Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzyki w parku Południowym

Leszek Niedzielski
Leszek Niedzielski
Leszek Niedzielski Tomasz Hołod
Czy nie za mało mówi się w telewizji o gotowaniu? Programów kulinarnych powinno być więcej.

Programów kulinarnych powinno być zdecydowanie więcej na małym ekranie, tym bardziej że nie wszystko od razu można na nim zmieścić. W tej chwili po każdym telewizyjnym gotowaniu czuje się pewien niedosyt. Niedosyt również smakowy, żeby nie mówić niesmak, a nie daj Boże, gdy na czas gotowania przypadną jakieś igrzyska sportowe, choćby i w dalekich Chinach, mimo że to Państwo Środka. Prawdę mówiąc, to taka olimpiada w Pekinie powinna była być dobrą okazją, żeby właśnie więcej gotować, więcej chińszczyzny pokazywać, więcej mówić o ryżu, więcej o kuchni chińskiej. Byłaby to taka olimpiada od kuchni. Olimpiada w tym przypadku od kuchni chińskiej. Telewidzowie od dawna domagają się chleba i igrzysk.

Wszystkiego jednak ciągle jest za mało. Olimpiada odbywa się co cztery lata i są to najczęściej lata przestępne, a tę lukę między jedną olimpiadą a drugą powinno się wykorzystywać bardziej efektywnie na owo gotowanie na ekranie. Telewizja podobnie jak i inne wynalazki powstała z potrzeby. Z potrzeby pokazania na małym ekranie gotowania zupy pomidorowej, gotowania jajka, bicia śmietany czy wręcz bicia piany. Stąd takie rewolucyjne pomysły programów, jak gotowanie na śniadanie, gotowanie na drugie danie, ozorek na podwieczorek i inne degustacje na różne kolacje.

Można by śmiało zrezygnować z pozostałych nudnych programów, a zostawić dwa najważniejsze i niemające końca cykle telewizyjne: jeden cykl o gotowaniu, a drugi o odchudzaniu się. Jeden cykl o tym, co powinniśmy gotować, żeby to zjeść, a drugi o tym, czego nie powinniśmy jeść, mimo że wcześniej tak pięknie to ugotowaliśmy. Pięknie i niepotrzebnie. No i między tymi programami na "gie", bo gotowanie to jest przecież czynność na "gie"..., tak, tak, w perspektywicznym efekcie jest to jednak czynność na "gie", a więc między tymi programami, i, oczywiście, w trakcie, mogłyby być reklamy trzymające się bardzo blisko tematu na "gie", reklamy o środkach zatrzymujących biegunkę przez całą dobę oraz reklamy o podpaskach. Też na całą dobę. Albo na kilka dób.

Temat kulinarny jest to temat rzeka. Temat kanał. Temat tasiemiec. Można go ciągnąć bardzo długo. W każdym kanale telewizyjnym. Z czasem może dojść do wąskiej specjalizacji i każdy kanał telewizyjny będzie czym innym się zajmował. Jeden kanał będzie pokazywał na przykład tylko zaparzanie herbaty, inny zaparzanie jajka, przepraszam, gotowanie jajka, jeszcze inny krojenie cebuli... Telewizja publiczna pamiętając stale o programach misyjnych, może pójść wyżej, może pójść wyżej herbaty czy wyżej cebuli i wyspecjalizować się może w owocach morza na przykład.

Możliwości jest wiele, trzeba tylko to wszystko jakoś mądrze uporządkować i usystematyzować, ponieważ w tej chwili różne stacje telewizyjne wykazują dużą dowolność i przypadkowość w gotowaniu na ekranie. Najlepiej byłoby wszystkie dotychczasowe programy kulinarne puścić w niepamięć i zacząć od zera. Zacząć od Adama i Ewy. A najlepiej zacząć od jajka. Zacząć od jajka tak jak to robili starożytni Rzymianie. Ab ovo usque ad mala. Starożytni Rzymianie też gotowali i każdą ucztę zaczynali od jajka, a na jabłku kończyli. Wszystko jeszcze przed nami. Do tej pory nie było jeszcze jabłek w programie o gotowaniu. Miejmy nadzieję, że załatwi to nowa ustawa medialna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska