18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twardzielka z miękkim sercem

Paweł Gołębiowski
Trudno uwierzyć, że Agnieszka długo była małą i drobną dziewczynką
Trudno uwierzyć, że Agnieszka długo była małą i drobną dziewczynką Archiwum domowe
Z wyglądu delikatna, zwykła dziewczyna, ale gdy zajdzie taka potrzeba, to wymieni w samochodzie klocki hamulcowe, ustawi zapłon i... znokautuje bezczelnego zalotnika.

Kiedy urodziłam Agnieszkę, to ważyła 3,20 kg i miała 51 cm wzrostu. Teraz jest wysoka, ma 175 cm i aż trudno uwierzyć, że długo była małą i drobną dziewczynką. Zawsze jednak była bardzo ruchliwa i silna. Kiedy miała osiem miesięcy, wyszła z łóżeczka i na czworakach przyszła do mnie do łazienki. Na podwórku ciągle wspinała się po płotach i trzepaku. Sąsiadki pytały mnie, czy się o nią nie boję. Odpowiadałam, że bardzo, ale co mam zrobić - wspomina Jadwiga Wieszczek, mama medalistki olimpijskiej. - Jeszcze jak była licealistką, to potrafiła wyjść z mieszkania nie po schodach, ale po latarni stojącej tuż za oknem jej pokoju - dodaje.

Agnieszka przysłuchuje się temu, co mówi jej mama. Śmieje się. Przy drobnej, mającej 154 cm wzrostu pani Jadwidze wydaje się duża, ale tak naprawdę nie pasuje do obiegowego wyobrażenia zawodniczki uprawiającej zapasy: herod-baby, kładącej na łopatki swoje przeciwniczki.
25-letnia Agnieszka Wieszczek jest ładną, szczupłą, wysoką blondynką. Często nosi krótkie spódniczki, uwielbia korale i kolczyki.

- Szpilek od pewnego czasu nie zakłada, bo nabawiła się kontuzji i musi nosić płaskie buty, ale i tak dobrze wygląda. Agnieszka ma świetne nogi - wyjaśnia jej mama.
- Czasem nawet trochę przesadza. Idzie kupić bluzkę, a przynosi dwie pary butów. Ma okresy, że kupuje ciuchy w jednym kolorze, ostatnio wszystko na żółto. Dobrze wygląda, bo nie tyje, mimo że ciągle coś je - wtrąca się Kamila Olejnik, przyjaciółka medalistki, patrząc, jak ta właśnie pakuje do ust kolejne ciasteczko.

- Co ja poradzę, że smakuje mi wszystko? Zjem to, co tylko nie ucieka z talerza. Kiedy długo nie ma mnie w domu, to tęsknię zwłaszcza za ruskimi pierogami mojej mamy - tłumaczy zapaśniczka.
Stara się dbać o wygląd, ale boi się trochę, że na skutek uprawiania tej dyscypliny sportu jej uszy mogą zamienić się w tzw. kalafiory (od uderzeń czy szarpnięć rywalki). Pokazuje, że jedno jest już trochę zniekształcone. To dlatego zaczęła walczyć w specjalnych nausznikach. Opowiada, jak kiedyś na zawodach jej ucho zaczęło pęcznieć od zbierającej się krwi. Kolega, zapaśnik, ściągnął ją natychmiast strzykawką. Sytuacja powtórzyła się, kiedy była w Kanadzie, ale tam nie miał jej kto pomóc. Sama wbiła sobie igłę w ucho i ściągała krew.

- Agnieszki trzeba pilnować, bo ma szalone pomysły. Mieszkaliśmy w pobliżu i pamiętam, jak spotykałem ją wracającą z treningów. Pytałem, czy jest zmęczona, a ona w odpowiedzi potrafiła wziąć mnie na barana i zrobić tak ze mną kilka przysiadów. To nie jest normalne, tym bardziej że ważę sto kilogramów - wyjaśnia Łukasz Gagatek, kolega.
To właśnie z powodu szaleństw Agnieszki jej mama i tata - Zbyszek, mieli z nią kiedyś trochę problemów.
- Spacerowaliśmy, a tata uczył mnie matematyki: "Znalazłaś na śmietniku trzy butelki, a na następnym dwie. Ile masz razem? Potem jedna ci się stłukła. To ile zostało? Te pozostałe butelki sprzedajesz w skupie po dwadzieścia groszy. Ile ci zapłacą?". Przedszkolanka pomyślała, że jestem z patologicznej rodziny, tata jest alkoholikiem, a ja grzebię w śmietnikach- wspomina, śmiejąc się, Agnieszka Wieszczek.

Tata, do którego mówi po imieniu, jest diagnostą w stacji obsługi samochodów w Głuszycy. To właściwie dzięki niemu nasz kraj ma pierwszą medalistkę olimpijską w zapasach. Siedem lat temu w swoim warsztacie w Wałbrzychu naprawiał samochód trenera zapaśników z Czarnego Boru, Dariusza Piaskowskiego, i zaproponował szkoleniowcowi - zamiast zapłaty - zabranie córki na jakiś obóz. Ten zgodził się i właśnie podczas owego wyjazdu Wieszczek zapałała miłością do zapasów.

Agnieszka spędzała w warsztacie ojca wiele godzin. Lubiła tam przychodzić i pomagać. Silna dziewczyna potrafiła rozwiercać zwrotnice w małych fiatach.
- Czegoś też się nauczyła. Bez problemu wymieni w aucie klocki hamulcowe czy ustawi zapłon - wylicza pan Zbigniew.
Agnieszka, pomimo że potrafi wykonać drobne naprawy, nie ma teraz samochodu. Malucha, którego dostała od ojca na osiemnaste urodziny, szybko doszczętnie rozbiła.

Swoją edukację zaczęła w szkole muzycznej, gdzie uczyła się gry na akordeonie. Muzyka nie stała się jednak jej pasją i wytrzymała tam tylko cztery lata. - Bo niechcący rozwaliłam akordeon - wspomina z rozbawieniem.
Od szóstej klasy zaczęła naukę w podstawówce przy sportowym, czwartym liceum w Wałbrzychu. Czasy nauki w tym ogólniaku wspomina z sentymentem. Uwielbiała sport: tam pływała, biegała, grała w koszykówkę.

- Na dodatek w klasie mieliśmy świetną paczkę. Było wspaniale, chociaż trochę psociliśmy. Na przykład wpuściliśmy kiedyś karpie do szkolnego basenu - mówi Wieszczek.
Jej polonistka, Edyta Walkowiak-Zając, potwierdza, że w szkole brązową medalistkę z Pekinu wszyscy lubili, bo miała poczucie humoru.
- To wulkan energii. Musiała siedzieć w pierwszej ławce, bo ciągle gadała i gdybym przeniosła ją w inne miejsce, to rozwalałaby mi lekcje - opowiada nauczycielka.

Agnieszka uczyła się przeciętnie, bo godzenie wyczynowego sportu z nauką jest trudne. Ale maturę zdała bez problemu. Ci, którzy Agnieszkę Wieszczek dobrze znają, twierdzą, że ma wyjątkowo dobre serce. Kiedyś w sylwestra nakarmiły z koleżanką śpiącego na klatce schodowej bezdomnego. Nie mogła patrzeć, jak wszyscy się bawili, a on - samotny i głodny - leżał w korytarzu.
- Pewnego razu, przed świętami, przyprowadziła też pod dom człowieka przebranego za świętego mikołaja i poczęstowała go ruskimi pierogami - opowiada Jadwiga Wieszczek.

Zapaśniczka z Wałbrzycha podchodziła do swojego pierwszego w życiu udziału w igrzyskach olimpijskich bardzo spokojnie.
- Na żadnych zawodach nie czułam się tak dobrze. W nocy przed decydującym startem zasnęłam bez problemu i obudził mnie dopiero budzik - opowiada.
Czuła się świetnie przygotowana i uważała, że może pokonać każdego.
- Agnieszka to nie tylko dobra zapaśniczka, ma też niezły prawy sierpowy. Kiedyś na stacji benzynowej jakiś mężczyzna klepnął ją po pupie. Jak wracałam od kasy, to zobaczyłam tylko jego fruwające w powietrzu buty - mówi, śmiejąc się, Kamila Olejnik.

- Nie ma o czym mówić. To incydent. Nie jestem agresywna i nigdy nie wykorzystywałam swoich umiejętności - tłumaczy Wieszczek.
Agnieszka planuje teraz krótki odpoczynek. Później zamierza wziąć się do pracy. Czekają ją kolejne starty, a medalistce olimpijskiej nie wypada zejść poniżej pewnego poziomu. Poza tym, za cztery lata chciałaby zdobyć medal na igrzyskach w Londynie. Złoty...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska