Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polonia Warszawa - Śląsk Wrocław 0:1 (0:0)

Mariusz Wiśniewski
Śląsk przerwał dobrą passę Polonii i wygrał na Konwiktorskiej 1:0! Wrocławianie awansowali na trzecie miejsce w tabeli.

Przed spotkaniem z Polonią niewiele osób dawało szanse Śląskowi nawet na remis, nie mówiąc już o zwycięstwie. Jasne było, że w Warszawie zespół Oresta Lenczyka będzie musiał sobie radzić bez kontuzjowanych Przemysława Kaźmierczaka oraz Łukasza Gikiewicza. Na urazy narzekali również Dariusz Sztylka i Sebastian Mila, ale w klubie niemal wszyscy do ostatniego dnia przed spotkaniem wierzyli, że przynajmniej tego drugiego da się doprowadzić do takiego stanu, że będzie mógł wybiec na boisko. Niestety, w Warszawie zabrakło obu zawodników i tym samym, cały środek pomocy musiał zostać przemeblowany.

Trener Lenczyk na pozycji defensywnych pomocników ustawił Antoniego Łukasiewicza i po raz pierwszy od pojawienia się w Śląsku dał szansę Rokowi Elsnerowi. Na skrzydłach wystąpili Marek Gancarczyk i Amir Spahić, a Piotr Ćwielong i Łukasz Madej pełnili rolę fałszywych napastników.
- Jeśli mógłbym wskazać na numero uno w Śląsku, to byłby to Marian Kelemen. Muszę jednak podkreślić absolutnie dobrą i mądrą grę całej drużyny, a przede wszystkim dwóch defensywnych pomocników - komentował po spotkaniu trener Lenczyk.

Samo ustawienie pokazuje, że Śląsk nie zamierzał grać w Warszawie aż tak bardzo defensywnie jak to miało miejsce w meczu z Wisłą Kraków. I rzeczywiście, wrocławianie grali odważniej, ale podobnie jak z krakowianami i w sobotę koncentrowali się głównie na rozbijaniu ataku rywali i szukaniu szans w kontratakach. I podobnie jak z Wisłą, rywale nie potrafili znaleźć sposobu na przedarcie się przez wrocławską szczelną defensywę.

Po jednej z kontr to Śląsk mógł już do przerwy prowadzić, ale Spahić przegrał pojedynek jeden na jednego z Sebastianem Przyrowskim. Doskonałym podaniem w tej sytuacji popisał się Elsner, który nie tylko rozegrał bardzo dobry mecz, ale również pokazał, że ostra walka i poświęcenie nie są mu obce. Już w ósmej minucie Słoweniec zderzył się głową z Adrianem Mierzejewskim i padł na murawę. Okazało się, że ma rozbity łuk brwiowy, ale po opatrzeniu wrócił na boisko z bandażem na głowie i dotrwał do ostatniej minuty.

W tej części spotkania Polonia też miała jedną sytuację, ale Łukasz Piątek w pojedynku z Kelemenem nie trafił w bramkę. Kolejne okazje na strzelenie gola gospodarze mieli dopiero w samej końcówce meczu, kiedy Śląsk już prowadził po trafieniu Waldemara Soboty, który pojawił się na boisku dopiero w drugiej połowie. Pomocnik wrocławskiego zespołu dostał podanie od Tomasza Szewczuka, wbiegł między obrońców Polonii i uderzył w długi róg.

- Jeśli chodzi o samą końcówkę, to z pewnością Polonia nie miała nic do stracenia i kopała piłkę pod naszą bramkę. Widać było, że nie mieliśmy tam wieżowców. Nasz sławny wieżowiec z poprzednich meczów nie wystąpi do końca sezonu. Stąd obawialiśmy się, że w powietrzu będziemy mieli kłopoty. Tak bardzo chcieliśmy dowieźć to 1:0, że moi zawodnicy zaczęli kopać piłkę byle gdzie, a szczególnie po rzutach rożnych, z których mogliśmy stracić gola, ale na szczęście spisał się Kelemen - opowiadał Lenczyk.

Bramkarz Śląska w samej końcówce meczu dwa razy ratował swój zespół przed stratą gola. Po główce Daniela Gołębiewskiego z kilku metrów wydawało się, że piłka na pewno wpadnie do siatki, ale Kelemen niesamowitą interwencją zdołał ją jednak wybić na rzut rożny.

- Przegraliśmy z zespołem mądrym i dobrze zorganizowanym w obronie - podsumował spotkanie Jacek Zieliński, trener Polonii, która do sobotniego meczu miała na koncie cztery wygrane z rzędu. Pytany o taktykę Śląska szkoleniowiec warszawskiego zespołu komentował: - Śląsk jest bardzo efektywny. Ten zespół ograł całą czołówkę ligi. Wygrał z Legią, z Wisłą, zremisował z Jagiellonią i Lechem. Śląsk gra świetnie przeciwko zespołom, które są teoretycznie faworytami i które próbują z nimi grać atak pozycyjny. Co tu można mówić o stylu - Śląsk jest bardzo efektywny. To się liczy przede wszystkim i za to dla nich szacunek.

Po tej wygranej ponownie Śląsk znalazł się w ligowej czołówce i ma duże szanse na europejskie puchary. Ale za tydzień mecz z Polonią Bytom, która nie przyjedzie do Wrocławia atakować i podobnie jak z Koroną czy Widzewem, będzie Śląskowi ciężko.

Dla wrocławskiego zespołu był to drugi mecz wiosną w Warszawie. Kilka tygodni temu Śląsk ograł Legię 2:1, a teraz przyszła kolej na Polonię. W klubie z Oporowskiej chyba będą mogli zacząć mówić, że Warszawa da się lubić...

Bramki: 0:1 Waldemar Sobota (81).

Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów 4 800.

Polonia Warszawa: Sebastian Przyrowski - Radek Mynar (86. Paweł Wszołek), Tomasz Jodłowiec, Adam Kokoszka, Maciej Sadlok (79. Janusz Gancarczyk) - Adrian Mierzejewski, Łukasz Piątek, Łukasz Trałka, Andreu Mayoral (70. Daniel Gołębiewski), Tomasz Brzyski - Artur Sobiech.

Śląsk Wrocław: Marian Kelemen - Tadeusz Socha, Jarosław Fojut, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec - Marek Gancarczyk (76. Tomasz Szewczuk), Rok Elsner, Antoni Łukasiewicz, Amir Spahic (46. Waldemar Sobota) - Piotr Ćwielong, Łukasz Madej (89. Remigiusz Jezierski). (PAP)

bia/ km/

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska