Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocławski kot jak z ksiażki

Małgorzata Matuszewska
Dante - kot z wrocławskiego antykwariatu
Dante - kot z wrocławskiego antykwariatu Janusz Wójtowicz
Serca Amerykanów podbił kot mieszkający w bibliotece w mieście Spencer. Na Dolnym Śląsku mamy własnego kota. Mieszka we Wrocławiu, w Antykwariacie Naukowym przy ulicy Szewskiej.

Dewey - rudy kot ze Spencer - doczekał się książki o sobie. Na półki księgarskie niedawno trafiła powieść "Dewey. Wielki kot w małym mieście" Vicki Myron i Breta Wittera.

Historia przygarniętego rudzielca już cieszy się powodzeniem u czytelników. Dante, bo takie imię nosi kot antykwaryczny, na razie książki o sobie nie ma. Urodził się w Szklarskiej Porębie dwa lub trzy lata temu. Do Wrocławia przyjechał z Małgorzatą Chabińską-Piątek, książkowy przybytek prowadzącą od prawie 20 lat.
- W miocie było ich sześcioro. Dante był najbrzydszy, od początku bardzo męski - śmieje się właścicielka kota.

Jeden z braci Dantego, Molier, jest biały, a rude futro ma tylko na uszach. I mordkę przyjazną. Trafił, jak inne kocięta, w dobre ręce. Po kocięta Izabeli (mamy Dantego) ustawia się kolejka chętnych. Nic dziwnego. Izia jest ruda i piękna, półperska. Po niej Dante odziedziczył wyjątkowo miękkie futerko. Odwiedza ją na Boże Narodzenie i Wielkanoc, jak na dobrego syna przystało.

Mieszkańcy Spencer w stanie Iowa przychodzili do biblioteki chętniej, od kiedy zamieszkał w niej kot. A do wrocławskiego antykwariatu? Małgorzata Chabińska-Piątek:
- Ludzie do niego zjeżdżają z całej Polski: z Gliwic, Łodzi, Gdańska. Mówią, że chcieli zobaczyć kota. Ten antykwariat działa od powojennych czasów i powinien być kultowym miejscem Wrocławia. A znam nawet takich mieszkańców stolicy Dolnego Śląska, którzy o jego istnieniu dowiedzieli się, kiedy zamieszkał tu kot. Czasem widzę, że odwiedzający książek nie czytają. To niech sobie chociaż pogłaszczą kota. To do kota przychodzą, nie po książki - podkreśla.

Skąd wzięło się imię? Wiadomo, "musiało" być literackie. Kiedy kociak był mały, na wystawie leżała "Boska komedia" Dantego. Ciągle na niej leżał. Może dlatego, że była oprawiona w płótno, a on kocha płócienne oprawy!
Książek nie niszczy. Wyleguje się na ladzie, opiera brodę o pudełka. Ma swoje zabawki i drapaki, ale jako drapak najlepiej służy mu korek przyklejony na ścianie koło drzwi. Co lubi? Wodę popija z kranu. Tuli się do ciepłego czajnika. Niedawno zaplecze sklepu zostało przemeblowane. Dante ma teraz więcej światła i w chłodne dni może patrzeć z szafy na podwórko.

Na prywatne kocie wyprawy wyrusza nawet na ulicę Kotlarską lub w pobliże baru Witek. Rano czeka pod drzwiami, czasem lekko przybrudzony. Pcheł nie przynosi, bo właścicielka starannie go przed nimi zabezpiecza.
W nocy zostaje sam. Ale nie jest samotny. W weekendy zawsze ktoś do niego przychodzi. Nakarmić, zmienić żwirek w kuwecie, pogłaskać. Latem może wyjść przez kratę na podwórko. Wielbiciele kota zostawiają mu poczęstunek na progu sklepu. Kawałki łososia, kabanosy. Ale on lubi tylko suchą karmę dla kotów. Na szczęście, bo wędlin, zwykle przyprawianych, żaden kot nie powinien jadać.
Pani Małgorzata dzień zaczyna od mycia parapetów i progu.
Uśmiecha się, wspominając dzieciństwo Dantego. Podobały mu się sterty piachu, wypełniające Szewską podczas remontu ulicy. Był ciekawy wróbli. Dobrze, że boi się tramwajów. Słyszy je już wtedy, kiedy wyjeżdżają z Teatralnej, i się chowa.

Widziałam, jak łasił się do pary młodych ludzi, kupujących tomy.
- Darmo głaskać się nie da. Jest miły, jeśli ktoś kupuje książki i płaci - śmieje się pani Małgorzata.
Czasem towarzyszy klientowi, który siada przy stole i przegląda tomik. Myszkuje w kartonach pełnych książek. I dobrze wie, kto go akceptuje, a kto się go boi - do bojących się ludzi stara się nie podchodzić.

Na wystawie ustawiono dla niego specjalne krzesło. Ostatnio z niego nie korzysta, bo stanął tam globus. Nie lubi, kiedy ludzie pukają w szybę. Zostawił nawet kartkę o treści: "Bardzo proszę nie pukać w szybę. Kot Dante".
Kiedyś wykastrowany, ale niepozbawiony uczuć Dante przyprowadził sobie czarną koteczkę do towarzystwa. Była dzika. Wszedł do sklepu, usiadł. Przywabił ją zapach jedzenia. Weszła na próg, chapnęła kurczaka i uciekła.

Dante nie jest pierwszym zwierzakiem "pracującym" w antykwariacie. Przed nim był tu terrier Hektor. Wychodził "w miasto" po otwarciu, wracał za trzy minuty szósta. Dawał znak, że można już kończyć pracę i jechać do domu.
Jest już po szóstej, więc wychodzę ze sklepu. Dante razem ze mną staje przy drzwiach. Ma swoje kocie sprawy. Załatwi je w nocy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska