Dziewczyna od roku walczyła o pieniądze na życie. Okazało się, że wcale nie trzeba poprawiać ustawy, żeby je dostała.
- Ubolewam nad zaistniałą sytuacją - kaja się Elżbieta Łopacińska z zarządu ZUS-u ds. Świadczeń w Warszawie. - Sprawę wyjaśniamy w trybie pilnym. Stosowne konsekwencje służbowe zostaną w tej sprawie wyciągnięte.
W imieniu wrocławskiego oddziału przeprasza Iwona Kowalska, rzeczniczka prasowa:
- Uznajemy prawo tej pani do świadczenia rentowego od lipca ubiegłego roku przez okres trzech lat. To nasza wina. Serdecznie za to przepraszamy. Osoba winna zaniedbania poniesie konsekwencje zgodnie z kodeksem pracy - obiecuje.
W sobotę opisaliśmy w naszej gazecie, jak 20-letniej Katarzynie Garbowskiej, która w ubiegłym roku dostała zawału płuca zaraz po zakończeniu egzaminów maturalnych (początek czerwca 2007), ZUS odmówił renty socjalnej.
Urzędnicy nie poddawali w wątpliwość złego stanu zdrowia dziewczyny, lecz fakt, że w chwili wypadku nie była już uczennicą, ani - jeszcze - studentką lub doktorantką. Powoływali się na ustawę, która - według nich - miała pozwalać na przyznanie renty tylko w tych przypadkach albo wtedy, gdy starający się uległ wypadkowi przed ukończeniem 18. roku życia.
Kasia złożyła wniosek do ZUS-u w lipcu ubiegłego roku. Urzędnicy odrzucili go trzy razy. Sąd w lipcu 2008 roku podzielił stanowisko ZUS-u: ze świadectwa ukończenia szkoły wynika, że uczennicą przestała być pod koniec kwietnia, a zawału dostała w czerwcu.
Kasia cały czas jest pod kontrolą lekarzy, musi przyjmować zastrzyki, bo ma problemy z prawidłową krzepliwością krwi. Czeka ją poważna operacja. Gdyby nie dziadkowie, nie miałaby jak opłacić studiów.
Sprawą zainteresowaliśmy minister pracy i polityki społecznej, posła Sławomira Piechotę (PO), posłankę Joannę Kluzik-Rostkowską (PiS) i posła Janusza Palikota, który jest przewodniczącym komisji Przyjazne Państwo. Wszyscy stwierdzili, że w ustawie jest luka. Obiecali pomoc.
Jednak po zbadaniu sprawy przez centralę ZUS-u w Warszawie okazało się, że dwa lata temu prezes tej instytucji napisał wykładnię mglistego miejsca ustawy. Zgodnie z nią maturzysta to uczeń. Okazało się więc, że urzędnicy we Wrocławiu nie znają swego wewnętrznego przepisu.
- Zaraz rozpłaczę się z radości - powiedziała wczoraj Kasia do słuchawki telefonu.
Kto się liczy?
Posłanka Joanna Kluzik-Rostkowska:
- Dobrze, że ZUS przyznał się do błędu. Być może rzeczywiście urzędnicy wyciągną wnioski i na przyszłość nie dojdzie do takiej sytuacji. Tym razem znowu się okazało, że ZUS to machina urzędowa, w której człowiek jest na ostatnim miejscu.
Poseł Sławomir Piechota:
- ZUS może się pomylić, ale sąd? Bardzo jestem rozczarowany wyrokiem sądu. Według mnie wykazał za mało staranności w zbadaniu sprawy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?