5,50 zł zamiast 6,50 zł za godzinę - taką stawkę ma dostawać Anna, 40-letnia kasjerka zatrudniona w krakowskim markecie za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej. Za 170 godzin miesięcznie dostaje na rękę 850 złotych z groszami. Teraz ma to być 720 zł, czyli mniej niż połowa płacy minimalnej. Powód?
PRZECZYTAJ KOMENTARZ MARKA BARTOSIKA: Kto weźmie na siebie tę złotówkę?
Sejm ozusował umowy zlecenia, by milion ludzi zatrudnionych na tzw. śmieciówkach odkładało na swe emerytury. Część pracodawców zapowiada, że związane z tym koszty przerzuci na pracowników.
W ostatnich latach firmy - zwłaszcza działające w ochronie, branży sprzątającej, budownictwie, handlu, mediach oraz produkcji dusiły koszty, wypychając ludzi z etatów na zlecenia. Stosują przy tym sztuczkę: zamiast zawrzeć z pracownikiem jedną umowę na miesiąc, rozbijają ją na kilka umów, z których pierwsza opiewa np. na 50 zł. Zgodnie z prawem składki płaci się tylko od pierwszej umowy… Efekt? Większość pracujących na zleceniach, często od lat, zgromadziło na swych kontach w ZUS środki na wypłacenie emerytury rzędu… 15 zł. Rośnie dziura w kasie ZUS, pokrywana z kieszeni podatników.
- Tę patologię w majestacie prawa trzeba było usunąć - tłumaczy inicjatorka zmian, posłanka Izabela Mrzygłocka (PO). Jesienią zeszłego roku Sejm zmienił zasady - składki emerytalne i rentowe od zleceń będą płacone od kwoty równej co najmniej płacy minimalnej.
Minister finansów chciał, by te przepisy weszły w życie od 2015 roku, ale posłowie postanowili dać firmom rok na dostosowanie. Pracodawcy alarmowali bowiem, że realizują wieloletnie kontrakty - m.in. z instytucjami publicznymi, jak szpitale, urzędy, szkoły - w których stawki ledwie pozwalają im wyjść na plus. Np. ZUS płaci za ochronę obiektów… 5 zł za godzinę.
Marek Janke, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców "Ochrona", twierdzi, że rentowność firm w branży nie przekracza 5 proc. - Jeśli do wynagrodzeń będziemy musieli dołożyć składki na ZUS, większość firm zbankrutuje. Albo pracownicy, którzy zarabiają już i tak mało, dostaną jeszcze mniej. Będziemy musieli im bowiem odjąć od pensji 14 proc. na ZUS - zapowiadał Janke.
Pracodawcy domagali się aż trzyletniego vacatio legis. Izabela Mrzygłocka przekonała posłów, że wystarczy rok. Dziś, niecałe pół roku przed wejściem w życie ustawy, toczy się spór, kto ma sfinansować ZUS. Część pracodawców twierdzi, że nie jest w stanie wziąć ich na siebie. - Przerzucanie tego na pracowników jest niedopuszczalne - uważa Marek Kowalski z Konfederacji Lewiatan.
Jego zdaniem, firmy zatrudniające ludzi na zleceniach powinny wynegocjować z kontrahentami, w tym instytucjami publicznymi, wyższe kontrakty, uwzględniające ZUS. I to jeszcze przed końcem roku, by na rynku pracy nie doszło do katastrofy: zwolnień i eksplozji szarej strefy.
Zmienione niedawno Prawo zamówień publicznych (art. 142 ust. 5) zabezpiecza usługodawcę i jego pracowników przed podobnymi zmianami w prawie. Ozusowanie umów zleceń może być zatem podstawą waloryzacji kontraktów długoterminowych, czyli podwyższenia ich o koszty składek ZUS. Gorzej mają osoby takie, jak kasjerka Anna - wynajmowane przez prywatną firmę innej prywatnej firmie (sieci handlowej). Tu wszystko zależy od dobrej woli stron, a ta może być taka, że… to Anna zapłaci składkę i zarobi na rękę jeszcze mniej niż dziś.
Zabezpieczyć przed tym mogłoby ją tylko wprowadzenie - postulowanej przez związki zawodowe - minimalnej stawki, np. 10 zł za godzinę pracy, niezależnie od formy umowy.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?