Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Makabryczny mord. Zabił śpiącego człowieka siekierą

Piotr Kanikowski
Mariusz K., jak twierdzi rodzina, był spokojnym człowiekiem. Nie miał konfliktu z mordercą
Mariusz K., jak twierdzi rodzina, był spokojnym człowiekiem. Nie miał konfliktu z mordercą Piotr Krzyżanowski
Dramat w Prusicach pod Złotoryją. Mariusz N. zabił śpiącego mężczyznę siekierą. Mariusz K. nawet nie zdążył ocknąć się ze snu. Dostał dwa razy w głowę. Obwiedzione przez policjantów kredą ślady krwi wciąż widać na drzwiach szafy.

Mariusz N. owinął siekierę w szmaty, przerzucił przez ramię i szedł tak przez wieś. Psy nie szczekały - był swój, tutejszy, z podlegnickich Prusic; wszyscy go znali. Na parterze popegeerowskiego pałacu trzech mężczyzn remontowało mieszkanie. Zaszedł do nich, popatrzył, poczęstował papierosami. Zapalili.

- Widziałem, że coś jest w tych szmatach. Myślałem, że piła spalinowa. Że znowu brakło mu pieniędzy i chodzi szukać kupca - opowiada gospodarz mieszkania. Brat tego, który drzemał na kanapie w pokoju i który miał się już nie obudzić.

Gdy papierosy się dopaliły, mężczyźni wrócili do pracy, a Mariusz N. przez kuchnię wyszedł na zewnątrz. Tam odwinął siekierę ze szmat.

- Nie było go 10-15 minut. Robiłem coś w pokoju. Nagle słyszę, jak kolega, który wyrabiał gładź w kuchni, krzyczy, żeby spierd...ć, bo on ma siekierę - opowiada gospodarz. - Rzuciłem wszystko i uciekłem do matki, ostrze obok poleciało.

N. wparował do mieszkania, waląc siekierą w ludzi. Jednego drasnął w rękę. Drugi uciekł. Trzeci - ten, który spał, Mariusz K. - nie zdążył się ocknąć ze snu. Dostał dwa razy w głowę, aż się kanapa ugięła. Obwiedzione przez policjantów kredą ślady krwi wciąż widać na drzwiach szafy.

Tamten wypalony w fajrancie papieros to nie był przypadek. Morderca już wtedy wybrał ich sobie na ofiary. Chciał się rozejrzeć, zaplanować następny krok. Po zbrodni Mariusz N. nie próbował uciekać. Położył się na ziemi i czekał, aż przyjedzie radiowóz. Potulnie dał się skuć w kajdanki i odwieźć do komendy w Złotoryi.
W Prusicach miał ksywę "Siekierka", bo jako siedemnastolatek zabił siekierą własnego dziadka. Podobno za to, że ten nie chciał dać mu pieniędzy na alkohol.

Tamtą zbrodnię odpokutował w poprawczaku. Wypuścili go przed czasem, na warunkowe zwolnienie, po 10 albo 12 latach - ludzie różnie mówią. Fakt, że od 2003 roku Mariusz N. był na wolności. Jeszcze na początku próbował żyć jak normalny człowiek - podjął pracę w kuźni w Jaworze, ale po paru miesiącach zrezygnował. Mieszkał sam jak palec: ojciec mu się powiesił, brat wyjechał do roboty za granicę. Często brakowało mu pieniędzy na chleb czy rachunki. Pił. Ćpał. Niby nie był agresywny, ale rok temu bił się na butelki pod sklepem. Spokojni ludzie schodzili mu z drogi.

A Mariusz K. był spokojny - dwa lata młodszy od swego zabójcy. Kawaler. Jeden z czwórki rodzeństwa, które - mówią w Prusicach - pokochała śmierć. Jeden brat umarł, drugi kilka lat temu zginął w wypadku samochodowym w Lubinie, trzeciego zabił teraz Siekierka. Matce został ostatni syn.

Ludzie próbują analizować wydarzenia z tamtego piątkowego wieczoru i wychodzi im, że N. zrobił to tylko po to, aby wrócić do więzienia, gdzie dla takich jak on życie jest prostsze. Grozi mu dożywocie.

Zobacz też: To bezdomni zabili przy Ślężnej, a kobieta odcięła ofierze głowę

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Makabryczny mord. Zabił śpiącego człowieka siekierą - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska