Nauczycielka podejrzewana o uderzenie dziecka i zastraszanie innych zostaje w przedszkolu, a cztery panie uwielbiane przez maluchy od września stracą pracę. Tak wygląda sytuacja w Przedszkolu nr 11 przy ul. Stanisławowskiej we Wrocławiu.
- Dwie z tych pań to wychowawczynie grupy czwartej, do której chodzi moja córka - opowiada Elżbieta Florkiewicz. Rodzice denerwują się, bowiem w budynku przedszkola będzie przebudowa. Nie dość, że od września do grudnia dzieci będą musiały chodzić na zajęcia do nowego miejsca - Miejski ego Domu Kultury przy ul. Zemskiej - to jeszcze będą miały nowe nauczycielki.
Dlaczego cztery nauczycielki muszą odejść? Oficjalnie dlatego, że były zatrudnione na czas określony (nie miały odpowiednich kwalifikacji) albo dlatego, że dyrektorka redukuje etat. Jednak trzy nauczycielki kończą właśnie studia podyplomowe z edukacji wychowania przedszkolnego i bronią się: jedna jeszcze w czerwcu, druga - we wrześniu, a trzecia - w grudniu.
- Pani dyrektor we wcześniejszych rozmowach zapewniała mnie, że będziemy miały pracę. Niepełne kwalifikacje to nie jest prawdziwy powód nieprzedłużenia z nami umów - podkreślają kobiety, prosząc o nieujawnianie nazwisk.
Zarówno rodzice, jak i nauczycielki zwolnienia kojarzą ze sprawą pani wicedyrektor, która miała w tym roku szkolnym uderzyć książką jedno z dzieci ze swojej grupy.
Pani wicedyrektor dalej prowadzi zajęcia.
Szczegóły sprawy poznasz w papierowym wydaniu "Gazety Wrocławskiej"
Kto powinien pomóc rozwiązać konflikt w przedszkolu przy ul. Stanisławowskiej? Podyskutuj na forum
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?