Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gmina Bolesławiec: 600 tys. zł kary za wycięcie jednego drzewa

Rafał Święcki
Joel i Lidia Beucher narazili się na kłopoty, ratując zabytek
Joel i Lidia Beucher narazili się na kłopoty, ratując zabytek archiwum prywatne
Chcieli ratować zdewastowany zabytek, ale teraz muszą zapłacić 600 tysięcy złotych mandatu. Urząd gminy Bolesławiec nałożył taką karę za nielegalną wycinkę jednego drzewa na polsko-francuskie małżeństwo, które od kilku lat remontuje zabytkowy dwór i park w Kruszynie. By go ratować, sprzedali cały majątek we Francji i na stałe przenieśli się pod Bolesławiec. Sądzili, że będą tu wiedli spokojne, wiejskie życie.

Dziś Joel i Lidia Beucher twierdzą, że był to błąd. Spokoju nie znaleźli, nie mają też pieniędzy na zapłacenie olbrzymiej kary.

Ich problemy zaczęły się wiosną 2007 roku. Tuż przed zakupem dworu zlecili wycinkę starego dębu. Korzenie drzewa rozsadzały mur i fundament znajdującego się w fatalnym stanie budynku. Drzewo zagrażało też linii energetycznej.

Sądząc, że ratowanie zabytku jest najważniejsze, nie postarali się o zgodę na wycinkę. Twierdzą też, że nie wiedzieli o takiej procedurze. O pomoc w usunięciu drzewa poprosili sąsiadów, którzy w zamian za przysługę zabrali drewno. Sprawa pewnie nigdy nie dotarłaby do władz, gdyby nie konflikt z tymi ludźmi, mieszkającymi w dawnym przypałacowym gospodarstwie. - To było tuż po tym, jak moje dzieci kupiły część zabudowań folwarku. Chcieliśmy, by mieszkańcy zaczęli płacić czynsz - wspomina Joel Beucher.

W 2009 roku, dwa lata po zdarzeniu, do gminy wpłynął donos o nielegalnej wycince wykonanej na zlecenie Francuza. Początkowo gmina umorzyła sprawę, ponieważ po tak długim czasie trudno było oszacować, jak duże było usunięte drzewo. A na podstawie obwodu pnia wylicza się wysokość kary.
Sąsiedzi nie poddali się. Zawiadomili Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, które uznało, że gmina pospieszyła się z umorzeniem sprawy. Urzędnicy samorządu wszczęli ją więc na nowo. Oszacowano na podstawie pozostałości drzewa, że ścięty dąb miał ponad 70 centymetrów średnicy i wyliczono mandat - prawie 600 tysięcy złotych.

- Byłem tym zaskoczony. Park był bowiem dewastowany wcześniej. Wycięto z niego ok. 50 drzew. Jeden ze złapanych dostał jedynie karę trzech tygodni prac społecznych - skarży się Joel. By naprawić szkodę, Francuz wykonał na własny koszt projekt rewitalizacji parku i zobowiązał się do zasadzenia w nim 50 drzew.

Jednak przepisy są bardzo restrykcyjne. Nie przewidują złagodzenia kary, nawet jeśli ktoś chce zrekompensować nielegalną wycinkę. Bez zgody gminy można usunąć jedynie drzewa owocowe lub drzewa, które mają mniej niż pięć lat. W pozostałych przypadkach, by nie narażać się na konsekwencje (nawet jeśli chodzi o uschnięty kikut), trzeba prosić o pozwolenie.

- Chciałbym jakoś pomóc tym państwu, bo kara jest nieadekwatna do ich przewinienia. Robią przecież kawał dobrej roboty - mówi Andrzej Dudkowski, wójt gminy Bolesławiec.

Polecił właścicielom pałacu złożenie skargi na jego własną decyzję do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Teraz prawnicy analizują sprawę. Wójt rozważy też możliwość umorzenia części kary.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Gmina Bolesławiec: 600 tys. zł kary za wycięcie jednego drzewa - Gazeta Wrocławska

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska