Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wstyd, hipokryzja i kredens

Aleksander Malak
Janusz Wójtowicz
Wśród wielu innych jeden aspekt katastrofy smoleńskiej zawstydza najbardziej. To odszkodowania. Niewiele się o nich pisze, a jeżeli już, to zawsze gdzieś w podtekście wyczuwa się tę zawistną nutę - ile też oni dostali?

I wcale nie chodzi mi tylko o komentarze na forach internetowych, gdzie "specjaliści od odszkodowań" potrafią wyliczyć co do złotówki kwoty przyznane matkom, żonom i dzieciom ofiar katastrofy.

Dlatego nie zdziwiłem się specjalnie, kiedy zadzwonił do mnie zbulwersowany przyjaciel i zaczął grzmieć o skandalu. - Nie dość, że wszyscy członkowie poszkodowanej rodziny dostają po 250 tysięcy zł, to jeszcze zapowiadają procesy o milionowe odszkodowania! A przecież ile dostali wcześniej? Co ma powiedzieć taki górnik czy strażak, który ginie na posterunku? Jego najbliżsi dostają figę z makiem!

Rozumiem przejęzyczenie przyjaciela, bo przecież "taki górnik" nie powie nic, rozumiem też jednak jego irytację wobec oczywistej hipokryzji państwa, które (w odruchu serca, jako zadośćuczynienie, gwoli usprawiedliwienia) zaczęło natychmiast wspomagać rodziny tych, którzy zginęli. Zginęli oni bowiem, pełniąc funkcje publiczne. Krótko mówiąc, byli w pracy. Podobnie jednak jak górnik i strażak.

Ale rozumiem też rodziny, z których jedne odmawiają wszelkich rozmów o odszkodowaniach, inne domagają się znacznie większych pieniędzy niż te, które dostali i które im zaproponowano; jeszcze inne, jak p. Gosiewska, mówią, żeby zamiast podliczać "zyski", powiedzieć synowi, gdzie jest jego tatuś.

Do pewnego stopnia rozumiałem też moje państwo. Ale tylko do czasu. Kiedy tuż po katastrofie wypłacało doraźne zapomogi, kiedy ustanawiało specjalne renty dla dzieci i małżonków, kiedy zwracało zasiłki pogrzebowe, mimo pogrzebów na koszt państwa, kiedy podobno (o tym też czytałem, ale nie chce mi się wierzyć) umarzało kredyty hipoteczne i wreszcie kiedy zaproponowało po 250 tys. zł dla każdego członka rodziny zmarłego. W tym miejscu należy wyjaśnić, że te osoby, które zgodzą się przyjąć zaproponowaną kwotę, już nie będą mogły dochodzić swoich roszczeń wobec państwa przed sądem. A wiele osób takie właśnie procesy zapowiada. Mogą. I kropka.

Państwo moje, próbując choć trochę ulżyć rodzinom ofiar, poczyniło wiele precedensów. Poczynając od wysokości zapomóg, rezygnacji z zasiłku czy proponując ugody odszkodowawcze. I bardzo dobrze. I niech tak będzie. Ale niech nie będzie tak jak w starej piosence: "stworzył precedens, przesunął kredens". Jeżeli już zdecydowano się na przesunięcie kredensu, to niech owo przesunięcie będzie ważne dla całego mieszkania, a nie tylko kuchni. Niech dotyczy wszystkich, którzy zginęli "na posterunku pracy czy pełniąc funkcje publiczne". I wcale nie dlatego, że "wszyscy mamy takie same żołądki". Dlatego, że zmarli poświęcili swoje życie właśnie dla państwa. Oni nie wybierali samobójczej śmierci. Tak po prostu zdarzył los. I tylko z tego powinien wynikać obowiązek państwa.

Tymczasem słucham o strażaku, który jechał do pożaru (był na posterunku więc). Zdarzył się wypadek. Strażakowi musiano amputować obie nogi. Teraz jego koledzy robią publiczną zbiórkę pieniędzy na protezy. I tego już zrozumieć nie potrafię.
Aleksander Malak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wstyd, hipokryzja i kredens - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska