Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzinny klan zapaśników

Tomasz Klauziński
Michał Tracz (z przodu) udanie kontynuuje rodzinne tradycje
Michał Tracz (z przodu) udanie kontynuuje rodzinne tradycje fot. janusz wójtowicz
Mieczysława i Michała dzieli różnica wieku. Całe 30 lat. A łączą ich więzy krwi i sukcesy na zapaśniczej macie, jakie pierwszy z nich odnosił, a drugi odnosić zaczyna. Kiedy do tego duetu dodamy jeszcze Józefa, brata Mieczysława, i wujka Michała, otrzymamy cały zapaśniczy klan rodziny Traczów.

Mieczysław i Józef Traczowie przygodę z zapasami rozpoczęli niemalże równocześnie. Nie przeszkodził nawet fakt, że Mieczysław jest od brata o dwa lata starszy. Jak większość sportowców, pierwsze kroki w sporcie stawiali w czasach szkoły podstawowej. W tym wieku rodzeństwo raczej trzyma się razem. Początkowo, jak chyba większość chłopców, próbowali swoich sił w piłce nożnej. W trampkarzach reprezentowali drużynę Promienia Żary. Ostatecznie jednak postawili na zapasy. - Chodziliśmy obaj do podstawówki w Żarach i pewnego dnia przyjechał do nas pan Cieślak, który chciał stworzyć sekcję zapaśniczą w naszej szkole - wspomina początki Mieczysław Tracz. Miłe wspomnienia z debiutu na zapaśniczej macie ma Józef Tracz. - Trener zorganizował takie zawody, pierwszy krok zapaśniczy, i razem z bratem się zgłosiliśmy. Wygraliśmy wtedy wszystkie walki z rówieśnikami - przekonuje trener zapaśników w Śląsku Wrocław.

Na treningach i zgrupowaniach bracia często mieli okazję mierzyć się ze sobą. - Trenowaliśmy razem. Pod względem wagi i wzrostu byliśmy niemal równi. Treningi były twarde i zacięte. Pamiętam, że czasami mieliśmy też okazję rywalizować ze sobą na turniejach młodzików - wspomina. Najczęściej to Mieczysław był górą, ale jego brat Józef szybko odkrył tego przyczynę. - Mietek wygrywał chyba z tego tytułu, że był starszy i silniejszy - śmieje się Józef Tracz.
W kategoriach juniorskich więcej sukcesów osiągał starszy z braci - Mieczysław. - Zaczynał z wysokiego pułapu. Wszędzie, gdzie jechał na zawody, i niezależnie, jaka to kategoria wiekowa była, wygrywał. Szybko też został reprezentantem Polski - wyjaśnia Józef. - Moja kariera miała zupełnie inny przebieg. Ja powoli wspinałem się na szczyt. Zaczynałem od najniższego stopnia podium, później było 2. miejsce, aż w końcu byłem najlepszy na danych zawodach. A jak już wskoczyłem na ten najwyższy stopień podium, to już nie oddałem pola - dodaje.

Po przejściu do kategorii seniorów to młodszy Józef zostawił brata w cieniu swoich sukcesów. Zaczęło się od wicemistrzostwa świata we francuskim Clermont (1987), później była jeszcze powtórka tego sukcesu w Sztokholmie (1993) i Tampere (1994). W 1992 na szyi zapaśnika z Żar zawisł srebrny medal Igrzysk Olimpijskich z Barcelony, a w roku 1988 (Seul) i 1996 (Atlanta) Józef Tracz zdobywał krążki brązowe. Do pełni szczęścia zabrakło tylko złotego medalu na arenie międzynarodowej. - Jest pewien niedosyt z tego powodu, bo jednak złoto jest najważniejsze. Zwłaszcza na IO - wzdycha Józef Tracz. Czasami o porażce decydował brak szczęścia. Jak w Tampere w 1994. - Prowadziłem tam 1:0 po pierwszej rundzie, ale doznałem złamania dwóch żeber i było po walce - wspomina.

Największym osiągnięciem Mieczysława Tracza na arenie międzynarodowej było 4. miejsce na ME w 1985 i 7. miejsce na MŚ w 1987. Rok później Mieczysław walczył na IO w Seulu, ale odpadł w 2. rundzie, przegrywając (0:2) z późniejszym mistrzem olimpijskim Kamadirowem Madżidowowem. - Dobrą walkę stoczyłem, ale on był lepszy. W ogóle Madżidowow był świetnym zawodnikiem, wręcz nie do przejścia - tłumaczy Mieczysław Tracz, który w Seulu wystąpił w jeszcze jednej roli. - Miałem okazję komentować walkę brata o brązowy medal na antenie TVP. Emocje były niesamowite - przyznaje.

Kiedy w 1992 roku Józef Tracz świętował wicemistrzostwo olimpijskie z Barcelony, na świat przyszedł drugi syn (pierworodny Łukasz urodził się w 1987) Mieczysława - Michał. Właściwie od początku był skazany na zapasy. Nie mogło być inaczej, skoro od małego był zabierany przez tatę na zgrupowania, gdzie bardziej lub mniej świadomie oswajał się z tym sportem. - To było tak, że jak my skończyliśmy zapasy, to on zaczynał dopiero trenować. Jeździł z nami na obozy, zabieraliśmy też żony. Moi chłopcy i córki brata (Judyta i Joanna) od małego byli przy tym, żyli tym wszystkim - wspomina Mieczysław Tracz.

Michał, podobnie jak wcześniej tato i wujek, przygodę ze sportem zaczął od piłki nożnej. - Faktycznie zacząłem od tego, ale w 4 czy 5 klasie podstawówki tato zapisał mnie na zapasy i tak zostało do dzisiaj - tłumaczy. Nie wiadomo, jakim byłby piłkarzem, ale wiadomo, że zapaśnikiem już jest co najmniej dobrym. Tylko w tym roku Michał zdobył dwa złote medale mistrzostw Polski juniorów oraz wygrał Puchar Polski seniorów.

Czasami są między nami jakieś spięcia, ale wiadomo, to jest nieuniknione

Klubowym trenerem Michała jest... jego wujek Józef. Czy w takim razie Michał może liczyć na trochę więcej luzu niż pozostali zawodnicy? - Teraz będzie się bał powiedzieć, bo za chwilę ma trening - wtrąca Józef Tracz. Michał jednak nie daje się zbić z tropu. - Taryfy ulgowej na pewno nie ma. Wiadomo, że bardziej mi pomoże niż inny trener - mówi Michał. - Najpierw Michał przeszedł dobrą szkołę pod okiem trenerów Leszka Użałowicza i Mariusza Kruczyca, a odkąd osiąga sukcesy wśród seniorów, wpadł pod moje skrzydła - dodaje Józef Tracz. Swoje wskazówki przekazuje Michałowi również tato, ale syn nie zawsze jest z nich zadowolony. - Tato umie mi tylko błędy wytykać - mówi pół żartem, pół serio Tracz junior. Tato młodego zapaśnika do tematu podchodzi spokojnie. - Czasem są między nami jakieś spięcia, bo to jest nieuniknione. Staram się z nim czasami trenować i widzę, jakie robi postępy. A te są naprawdę duże. Myślę, że to idzie w dobrym kierunku - mówi. Po chwili dodaje: - Nie ma narzucania jakiejś ojcowskiej woli. Staram się nie przeszkadzać. Wujek trener zauważa: - Michał mniej słucha taty, ale to chyba dlatego, że ma go na co dzień. W domu pewnie słyszy: ucz się, posprzątaj. Cały czas rozkazy. Mnie traktuje bardziej jak trenera, a nie jak rodzinę - wyjaśnia.

Teraz przed Michałem wyzwanie pozasportowe. W maju czeka go egzamin dojrzałości. A co dalej? - To zależy, jak pójdzie matura, ale myślę o AWF-ie albo o jakimś studium - kończy Michał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska