18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Protuberancje Prezesa, czyli ambiwalencja wychylona

Aleksander Malak
Polskapresse
Bardzo przepraszam za ten tytuł, którego na dobrą sprawę sam nie rozumiem, choć wiem, co znaczy każde słowo. Najłatwiejsze jest "Prezes" - wszyscy wiedzą, o kogo chodzi, tym bardziej że napisane dużą literą. Gorzej z "ambiwalencją" (jednoczesne doznawanie sprzecznych uczuć), a już najgorzej z "ambiwalencją wychyloną", bo nawet nie wiadomo w którą stronę. "Protuberancje" natomiast nie powinny przedstawiać żadnych problemów, o czym za chwilę.

Od czasu kiedy Prezes opublikował "Raport o stanie Rzeczypospolitej", najwięcej się mówi o… języku, którym w raporcie się posłużył. Przeczytałem mnóstwo prześmiewczych tekstów o "matrixowym języku Prezesa", który lubuje się w tych wszystkich anihilacjach, barbaryzacjach, prezapateryzmie, wspomnianej już wychylonej ambiwalencji, oprymowanych opresantach, prymarnych deprywacjach, repulsjach czy wreszcie niewiadomego pochodzenia Polaku skorygowanym. Nie przeczytałem jednak, dlaczego Prezes takiego właśnie języka używa. Ktoś wprawdzie bąknął, że Prezes uwielbia swój język "unaukawiać", ale to niczego nie tłumaczy.

A ja wiem. I mówię to z pełną odpowiedzialnością. "Mówię, bom smutny i sam pełen winy", że odwołam się do kolejnego ulubionego erystycznego zabiegu Prezesa, czyli cytowania, często bez podawania źródeł ("Inni szatani są tam czynni"). Mój cytat został wyjęty z… grobu, przepraszam, z "Grobu Agamemnona" Juliusza Słowackiego, co niniejszym komunikuję, żeby nie było, że się wymądrzam.
Czy to znaczy, że wymądrza się Prezes? Powiem wprost: trochę tak. Ponieważ się zachłysnął. Przed laty. A znam to z doświadczenia.

Wyobraźcie sobie schyłek lat 60. Na studia prawnicze przychodzą młode, nieopierzone osiemnastolatki. Jedne z małych miasteczek (ja), inni z Żoliborza (Prezes). Co to znaczy? Ano, że wchodzą w mury wyższej uczelni z kompleksami. Prowincjusza, kogoś gorszego. Żoliborz wszak to nie Saska Kępa. I pierwsze, co łykają namiętnie, to… obce wyrazy, którymi szafują wykładowcy. Dla wykładowców to chleb powszedni, dla studentów odkrywanie Ameryki. Więc najpierw chłoną je na potęgę, potem, na jeszcze większą potęgę, posługują się nimi, czy trzeba, czy nie trzeba. Żeby zaimponować. Pokazać, że kompleksy zostały daleko za plecami. Że teraz to my brylujemy. Szybko jednak okazuje się, że nawet cały Kopaliński wystarcza jedynie na kilka pierwszych akademickich dyskusji, czy może randek z dziewczynami z Woli albo jeszcze mniejszego miasteczka.

I zdecydowana większość zachłyśniętych szybko z tej pierwszej fascynacji wyrasta. Jednak nie wszyscy. Niektórym owa skłonność do wyrazów obcych (może lepiej - predylekcja) zostaje. Z czasem wokół takiej osoby tworzy się swoista aureola. Taka specyficzna struktura, którą można przyrównać do protuberancji słonecznej, najlepiej widocznej w czasie zaćmienia.

Różne są protuberancje. Bywają spokojne, ale bywają też protuberancje eruptywne (wybuchowe). Niestety, te drugie bardzo często prowadzą do anihilacji (unicestwienia).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska