwalu nabierze sensu. Forum rozszerzy więc ofertę repertuarową o wielkie XIX-wieczne dzieła, muzykę, która w kościołach źle brzmi, bo zacierają się szczegóły wykonawstwa, a przecież niuanse są esencją tej twórczości.

Organizowanie festiwalu to nie tylko obowiązki, ale też radość słuchania muzyki. Na który koncert Pan czeka niecierpliwie?

Muzycy z reguły rzadko bywają na koncertach, poza tymi, które sami grają. Ja staram się chodzić regularnie na występy wrocławskich zespołów artystycznych. Może jestem nietypowy, ale żyję muzyką i nie wyobrażam sobie, żebym nie dotarł na któryś z koncertów. A te festiwalowe są szczególne, w tym roku usłyszymy wiele mało znanych dzieł. Być może wysłuchanie na festiwalu niektórych dzieł będzie jedyną okazją, by je poznać. Cieszę się bardzo, że usłyszymy światowe prawykonanie "Pasji" Pawła Mykietyna. Goście imprezy nie powinni denerwować się, że w tym roku nie ma np. "Mesjasza" albo którejś z symfonii Mahlera.

Wrocławskie tramwaje jeżdżą przystrojone chorągiewkami festiwalu. Wolałabym zobaczyć wieczorem na trasach więcej pojazdów komunikacji miejskiej. Z koncertów, które późno się kończą, trudno wrócić do domu.

W czasie koncertów w katedrze św. Marii Magdaleny ulicą Szewską nie pojadą tramwaje, żeby nie zakłócać muzyki. MPK jest nam życzliwe, mam nadzieję, że w przyszłości pomyślimy o festiwalowych liniach, dowożących słuchaczy w różne części miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska