Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wrocław: Trujące perfumy budzą grozę

Marta Gołębiowska
Marcin Osman
"Gdy na parkingu przed sklepem ktoś podejdzie do was z prośbą o powąchanie perfum, nie róbcie tego! To nie są perfumy, tylko chloroform! Kiedy powąchasz, tracisz przytomność i biorą wszystko: torebkę, pieniądze i kto wie, co jeszcze" - tak brzmią mejle od kilku dni rozsyłane przez wrocławian metodą "łańcuszka".

Anonimowy autor nie jest gołosłowny. W swojej wiadomości opisuje konkretny przykład napadu na kobietę w Bielanach Wrocławskich. I prosi o przesłanie ostrzeżenia do znajomych. Niepotrzebnie. - Nic takiego przed żadnym z centrów handlowych nie miało miejsca - uspokaja Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji.

Fakt - przed centrami handlowymi częściej można ostatnio spotkać handlarzy oferujących podróbki drogich perfum. Wyczuleni na nich są ochroniarze zatrudnieni przez sklepy, a ulubionym rejonem nielegalnych handlarzy - zazwyczaj pochodzenia romskiego - są właśnie Bielany. Ale nikt nie zna nikogo, kto po powąchaniu perfum stracił przytomność lub został okradziony.

Mimo to plotka zatacza coraz szersze kręgi. - Tak, słyszałam o tym i trochę się boję. Dostałam ostrzeżenie od koleżanki na Facebooku - przyznaje Mariola Cielecka, pracownica wrocławskiego Auchan.

Dotota Patejko, rzeczniczka prasowa Auchan, stanowczo zaprzecza, by takie sytuacje miały miejsce. - To bzdura. Nasze parkingi są monitorowane i nie da się uśpić osoby, psikając jej chloroformem w nos - mówi.

Co ciekawe, pogłoska o trucicielach z parkingów przywędrowała do nas z Warszawy. Tam identyczne mejle rozsyłane były kilka tygodni temu. - We Wrocławiu też takich plotek było już sporo. Swego czasu rzekomo porywano dzieci w Pasażu Grunwaldzkim, a potem rodzice znajdowali je z wyciętymi organami wewnętrznymi. Oczywiście to też nie było prawdą - wspomina Paweł Petrykowski z policji. Wrocławianie opowiadali sobie też o "rzeźniku", grasującym po Leśnicy, czy o porywaczu, rzekomo zabijającym ludzi dla organów w Wołowie. Nic nie przebije jednak słynnej w latach 60. ubiegłego wieku czarnej wołgi, do której rzekomo porywano dzieci.

Plotki zaspokajają potrzebę władzy i kontroli

Z Ewą Kalecińską-Adamczyk, psychologiem społecznym, rozmawia Marta Gołębiowska

Skąd się biorą plotki?
Lubimy prezentować się jako osoby dobrze poinformowane. Ten, kto wie więcej, ma większą władzę i czuje się ważniejszy. Korzystniej jest udzielać informacji o dużym ładunku emocjonalnym, ludzie są bardziej wrażliwi na informacje negatywne. Rozprzestrzenianie plotek zaspokaja ludzkie potrzeby władzy i kontroli, uśmierza lęki.

Można raczej odnieść wrażenie, że takie plotki zastraszają, a nie uspokajają ludzi.
Każdy człowiek rodzi się przerażony nowym, nieznanym światem, na który przychodzi. Potem ten pierwotny lęk wypiera do nieświadomości, ale wciąż szuka metod, by kontrolować nieprzewidywalną rzeczywistość. Słysząc plotkę, uspokajamy się, bo wydaje się nam, że wiemy, czego się strzec.

Kto może rozsyłać takie mejle?
O podstępnych sprzedawcach perfum może pisać frustrat, którego drażnią ładnie pachnące kobiety. Nie mogąc ich mieć, wymyśla historię o tym, jak mdleją i są okradane. To fantazja nasycona agresją do atrakcyjnych kobiet.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska