Dwa lata i dziewięć miesięcy więzienia w zawieszeniu na dziesięć lat plus grzywna - taki wyrok usłyszał wrocławski prokurator Stanisław O., oskarżony o korupcję. Brał łapówki m.in. za wypuszczenie gangstera z aresztu, za ujawnienie nazwiska anonimowego świadka zeznającego w sprawie o morderstwo. Pił wódkę z właścicielem warsztatu samochodowego, zamieszanym w kradzieże aut.
Wyrok zapadł w kwietniu, wkrótce prokuratura wyśle apelację. Jej cel jest jeden - chodzi o to, by sąd orzekł zakaz wykonywania zawodu prokuratora.
W lubelskiej Prokuraturze Apelacyjnej, która oskarżała prokuratora O., tłumaczą, że chcą szybko pozbyć się Stanisława O. z prokuratorskiej korporacji. Co prawda jest teraz "w stanie spoczynku", ale cały czas bierze prokuratorską pensję. I to nie z ZUS, lecz - jak każdy prokurator - wprost z budżetu państwa.
Wyrok jak nagroda
Dlaczego zapadł wyrok w zawieszeniu, mimo poważnych zarzutów? To nagroda. Za to, że w śledztwie Stanisław O. poszedł na współpracę. Nie dość, że przyznał się do postawionych mu zarzutów, to jeszcze opowiedział o innych znanych mu przestępstwach. I to nie tylko własnych. To tzw. "sześćdziesiątka" (art. 60 Kodeksu karnego) - przewiduje możliwość nadzwyczajnego złagodzenia kary na wniosek prokuratora, jeśli oskarżony współpracował z organami ścigania.
Prokurator O. był również sądzony w Sądzie Okręgowym w Zielonej Górze. Tutaj też dostał wyrok uwzględniający "nadzwyczajne złagodzenie kary". To z kolei nagroda za zeznania obciążające wrocławskich adwokatów. Ich proces - na ławie oskarżonych zasiadały trzy osoby - prowadzony był w Sądzie Rejonowym w Szczecinie.
Szczeciński sąd, inaczej niż zielonogórski, nie uznał zeznań wrocławskiego prokuratora za wiarygodne. Podobnie zresztą ocenił innych świadków. Dlatego m.in. w tamtej sprawie zapadł wyrok uniewinniający. Tymczasem w Zielonej Górze prokurator został oceniony jako wiarygodny. Inaczej nie mógłby być skazany na tak łagodny - jak na powagę zarzutów - wyrok.
SPRAWA ZACZĘŁA SIĘ KILKANAŚCIE LAT TEMU - CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE:
Prokurator pod lupą
Sprawa zaczęła się kilkanaście lat temu. Wtedy to śledczy zaczęli się przyglądać działalności prokuratora O. Trwało to kilka lat. Najpoważniejszy zarzut - wypuszczenie z aresztu osoby podejrzanej o udział w morderstwie. Chodzi o zbrodnię z września 1997 roku na ul. Prostej we Wrocławiu. Ofiara to Marek Ł.
Jeden z organizatorów zabójstwa szybko trafił za kratki. Wyszedł, gdy dał prokuratorowi Stanisławowi O. 10 tys. zł, dwie butelki whisky i ubranko dla dziecka. Co ciekawe, gangster pierwszy przyznał się do korupcji i obciążył prokuratora. Później pomógł też śledczym w rozwiązaniu wielu kryminalnych zagadek, m.in. ujawnił wspólników zbrodni na ul. Prostej.
W tej samej sprawie ujawnione zostały protokoły przesłuchań anonimowego świadka. Akurat za to prokurator nie dostał pieniędzy.
Innym wątkiem sprawy były libacje u Czesława K. To właściciel warsztatu samochodowego, związany ze środowiskiem złodziei samochodów. Stanisław O. przyjął od Czesława K. m.in. 80 butelek wódki i żywność. Takich towarzyskich spotkań miało być - jak wyliczył sąd w wyroku - dwadzieścia.
Łapówką miały być też bezpłatne naprawy samochodu należącego do prokuratora. Wszystko działo się między 1998 r. a 2003 r.
Jak rewanżował się prokurator? Ujawniał informacje związane ze sprawami, jakie we wrocławskiej prokuraturze prowadzone były przeciwko Czesławowi K. Z akt sprawy wynika, że podczas libacji w warsztacie uzgadniano nawet wyroki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?