Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wieś bez ogonów, czyli gdzie się podziały krowy, owce i kury

Józef Pawlak
Piotr Krzyżanowski
Z Józefem Pawlakiem, przewodniczącym Komisji Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich Sejmiku Dolnośląskiego, rozmawia Piotr Kanikowski.

Dziś w Piotrowicach koło Chojnowa odbywa się Regionalna Wystawa Zwierząt Hodowlanych. Czy czekają nas czasy, kiedy nawet na wsi zwierzęta gospodarskie będzie można zobaczyć tylko przy takich okazjach?
Mam nadzieję, że ta czarna wizja się nigdy nie spełni. Ale rzeczywiście, dziwnym zrządzeniem losu obfitujący w użytki zielone Dolny Śląsk został importerem żywności. Nie mamy ani dość mięsa, ani nabiału, więc sprowadzamy te produkty z innych części kraju, głównie z Warmii i Mazur. To efekt transformacji ustrojowej i decyzji o likwidacji pegeerów. Dzierżawcy postawili na łatwiejszą produkcję roślinną, z obór zniknęły tzw. ogony, czyli wszystko, co żre i wymaga kłopotliwej opieki. W kraju aż tak źle nie jest. Są regiony Polski, gdzie na przykład pogłowie bydła mimo wszystko wzrasta.

Nie pamiętam już, kiedy widziałem orkę koniem. A w Karczowiskach koło Legnicy nie ma już podobno ani jednej krowy.
Przykłady można mnożyć. Coraz rzadszym zjawiskiem jest i pojedyncza krowa, i stado krów na wypasie. Konsekwencją braku bydła są zarośnięte rowy i nieużytki, niegdyś regularnie wypasane. W latach siedemdziesiątych spółdzielnie rolnicze na terenie jednego tylko województwa legnickiego hodowały więcej sztuk bydła i trzody chlewnej niż dzisiaj cała Polska.

Jakiś gatunek zwierząt zupełnie zniknął z polskiej wsi?
Nie zniknął żaden, ale na przykład bardzo ograniczone zostało pogłowie owiec. Głównie ze względu na fakt, że ich hodowla - zarówno na wełnę, jak i na mięso - stała się nierentowna. Warto sobie uświadomić, że dzieje się to w regionie, który z racji ukształtowania terenu był szczególnie predysponowany do tego rodzaju działalności rolniczej. Owce przestały się opłacać.

A co się stało z drobiem? Kiedyś przy każdym wiejskim domu kręciło się stadko kur, kaczek, gęsi i perliczek. Gdzie się to wszystko podziało?
Dopóki istniały Prochowickie Zakłady Drobiarskie, nasz region był drobiarskim zagłębiem. W ciągu dwóch miesięcy w jednej gminie sprzedawało się tygodniowo 4-5 tysięcy piskląt. Spółdzielnie kółek rolniczych nie nadążały z realizacją zamówień składanych przez gospodynie. Dziś na całym Dolnym Śląsku od stycznia do maja sprzedaje się zaledwie 10-15 tysięcy piskląt, a taniego kurczaka sprowadzamy teraz z Danii, Holandii, Niemiec...

Prawie nie widać też klatek z królikami, kiedyś niezwykle popularnymi na wsiach. Dlaczego?
Powód jest ten sam. Zarówno hodowla drobiu, jak i drobnych zwierząt futerkowych została zarzucona ze względu na swą pracochłonność i nieopłacalność.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska