Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

100 kilometrów torów do rozbiórki? Samorządowcy: Nie zgadzamy się! Trzeba przywrócić pociągi

Marcin Walków
Paweł Relikowski / zdjęcie ilustracyjne
Nawet 100 kilometrów linii kolejowych na Dolnym Śląsku może zostać zlikwidowanych. Od kilkunastu lat nie przejechał po nich żaden pociąg. Samorządowcy sprzeciwiają się i chcą, by znów po nich jeździły pociągi. Po 20 latach reaktywowano przecież linię z Wrocławia do Trzebnicy. W najbliższych latach wyremontowana ma zostać m.in. trasa do Jelcza-Laskowic przez Wojnów. Samorząd województwa chce przejąć m.in. linię do Sobótki i Jedliny Zdrój.

Do 2023 roku w całym kraju 8,5 tys. km linii kolejowych ma być wyremontowanych - zakłada projekt Krajowego Programu Kolejowego. To niemal połowa wszystkich linii kolejowych, zarządzanych dziś przez PKP PLK. W 2013 roku zaledwie 47 proc. sieci kolejowej, należącej do tej spółki, uzyskało dobrą ocenę stanu technicznego.

Na liście inwestycji do realizacji jest m.in. modernizacja kolejnych odcinków na trasie Wrocław-Poznań, rewitalizacja trasy z Jeleniej Góry do Zgorzelca oraz remont linii kolejowej od stacji Jelcz Miłoszyce do Wrocław-Sołtysowice. Ta ostatnia mogłaby być częścią kolei aglomeracyjnej i zapewnić wygodne połączenie między dworcem Głównym a dużymi osiedlami i zakładami przemysłowymi w północno-wschodniej części miasta.

Niestety, nie wszystkie ważne dla Dolnego Śląska projekty mają szansę na realizację. Remont linii kolejowej ze stacji Wrocław Mikołajów do Oleśnicy i Kluczborka, a także elektryfikacja linii z Węglińca do Zgorzelca znalazły się na liście rezerwowej.

Konsultacje społeczne Krajowego Programu Kolejowego trwają do 10 sierpnia. Każdy może zgłosić swoje uwagi.

100 kilometrów linii może być zlikwidowanych

Tymczasem, 12 odcinków o łącznej długości ponad 100 km znalazło się na liście linii kolejowych, które mogą zostać zlikwidowane. Od kilkunastu lat nie przejechał po nich żaden pociąg. Pismo w tej sprawie wałbrzyski zakład PKP Polskich Linii Kolejowych rozesłał do gmin. Te mają się wypowiedzieć, czy planują przywrócić na nich ruch pociągów albo zagospodarować w inny sposób.

– Nie oznacza to jednak zamiaru likwidacji tych linii. Dopiero, gdyby samorządy stwierdziły, że nie mają wobec tych linii żadnych planów i wyrażą zgodę na likwidację, może być wszczęta trwająca kilka lat procedura – zapewnia Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP PLK. Dodaje, że w 2014 roku na utrzymanie około 90 km nieczynnych linii na Dolnym Śląsku wydano niemal ćwierć miliona złotych.
– To koszty głównie obchodów, niezbędnych napraw i zabezpieczeń infrastruktury – dodaje Siemieniec.

Otrzymane pismo poruszyło dolnośląskich samorządowców, a hasło „likwidacja” zmobilizowało ich do działania. Burmistrz Karpacza nie zgadza się na likwidację odcinka z Mysłakowic do Karpacza. Uważa, że stolica Karkonoszy powinna mieć regularne połączenia kolejowe z resztą regionu. Wpłynie to na rozwój turystyki i lokalnej gospodarki. Problemem są jednak pieniądze.

– Nie stać nas na przejęcie i wyremontowanie linii kolejowej. Możemy zadbać o budynek dworca – deklaruje Radosław Jęcek.

Podobnego zdania jest wójt Mysłakowic. 8 lipca wysłał pismo, w którym opowiada się przeciwko likwidacji tej trasy. On również zapewnia, że gmina mogłaby partycypować, przejmując i remontując budynek stacji.

– Służyłby nie tylko obsłudze pasażerów. Widziałbym też w nim miejsca na centrum kulturalne lub informację turystyczną – mówi Michał Orman.

Obaj samorządowcy przyznają, że uratowanie linii kolejowej nie będzie możliwe bez zaangażowania (przede wszystkim finansowego) urzędu marszałkowskiego. Wygląda na to, że znajdą w nim sojusznika.

– Wykazywany przez PKP PLK obecny brak zainteresowania przewoźników tymi odcinkami wynika w naszej opinii z ich obecnego stanu. Są bowiem zdewastowane i zamknięte. A nie z braku potencjału – mówi Wojciech Zdanowski, dyrektor departamentu infrastruktury w UMWD. Podkreśla, że nie tylko linia do Karpacza, ale i trasa z Gryfowa Śląskiego przez Mirsk do Świeradowa Zdroju ma duży potencjał. Uwzględniono je w strategicznym planie transportowym województwa.

Urząd marszałkowski opowiada się jednak przeciwko likwidacji nie tylko tych dwóch, ale wszystkich 12 tras. – Część z nich mogłaby służyć do wywozu kruszyw z Dolnego Śląska – dodaje Zdanowski. Nie wyklucza, że samorząd zdecyduje się przejąć część linii kolejowych.

Przejmują trasy, by przywracać na nich pociągi

Przypomnijmy, że tak stało się już w przypadku tras ze Szklarskiej Poręby do granicy państwa, a w 2007 roku z Wrocławia do Trzebnicy. Na tę drugą z nich regularne pociągi, obsługiwane przez powstałą wówczas spółkę Koleje Dolnośląskie, wróciły po remoncie i niemal 20 lat przerwy w kursowaniu.

Jerzy Michalak, członek zarządu województwa, zapewniał, że samorząd jest zainteresowany przejęciem także linii kolejowej do Sobótki. W 2014 roku przyjęta została uchwała, na mocy której trwają przygotowania do przejęcia linii kolejowych z Jerzmanic Zdroju do Lwówka Śląskiego, z Wrocławia do Jedliny Zdrój oraz trasy między Chojnowem i Rokitkami.

Na Dolnym Śląsku eksploatowanych jest obecnie ponad 1700 km linii kolejowych. To blisko 10 proc. ogólnopolskiej sieci w zarządzie PKP Polskich Linii Kolejowych

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: 100 kilometrów torów do rozbiórki? Samorządowcy: Nie zgadzamy się! Trzeba przywrócić pociągi - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska